Afery, przekręty i różnorakie skandale na najwyższych piętrach władzy zdarzają się wszędzie. Polska nie jest wyjątkiem. Wyróżnia nas jedynie ich mnogość podczas ośmioletnich rządów PO–PSL, a przede wszystkim bezczelność, z jaką zamiatane były pod dywan.
Kto zapomniał, niech rzuci okiem na ten oto spot wyborczy, wrzucony do internetu przez Wojciecha Cejrowskiego zaledwie kilkunastu miesięcy temu:
Po każdej z afer, a było ich notabene więcej, niż Cejrowski wypisał na plakacie, rozlegały się zapewnienia z najwyższego piętra, że wszystko będzie dogłębnie wyjaśnione, a opinia publiczna szczegółowo poinformowana o wyciągniętych konsekwencjach. I co?! I nic! Premier Donald Tusk zrobił sobie, za przeproszeniem, z gęby cholewę, a jedyną konsekwencją było to, że w obliczu wyborczej katastrofy podwinął kitę i dziś jest dobrze opłacanym gastarbeiterem na wypucowanych posadzkach w Brukseli. Było, minęło. Może temat jego różnych dokonań jeszcze wróci…
Tymczasem, choć od roku mamy już inną władzę, a Platforma tzw. Obywatelska co i rusz szumnie zapowiada jako swe priorytetowe zadanie „odbudowę zaufania Polek i Polaków” (obiecywali to kolejno Tusk, jego następczyni, była premier Ewa Kopacz, a dziś szef partii Grzegorz Schetyna), etyczno-moralna poprzeczka wciąż leży w krzakach. Oto na naszych oczach rozgrywa się gigantyczna „afera reprywatyzacyjna”, w której pogrążony jest magistrat, członkowie stołecznej palestry i Bóg wie kto jeszcze, a główna nadzorczyni, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz ani myśli odejść…
Morale kamaryli PO sięgnęło dna, że etyce, o poczuciu przyzwoitości i honorze – wyrazach tej partii absolutnie obcych nie wspomnę. Straty z powodu reprywatyzacyjnych machlojek osób wtajemniczonych w magistracie i poza nim liczone są już w setkach milionów złotych. Zapewne wkrótce przekroczą miliard, bo „sprawa jest rozwojowa”. Prezydent Warszawy, jak na ironię z wykształcenia prawniczka, oraz jej partyjni koledzy grają swoją farsę według starego wzorca: zagadać. Gronkiewicz-Waltz ma być sędzią we własnej sprawie… Zastanawiające, czy politycy PO kompletnie zidiocieli, czy mają ludzi za kompletnych idiotów?
„Gdy zdarzą się przypadki karygodne, ale ich skali jeszcze nie znamy, to nie znaczy, że pani prezydent ma się od razu podawać do dymisji, bo politycy tego chcą. Zadaniem prezydent jest stwierdzić, właśnie jaka jest skala, kto jest winny, i się oczyścić” – błaznuje przed kamerami Adam Szejnfeld, europoseł o kapcia z muzeum osobliwości, a to w TVP Info, to znów gdzie indziej, gdzie się tylko da. Nie wiem, może czegoś się nawdychał w coffee shopie, bo innego uzasadnienia dla takiego bełkotu nie ma. Co jeszcze bardziej uderzające, panią prezydent vel bufetową osłania własną piersią przewodniczący Schetyna. Ludzie plują, a ci, że deszcz pada… Stowarzyszenie „Oburzonych” żąda referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy, do prokuratury wpłynęło formalne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez nią przestępstw i to z dwóch paragrafów, swoje zarzuty wytacza także Jan Śpiewak ze Stowarzyszenia Miasto jest Nasze, poszkodowani skandują na ulicach…
„Hanka, oddaj kamienicę!” – jak kilka dni temu pod domem „zwróconym rodzinie” męża Gronkiewicz-Waltz…, i co?! I nic, jak groch o ścianę! Poszkodowanych jest ponoć 40 tys. mieszkańców stolicy. Nie mnie ferować wyroki. Ale nawet gdyby pani prezydent nie dowiedziono udziału, czy choćby wiedzy o przekrętach w prywatyzacji warszawskich kamienic, to i tak przede wszystkim ona ponosi za tę aferę odpowiedzialność, jako osoba, która nie zapanowała nad prawidłowym funkcjonowaniem kierowanej przez nią instytucji państwowej. Ona imiennie, Hanna Gronkiewicz-Waltz. Już tylko ten fakt, którego nikt nie ośmieli się podważyć, powinien wystarczyć do podania się jej do dymisji. Na co jeszcze liczy…?
Skompromitowana „HGW” może zaklinać rzeczywistość, nic tego jednak nie zmieni, że w annałach Warszawy pozostanie w mgle tej afery, oraz jako walcząca z pomnikami instalatorka tęczy i iluś-tam donic na stołecznych ulicach… Im dłużej trwa ten kuriozalny spektakl, nie mający odpowiednika w cywilizowanym świecie, tym gorzej nie tylko dla PO. Prezes Jarosław Kaczyński stara się trzymać od tego z dala, jak powiedział, Prawo i Sprawiedliwość nie będzie starało się przyspieszyć odwołania pani prezydent. Taktycznie ma rację, niech Platforma z nazwy Obywatelska sama dobija się w oczach obywateli. Pozostaje tylko jedna, niebagatelna kwestia: zmęczenie wyborców wszystkimi tymi politycznymi rozgrywkami, tęsknota za normalnością, za odtworzeniem właściwego znaczenia takich słów, jak odpowiedzialność, prawo i sprawiedliwość właśnie…
źródło: wpolityce.pl
fot:youtube