Syn Anny Walentynowicz o Wałęsie: „Gdybym był młodszy, pewnie bym mu obił mordę”

fot:youtube

Według Lecha Wałęsy, Anna Walentynowicz zrobiła więcej złego niż bezpieka. Taką refleksją b. prezydent zabłysnął wczoraj w TVN24. Co by pan mu odpowiedział?

Janusz Walentynowicz, syn śp. Anny Walentynowicz: Gdybym był młodszy, te 20-25 20-25 lat temu, pewnie bym mu obił mordę. Teraz pozostaje tylko politować się nad starym człowiekiem, który cierpi z powodu niespełnionych ambicji i tego, że wybrał życie w kłamstwie. Nawet znajduję w sobie jakieś współczucie wobec niego, gdy słyszę taki bełkot. A mówiąc z przymrużeniem oka, to mama rzeczywiście zrobiła więcej złego niż bezpieka, ale w takim sensie, że mówiła otwarcie, iż Wałęsa był „Bolkiem”, a bezpieka tego nie mówiła. Przy takim podejściu – Wałęsa miał rację.

W kwietniu w czasie debaty w Stoczni Gdańskiej Krzysztof Wyszkowski tak wspominał „Annę Solidarność”: „Ona od początku mówiła, że wyzwolenie państwa i narodu musi przebiegać nie tylko w wymiarze instytucjonalnym, ale również osobistym, czyli przez prawdę.” A dziś – w strachu przed tą prawdą – to ją obrzuca się błotem, sięgając po najpodlejsze kłamstwa.

Podpisuję się „ręcami i nogami” (jak mawiał Wałęsa) pod słowami Krzyśka. Tak faktycznie było. Zaś „nocna zmiana” miała na celu właśnie to, by broń Boże nie zostali ujawnieni wszyscy ci „Bolkowie”. Prawda miała zostać głęboko zakopana.

Na gdańskiej scenie widzieliśmy wczoraj Władysława Frasyniuka fetującego Aleksandra Kwaśniewskiego. Wspólnie krzyczeli radośnie: „We, free people!”. Jak pana mama traktowała blatowanie się swoich dawnych kolegów z opozycji z komunistami?

Była zażenowana, zła, rozczarowana. Zawiodła się na ludziach, z którymi wcześniej bardzo blisko współpracowała, którym ufała, a którzy okazali się zwykłymi koniunkturalistami.

30 lat po Okrągłym Stole część ludzi demokratycznej opozycji w PRL idzie w jednym szeregu z dawnymi aparatczykami PZPR-owskimi, pomaga im dostać się do europarlamentu. Kreślą wspólne wizje Polski, w której znajduje się miejsce na jakieś miazmaty federacyjne.

To co wczoraj słyszałem w czasie uroczystości w Gdańsku, przypomniało mi powiedzenie, że jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu rozum odbiera. Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia. Ludzie zapomnieli, że w 1138 r. było coś takiego jak rozbicie dzielnicowe i zapomnieli, co z tego wyszło. A opozycja dziś chce doprowadzić do takiej samej sytuacji – porozbijać Polskę, rozczłonkować tylko po to, by w tych miejscach gdzie będą mieli absolutną większość, znów dorwać się do koryta. To karygodne działanie na szkodę państwa i ludzi.

Rozmawiał Marek Pyza

źródło: wpolityce.pl