Pierwsze, najbardziej medialne ofiary czystek w Platformie – zawieszeni Michał Kamiński i Jarosław Wałęsa – postanowili dać upust swoim emocjom i w wywiadach (odpowiednio dla „Wprost” i „Newsweeka”) ponarzekali na władze partii, sytuację w PO i, rzecz jasna, zły PiS.
Ale po kolei. Rozpocznijmy od „Misia” Kamińskiego i zawieszenie go z powodu tego, że nie zgłaszał władzom partii programów telewizyjnych, do których chodził.
To nie jest dziecinada, a my nie jesteśmy w piaskownicy. Uważam, że niepotrzebnie mnie zawieszono. Można było ze mną porozmawiać i inaczej to załatwić
— żali się Kamiński.
I dodaje, że ma pomysł na funkcjonowanie Platformy i jej pełen sukces. Skręt w lewo, choć sam dystansuje się od tego pojęcia. A w szczegółach?
Uważam, że istotnym elementem tożsamości opozycji powinien być sprzeciw wobec modelu funkcjonowania Kościoła w Polsce zaproponowanego przez PiS i wprowadzenia do życia publicznego elementów klerykalizacji
— zaznacza Kamiński.
I przyznaje, że w Platformie są wzajemne pretensje i niesnaski:
Napawa mnie otuchą, że znalazło się tyle osób, które stanęły po mojej stronie. To była dla mnie przyjemna niespodzianka, tym bardziej że nikogo o to nie prosiłem. (…) Jeżeli uważają, że szkodzę, to zawsze mnie można wyrzucić. (…) Uważam, że Sienkiewicza, Nowaka i Sikorskiego brakuje w polskiej polityce
— wylicza niemal na jednym oddechu.
Jeszcze dalej w krytyce poszedł Jarosław Wałęsa.
Syn byłego prezydenta przyznaje, że jego spotkanie z Grzegorzem Schetyną nie należało do najłatwiejszych.
Nasze spotkanie było trudne, momentami wręcz nieprzyjemne, ale wydaje mi się, że trochę się zrozumieliśmy
— czytamy.
Wałęsa nie ma złudzeń co do przyszłości swojej (jeszcze swojej…) partii:
Największym zagrożeniem dla Platformy jest podział. Może dojść do separacji kilku czy kilkudziesięciu posłów. Może nastąpić transfer do Nowoczesnej albo powstać zupełnie nowy klub parlamentarny
— ocenia.
Sam nie podjął jeszcze decyzji, czy pozostanie w szeregach Grzegorza Schetyny. Decyzję ma podjąć we wrześniu. Ale panu Jarosławowi marzy się chyba coś więcej. Pytany o liderów KOD, odpowiada:
Jeśli będzie potrzebowała Polska [Wałęsy jako lidera KOD – dop. wP], to oczywiście
— zaznacza Wałęsa junior.
I dodaje, że spodziewa się licznych prowokacji ze strony władzy PiS.
Zacznie się wielka wendeta przeciwko PO, Nowoczesnej, działaczom KOD, przedstawicielom biznesu, nowym niepokornym, czyli dziennikarzom krytycznym wobec PiS. (…) Boję się o ojca. Ma swoje lata, słabe serce. Boję się, ze te ataki odbiją się na jego zdrowiu. Chciałbym, żeby się nie załamywał
— czytamy.
Sypie się nam Platforma na naszych oczach. Kamiński w swoją stronę, Wałęsa w swoją, a Schetyna jeszcze gdzie indziej… Czy to początek końca tej maszyny?