W rodzinnym domu
Do rodzinnego domu dziecka w Sucuminie, niedaleko Starogardu Gdańskiego, trafiają dzieci odebrane z różnych powodów biologicznym rodzicom. Właściciele placówki dostają co miesiąc ogromne pieniądze na jej prowadzenie.
Ale wychowankowie domu – jak wynika z szokującego reportażu dziennikarzy „Uwaga” TVN – przeżywają tam piekło. Oto fragment programu:
– Chłopak nie chciał robić pompek, dlatego został porażony paralizatorem, kopany w żebra, uderzony w twarz pięścią. Wtedy podbiegł inny chłopiec i powiedział: „Tak nie będzie! Nie będzie znęcania się nad młodszymi!. I dostał od pana Leszka w twarz – opowiada jedna z wychowanek. I stanowczo dodaje: – Mówią nam, że nikt nas nie chce, dlatego tu jesteśmy. Że wszyscy wiemy, jakimi jesteśmy złymi dziećmi. Że nie da się nas inaczej wychować, dlatego używają w stosunku do nas przemocy. Anię, która chorowała na bulimię, wyzywali, że jest gruba i brzydka. Pytali, jak może patrzeć w lustro. „Ty jesteś k…wą, jesteś pop…dolona”. Od szmat
Według świadków w drugiej placówce prowadzonej przez państwo Ż. – w Starogardzie Gdańskim – dzieci bite są kablami.
Podobne doniesienie pojawiają się od dłuższego czasu, ale lokalne instytucje powołane do tego nie reagują. Placówki te kontrolować powinno Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Starogardzie Gdańskim, od grudnia 2010 r. kierowane przez Tatianę Neumann. Nie jest tajemnicą – i przyznaje to sama Neumann w programie „Uwaga” – że obie panie bardzo dobrze się znają od kilkudziesięciu lat. A zatem rodzinne domy dziecka, których wychowankowie skarżą na znęcanie się nad nimi, kontrolowane są przez przyjaciółkę właścicielki placówek! Tatiana Neumann tłumaczy dziennikarzom TVN:
Te dzieci mają różne
problemy: typu wychowawczego, typu tego, że są objęte specjalistyczną pomocą medyczną. Problemy z tymi dziećmi są zawsze! One opowiadają różne rzeczy. Zgłaszają różne sytuacje.
W programie „Uwaga” nie wspomniano, że Tatiana Neumann to prywatnie… żona Sławomira Neumanna, prominentnego posła PO właśnie ze Starogardu Gdańskiego. Gdy Tatiana Neumann zostawała w 2010 r. dyrektorką Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, głośno było o nepotyzmie. „Tak, to placówka samorządowa, ale ja nie widzę tu żadnego konfliktu interesów! Co ja mam z tym wspólnego?!” – tłumaczył wówczas poseł w rozmowie z „SuperExpressem”. Sam Leszek Ż. w 2006 r. kandydował do starogardzkiej rady miejskiej z list PO. Według naszych informacji jest znajomym posła Neumanna. Próbowaliśmy dodzwonić się do parlamentarzysty, ale nie udało nam się skontaktować.
Niepokojące doniesienia płynące z placówek prowadzonych przez Ż. pojawiały się już w 2012 r. Tatiana Neumann mówiła wtedy:
Jeśli ktoś myśli, że ja nie podpiszę z nimi [państwem Ż.] dalszej umowy, skoro ta współpraca od 9 lat przebiega bezproblemowo, jesteśmy zadowoleni z efektów, to się myli. Przecież nie mogę wyjąć stamtąd tych dzieci, które tam przebywają i dobrze się rozwijają, niektóre od 9 lat.
I dodawała bezczelnie, komentując zarzuty o krzywdzeniu dzieci w placówkach prowadzonych przez Ż.:
Ja na temat „podobno” nie będę rozmawiać. Jestem wyczulona na słowo „podobno”.
W reportażu „Uwagi” dyrektor placówki Leszek Ż. nie chciał rozmawiać przed kamerą. Na pisemne pytania dziennikarzy odpowiedział, że wszystkie zarzuty są nieprawdziwe. Twierdzi, że w żadnej placówce nigdy nie stosowano przemocy.
źródło: niezależna.pl
fot:niezależna.pl