List Otwarty Dr Wandy Półtawskiej do wszystkich ludzi dobrej woli
W ostatnich latach, wypowiedzi Niemców i Żydów w sprawie odpowiedzialności za wybuch II Wojny Światowej przyzwyczaiły międzynarodową opinię publiczną do przyjęcia wspólnej narracji o współodpowiedzialności polskiego rządu i Polaków za holokaust.
74 lata po wojnie, w miejscach pamięci – KL Ravensbrück, Kl Auschwitz-Birkenau – wobec Polaków stosuje się represje. Nie mogą uczcić pamięci ofiar w sposób, jaki jeszcze do niedawna był stosowany i nie wzbudzał żadnych kontrowersji. Dzisiaj byli więźniowie i ich najbliższe rodziny nie mają prawa wejść na teren obozów z polskimi flagami – tak było podczas tegorocznych uroczystości 74. rocznicy wyzwolenia obozu Kl Auschwitz-Birkenau. Podobnie jest w obozie koncentracyjnym Ravensbrück. Na teren obozu nikt nie wejdzie z transparentem „German Death Camps. Not Polish. Remember”. Nie można mieć polskich flag ani opasek NSZ, które według niemieckiej prasy są antysemickie, bo dotyczą „żołnierzy współpracujących z faszystami”.
Manifestacja polskiego patriotyzmu, mówienie prawdy i domaganie się prawdy jest dzisiaj nie do przyjęcia. Doszło do kuriozalnej sytuacji, gdy bezpośrednich świadków ucisza się a głos daje ludziom, którzy nie byli uczestnikami wojny, natomiast bezkrytycznie przyjmuje się ich „świadectwa”.
Niemcy, odpowiedzialni za systemowe wymordowanie ponad 6 milionów ludzi – dzięki umowie ministerialnej, podpisanej w 2007 roku przez Radka Sikorskiego szefa MSZ i minister edukacji Katarzynę Hall z odpowiednimi urzędnikami po niemieckiej stronie – postanowili napisać wspólny podręcznik do historii. Teraz Polacy uczą się historii napisanej przez Niemców. Efekty widoczne są, min. na przykładzie wspomnianych obozów.
Dr Wanda Półtawska w przeddzień 74. rocznicy wyzwolenia KL Ravensbrück – znając szykany dyrektor niemieckiego obozu dla kobiet, także jako królik doświadczalny tego obozu napisała LIST OTWARTY, publikujemy go w całości:
dr Wanda Półtawska
więzień KL Ravensbrück nr 7709
operowana pseudomedycznie 1.08.1942
Dama Białego Orła Kraków,
Kraków, 10 kwietnia 2019 r.
LIST OTWARTY
PANI DR WANDY PÓŁTAWSKIEJ DO WSZYSTKICH LUDZI DOBREJ WOLI
Od 2011 roku kwiecień – decyzją Senatu RP – jest miesiącem pamięci o ofiarach niemieckiego, nazistowskiego obozu koncentracyjnego Ravensbrück, wyzwolonego pod koniec kwietnia 1945 roku.
Kwiecień to także miesiąc, w którym dokonano egzekucji 13 Polek z transportu z 22 września 1941 roku. Były wśród nich młode dziewczęta, harcerki. Zostały rozstrzelane 18 kwietnia 1942 roku w wąskiej uliczce między bunkrem a murem obozu, nazywanej Tottengang, bo na terenie obozu nie było jeszcze komory gazowej i krematorium. W miejscu ich śmierci w roku 1997 udało się wmurować tablicę pamiątkowa, która podczas swojego pobytu w Berlinie poświęcił papież Jan Paweł II. Została ona później zdemontowana, a na murze obozu umieszczono tablice narodowe, poświęcone więźniarkom z wszystkich krajów. Mamy i tam swoje miejsce. Dla polskiej pamięci ważna jest jednak i ta wąska uliczka, po której spłynęła krew rozstrzelanych 18 kwietnia Polek.
Dopiero teraz, po przeszło 70 latach, mówi się o tym, co działo się w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück, o losie więzionych tam kobiet i prowadzonych na Polkach z transportu warszawsko-lubelskiego pseudomedycznych eksperymentach. Historią Ravensbrück interesuje się teraz młodzież, która bierze udział w organizowanych konkursach. Teraz, kiedy ta nabierająca świadomości polska młodzież odwiedza dawny obóz, by uczcić pamięć więźniarek, pojawiają się głosy, że to polski nacjonalizm, który próbuje zawłaszczyć pamięć o Ravensbrück.
Patriotyzm to nie nacjonalizm! Pamięć o obozie najbardziej żywa jest w naszym kraju, bo wśród 132 tys. więzionych w obozie było 40 tys. Polek. Nie były to kobiety z łapanek, ale więźniarki polityczne, zatrzymywane za działalność konspiracyjną, przynależność do Armii Krajowej. Wywiezione do Ravensbrück były także kobiety z wyrokiem śmierci. Grupa Polek w Ravensbrück to były świadome patriotki, działające na rzecz obrony kraju. Przez wiele lat nie można było o tym wspominać. Nie wolno nam o nich zapomnieć.
Na początku 1945 roku dowiedziałyśmy się, że 5 stycznia ma zostać wykonana egzekucja ofiar pseudomedycznych eksperymentów, nazywanych „królikami doświadczalnymi”. Wtedy spisałyśmy swój testament. Żądałyśmy w nim utworzenia w Europie międzynarodowej szkoły, wychowującej młodych ludzi, którzy rozumiejąc wartość człowieczeństwa nie dopuściliby do wojny i zbrodniczych eksperymentów, jakich dokonywano na nas w Ravensbrück. Chciałyśmy, aby to, co było naszym losem, nigdy się nie powtórzyło.
Nikt nie rodzi się świętym ani zbrodniarzem, człowieczeństwo trzeba w sobie rozwijać. Od lat zajmuję się młodzieżą i przekazuję im prawdę okresu wojny. Moją troską jest, by młodzi byli ludźmi, bo ja w swoim życiu spotkałam nieludzkich mężczyzn i nieludzkie kobiety. Wojna się skończyła, ale jej skutki wciąż trwają. Najstraszniejszym z nich jest zaniżenie wartości życia, co widzimy w dramatach aborcji i eutanazji.
Powtórzę jeszcze raz. Patriotyzm to nie nacjonalizm, bo nie chodzi o to, by swój patriotyzm narzucać innym. To nie polityka. To szukanie własnej tożsamości. Dlatego trzeba zachować pamięć o tym, co było, żebyśmy umieli stawać po stronie dobra i piękna, a nie zła i nienawiści.