Tej nocy cofniemy zegarki o godzinę – z 3.00 na 2.00. Być może to ostatni raz, kiedy musimy przejść z czasu letniego na zimowy. PSL chce odejść od tego zwyczaju i zapowiada projekt. Tego samego oczekuje Parlament Europejski.
Zmiana czasu funkcjonuje już od kilkudziesięciu lat. Nie tylko w Polsce, ale w wielu krajach na świecie.
– Bardzo ładna nazwa tego okresu w języku angielskim: „Day Light Saving Time”, czyli czas oszczędzający światło dzienne. Chodziło o to, żeby okres aktywności ludzkiej odbywał się wtedy, kiedy jest jasno, żeby nie musieć używać energii elektrycznej – wyjaśnił Waldemar Ogłoza z Planetarium Śląskiego.
Czas z letniego na zimowy zmienimy już tej nocy. Z godziny trzeciej na drugą.
– Zimą wracamy do naszego docelowego czasu, który nam zapewnia to, że maksymalna jasność jest mniej więcej w południe, czyli w środku aktywności słonecznej – tłumaczył Waldemar Ogłoza.
Jednak już niedługo zmiana czasu może zostać zniesiona. Do takiego rozwiązania przychylił się w ubiegłym roku Parlament Europejski. Na poziomie krajowym zabiega o to Polskie Stronnictwo Ludowe.
– To nasz europoseł Adam Jarubas przeprowadził tę zmianę w Parlamencie Europejskim i dzięki temu to w ogóle jest możliwe – zaznaczył Władysław Bartoszewski, poseł PSL.
Ludowcy już w ubiegłym roku zabiegali o zniesienie obowiązku zmiany czasu. Projekt pozytywnie zaopiniowała nawet sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych, ale ostatecznie rząd odrzucił projekt PSL-u, powołując się na unijne przepisy. Teraz, po decyzji europarlamentu, państwa członkowskie są zobowiązane do odejścia od zmiany czasu.
– To nie jest kwestia partyjna. To jest kwestia ekonomiczna, ale też zdrowia rodaków, bo wszystkie badania lekarskie wykazują, że taka zmiana czasu jest niedobra dla ludzi – argumentował Władysław Bartoszewski.
PSL wnosi, by pozostać na czasie letnim. Decyzja powinna zostać oddana pod dyskusję – stwierdził Norbert Kaczmarczyk, poseł PiS.
– Wielu naukowców mówi, że ten czas powoduje zwiększenie ilości chorób serca, zawałów na całym świecie nawet o kilka procent. Nie widać tego gołym okiem, natomiast intensywność pracy polega na tym, że mamy mniej czasu na odpoczynek – dodał Norbert Kaczmarczyk.
Coraz mniej czasu także na dyskusję. Według unijnej dyrektywy, ostatnia zmiana czasu w Europie miałaby nastąpić w przyszłym roku.
TV Trwam News