Adam Michnik krąży po Polsce. Zawitał też do Piaseczna, aby pogadać z działaczami KOD. Podczas spotkania jednak wydarzyło się coś niespodziewanego. Młody mężczyzna poprosił szefa „Wyborczej”, aby… pozdrowił brata. Nic więcej. To jednak wystarczyło, aby Michnik i KOD-ziarze wpadli w szał. Jedna z kobiet chciała nawet „dawać w pysk”.
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” jeździ po kraju, aby osobiście straszyć Polaków rządami PiS. Pismo przez niego sprzedawane czyta coraz mniej osób, woli więc chyba osobiście opowiadać o rzekomo zagrożonej demokracji. Jedno z takich spotkań, organizowane przez Komitet Obrony Demokracji, odbyło się niedawno w Piasecznie. Co ciekawe, w gmachu tamtejszego Urzędu Miasta i Gminy. To też ciekawy wątek, ale o nim kiedy indziej.
Spotkanie prowadziła Renata Kim, dziennikarka „Newsweeka”, gościem Adam Michnik, a na sali KOD-iarze. Można więc łatwo się domyślić jaki przebieg miała dyskusja. A jednak wydarzyło się coś niespodziewanego. Warto obejrzeć nagranie udostępnione przez serwis pulskonstancina24.pl
Około 17 minuty widać młodego mężczyznę, który zmierza do wyjścia. Zresztą zwraca się do szefa „Wyborczej”: „do widzenia, panie Adamie”.
Po sekundzie dodaje jednak: „pozdrowi pan brata”. Nic więcej, ale wystarczyło…
Michniak najpierw zdębiał. Gdy odzyskał głos zdołał jedynie wymyślić: „wie pan co, jest pan po prostu głupim chamem”.
KOD-iarzom znacznie dłużej zabrało zrozumienie co się stało. Za to, gdy wreszcie załapali, wykazali się gorliwością. A nawet agresją. Zwłaszcza pewna „dama” siedząca w pierwszym rzędzie. Zerwała się z krzesła, podbiegła do grupki młodych mężczyzn, wrzeszcząc: „jednemu chociaż dam w pysk”.
Dlaczego Michnika tak zabolała przypomnienie brata? Chodzi o Stefana Michnika, stalinowskiego sędziego, który wydawał wyroki śmierci na polskich bohaterów. Nigdy nie poniósł odpowiedzialności. O tym zbrodniarzu wielokrotnie pisał Tadeusz Płużański.
Obecnie Stefan Michnik przebywa za granicą.
źródło: niezalezna.pl