Gdy w II RP powstawał problem lojalności, prędzej targano się na własne życie niż zdobywało na nielojalność wobec Polski.
O przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldzie Tusku można powiedzieć wszystko, ale nie to, że reprezentuje Polskę. I dotyczy to byłego premiera rządu RP. Komisarz Elżbieta Bieńkowska nigdy po 16 listopada 2015 r. w Komisji Europejskiej nie dała po sobie poznać (ani po czynach, ani po wypowiedziach), że ma jakiekolwiek związki z Polską. Nic dziwnego, że 6 czerwca 2018 r. nie chciała odpowiadać na pytania dotyczące zastosowania wobec Polski art. 7 traktatu europejskiego ani odnoszące się do sporu z Komisja Europejską. Tusk i Bieńkowska uznają Polskę pod rządami PiS za nie-Polskę, czyli państwo, które nic ich nie obchodzi. Nawet w perspektywie odzyskania władzy przez partie, z której się wywodzą.
Nie dają żadnych sygnałów liczenia się z Polską rządzoną przez PiS polscy przedstawiciele w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu (Marek Safjan) oraz Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu (Krzysztof Wojtyczek). W 2018 r. Polskę atakuje jej 29 byłych przedstawicieli dyplomatycznych, którzy utworzyli Konferencję Ambasadorów RP. Dla nich Polska jest akceptowalna jedynie w takiej wersji, która ich wysłała na placówki. O kolejnych ambasadorach nie identyfikujących się z Polską., choć wciąż ją reprezentujących dowiemy się zapewne po ich odwołaniu.
Nie chce mieć nic wspólnego z tą Polską, jaka jest były prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński. Nie identyfikuje się z tą Polską – poprzez przyjmowane w niej prawodawstwo – I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf. Nie widać identyfikacji z obecną Polską po funkcjonowaniu rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara. Nie identyfikują się z obecną Polską eurodeputowani Platformy Obywatelskiej. A wręcz robią wszystko, żeby takiej Polsce dokopać, donieść na nią, negatywnie ocenić, zadbać o jej fatalny wizerunek za granicą. Nic dobrego o obecnej Polsce nie mają do powiedzenia jej dawni najwyżsi dowódcy wojskowi, z byłym Dowódcą Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Mirosławem Różańskim na czele. Tylko źle mówią o obecnej Polsce liczni twórcy i naukowcy, w ogromnej większości korzystający ze środków polskiego państwa.
Można by wymieniać kolejne osoby na wysokich stanowiskach lub świeżo po ich opuszczeniu, ludzi wpływowych i opiniotwórczych, którzy nie uznają obecnej Polski, choć nic jej nie brakuje w sensie prawnym i międzynarodowym, chociaż jej władze zostały wybrane absolutnie demokratycznie. Wystarczy, że uznają, iż to nie jest ich Polska. A wtedy całkowicie znika lojalność. Znika nawet neutralność. Jest tylko jeden wielki hejt, bluzg, donos, oszczerstwo, kłamstwo.
Każdy ma prawo myśleć o własnym państwie, co chce, ale reprezentanci tego państwa bądź jego beneficjanci mogliby się wysilić choćby na neutralność. Jest zresztą nie do pomyślenia, żeby przedstawiciel innego państwa zagrzał miejsce w unijnych instytucjach, gdyby zachowywał się tak jak Donald Tusk czy Elżbieta Bieńkowska. Jest nie do pomyślenia, by o własnym państwie po zmianie władzy wypowiadali się zagraniczni odpowiednicy Andrzeja Rzeplińskiego czy Małgorzaty Gersdorf. A już absolutnie kuriozalna i bezwarunkowo nieakceptowalna byłaby taka inicjatywa jak Konferencja Ambasadorów RP. Zasada jest prosta: nie fajda się własnego gniazda, a już na pewno zachowuje minimum lojalności oraz przyzwoitości. Dlatego zachowania części polskich elit są za granicą odbierane jako kompletnie kuriozalne oraz szkodliwe, i to nawet wtedy, gdy zainteresowanym mówi się coś innego, co wynika po prostu z dobrego wychowania.
Wszystkim bojownikom z Polską, a szczególnie Donaldowi Tuskowi i Elżbiecie Bieńkowskiej, warto przypomnieć, jak zachowali się na konferencji pokojowej w Paryżu (od 18 stycznia do 28 czerwca 1918 r.) reprezentujący Polskę premier i szef MSZ Ignacy Paderewski oraz delegat pełnomocny Roman Dmowski. Szczególnie ten drugi z ogromnym zaangażowaniem i poświęceniem walczył o polskie interesy, mimo że prawie wszystko dzieliło go z ówczesnym Naczelnikiem Państwa Józefem Piłsudskim. O nielojalności ambasadorów, dowódców czy szefów sądów i trybunałów na skutek demokratycznej zmiany rządów nie ma nawet co myśleć. Polska to było wspólne, bezcenne dobro, nawet mimo ogromnych politycznych różnic. A gdy powstawał problem lojalności, prędzej targano się na własne życie niż zdobywało na nielojalność, jak było z byłym premierem Walerym Sławkiem czy z generałem i ambasadorem Bolesławem Wieniawą-Długoszowskim. Ale do tego trzeba mieć honor.
źródło: wpolityce.pl