Wróciłem do kolarstwa. Kwestią czasu był powrót na trasy wyścigów. Na razie nie porywam się na imprezy nie wiadomo jakiej rangi, wybieram to co blisko i to co oferuje fajne traski. W niedzielę 28 sierpnia miałem okazję wziąć udział w Bikerajdzie Lisich Skałek w Dębrzniku. Wyścig organizowany był przez sołectwo Dębrznik i gminę Kamienna Góra. Wpisowe? Jedynie 30 złotych! A co w zamian? Koszulka, pamiątkowy medal, kiełbasa, grochówa, ciasto, losowanie nagród i co najważniejsze super rodzinna-wiejska atmosfera, fajna zabawa, a przy tym naprawdę ciekawa trasa wyścigu! I tutaj jest czas na nawiązanie do tytułu. Nie potrzeba imprezy na 2 tysiące osób, nie potrzeba „zawodowców” i super wysokiego poziomu, aby się dobrze bawić. Ba! Śmiem twierdzić, że dużo lepiej było tutaj, ponieważ płaci się dużo mniej, a czerpie się więcej. Myślę, że wynika to z tego, że takie imprezy nie są nastawione na zysk, a własnie na atmosferę. Kończąc wstęp ogólny, mam nadzieję, że za rok znowu przyjadę, a na takie większe imprezy się nie wybieram (szanujmy się 🙂 ).
Mój występ? Drugi start w 2016 i tak samo drugi po powrocie. Sądzę, że udany. W środę objechałem trasę, dlatego też byłem przygotowany dość dobrze na wyścig. Start z boiska i po wyjeździe z niego byłem na 2 pozycji, tak też dojechałem do końca asfaltu. Tam zdecydowałem się na przyspieszenie, ponieważ koniecznie chciałem jechać jako pierwszy.
Niestety to był błąd nogi nie dają rady z tym, co chce głowa i tak spłynąłem w okolice 6 pozycji. Potem jechałem we 2 z kolarzem ze sportfuel, raz on z przodu, raz ja. Staraliśmy się trzymać tempo i trzymać pozycje. Potem na ostatnim podjeździe dojechała nas dwójka z klubu SOWIE, jednak nie wytrzymali naszego tempa. Konkretniej – ja wiedziałem, że to ostatnia ścianka i uciekłem tej trójce. Chodziło mi o to, aby na zjazd wjechać z przewagą. Po takim rozbracie z rowerem, z górki wciąż tracę, a chciałem wygrać z rywalami. Mimo, że kiedyś byłem dobry w finiszach MTB z małych grupek, to nie wiem jakby to wyglądało teraz. I tak dojechaliśmy do mety: ja, kilka sekund dalej sportfuel, znów kilka sekund i dwójka z Sowich.
Cieszę się, że cały wyścig jechałem równym tempem, a nawet potrafiłem przyspieszyć. Ci z przodu trochę odjechali, ci za naszą czwórką również byli kilka minut za nami. Ostatecznie ukończyłem wyścig na 5 pozycji OPEN i 1 w kategorii 20+. Bez kraksy, bez defektu, z dużą frajdą i paroma fajnymi fotkami 🙂 Może gdybym pojechał spokojniej start, byłoby lepiej. Nie wiem – mądrość na przyszłość jest :). Poniżej link do wyników oraz moich tras na stravie.
Wyniki: http://www.tritime.pl/wynik/163-ii-bikerajd-lisich-skalek
Trasa z wyścigu: https://www.strava.com/activities/691780579
Autor: Aleksander Jawor
Student Politechniki Wrocławskiej, angażujący się w akcje społeczne w Jeleniej Górze i Wrocławiu, szczególnie te przypominające o historii Polski. Ponadto sportowiec – kolarstwo jest jego pasją. Autor bloga www.alekjawor.blogspot.com