Kluczowymi dniami kampanii przed drugą turą okażą się czwartek i piątek. Na wynik wyborów może wpłynąć niestety to, co się wydarzy na ulicach, np. atak terrorystyczny
— mówi Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów, konsultant strategii marketingowych pracujący w Polsce i we Francji w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Dlaczego kandydat na prezydenta Francji Emmanuel Macron tak mocno atakuję Polskę?**
Eryk Mistewicz: Polska jest mu potrzebna do zdefiniowania różnic. W drugiej turze kampanii wyborczej wydarzeniem, które mocno rezonuje jest dialog na odległość prowadzony pomiędzy Macronem, a Le Pen dotyczący fabryki Whirlpoola w Amiens, zamykanej i przenoszonej do Polski. Polska znalazła się w ogniu kampanii w sposób niezawiniony, tylko dlatego, że odnosi sukcesy, przyciąga inwestycje. Macron potrzebuje zastępczego wroga i próbuje zdefiniować go. Robi to nieumiejętnie. Coraz więcej Francuzów ma świadomość, że w Polsce są niższe podatki, a poziom zabezpieczenia społecznego, czy choćby jakość podstawowej opieki dentystycznej jest wyższa niż we Francji. Do tego kwestie bezpieczeństwa, jesteśmy bezpiecznym, spokojnym, dobrze rozwijającym się krajem. A kryzys nad Sekwaną pogłębiły rządy socjalistów.
Co pan sądzi o słowach Macrona, który powiedział, że „przyjaciółmi pani Le Pen są reżimy Orbana, Kaczyńskiego i Putina”?
Ta wypowiedź służą mobilizowaniu jego elektoratu, szczególnie wyborców lewicy, którzy od wielu lat są przeciwnikami Frontowi Narodowemu. Oczywiście, to wypowiedź całkowicie fałszywa, nie opiera się na żadnych realnych przesłankach. Fałszywka medialna w wykonaniu kandydata, wrzutka, fake news.
Sondaże wskazują, że poparcie dla Macrona po pierwszej turze spadły z 72 do 57 proc.
Te wybory na pewno jeszcze nie są rozstrzygnięte. Nie przywiązywałbym wielkiej wagi do sondaży ekscytujących media. W Paryżu dla analityków ważniejsze są są pogłębione badania socjologiczne, które pokazują, na jak dużą grupę może liczyć Macron na realnych wyborców – szczególnie przy niskiej frekwencji. Z badań wynika, że Macron ma 20 proc. zdeterminowanych wyborców, zaś 80 proc. tych, którzy mówią, że na niego zagłosują, zrobią to, aby wybrać mniejsze zło, żeby Marine Le Pen nie została prezydentem. Z tych 80 proc. tylko 40 proc. jest zdeterminowane, żeby pójść w najbliższą niedzielę głosować. Wyniki tych wyborów, szczególnie, że rozmawiamy cztery dni przed drugą turą, nie są rozstrzygnięte. Nie jestem w stanie przesądzić, kto wygra drugą turę wyborów we Francji. Mam nadzieję, że niezależnie od decyzji wyborczej nie ucierpią na tym relacje Francja – Polska, nie ucierpią jeszcze bardziej.
Jak może potoczyć się kampania wyborcza w ostatnich dniach przed drugą turą wyborów, która odbędzie się w niedzielę 7 maja?
Kluczowymi dniami kampanii przed drugą turą może być czwartek i piątek. Na wynik wyborów może wpłynąć to, co się wydarzy na ulicach, np. niestety atak terrorystyczny. Wszyscy są na to tu gotowi. To mieściłoby się w logice tej kampanii wyborczej, która jest kampanią wysokiego ryzyka, prowadzoną w czasie stanu wyjątkowego, który obowiązuje we Francji od półtora roku.
W kampanii wyborczej pojawia się również temat zerwania przez Polskę umowy na śmigłowce caracal. Siostrzenica Marine Le Pen, Marion Maréchal-Le Pen powiedziała, że „Polska zerwała kontrakt na 50 helikopterów, by bronić polskich miejsc pracy. Jak się chce, to się da”.
Cóż, widać, że w trakcie kampanii wyborczej zmienił się stosunek Frontu Narodowego i Marine Le Pen do Polski. Od krytykowania Polski i Polaków, od opodatkowania dodatkowymi kwotami Polaków pracujących we Francji, od krytykowania firm, które się przenoszą z Francji do Polski. Nagle Marine Le Pen z osoby, która Polaków nie lubi zaczęła się jawić jako polityk szanująca twarde stanowisko wyrażane przez Polaków. I znów: cel kampanijny. Ja zaś chciałbym, aby było już po wyborach i aby nie zepsuły one relacji między naszymi krajami.
Nicolas Dupont-Aignan kandydat na prezydenta Francji, który odpadł w pierwszej turze wyborów wezwał republikanów do głosowania na Marine Le Pen i wystąpił na jej meetingu. Powiedział „miałem wybór między Francją, a finansjerą. Wybrałem Francję”. Jakie znaczenie będzie miało jego poparcie dla szefowej Frontu Narodowego?
Nicolas Dupont-Aignan uzyskał w pierwszej turze wyborów 4,7 proc., zdobył ponad milion głosów. Trudno jest jednak powiedzieć o takim przekazywaniu głosów, kandydat nie jest właścicielem swoich głosów. O ile Marine Le Pen wskazała go jako kandydata na premiera, to Macron w rozmowie dziś ramo w BFM TV robił wszystko, aby nie wskazać Manuela Vallsa czy Francoisa Hollande’a jako kandydata na przyszłego szefa rządu, bo takie pomysły się również w jego otoczeniu pojawiają.
Każda kampania ma swoją specyfikę, często później emocje się uspokajają i wszystko wraca do normy.
Miejmy nadzieję, że to nie pójdzie za daleko, że razy zadawane w kampanii nie zniszczą tego co nasze kraje, ale też Francuzów i Polaków łączą. Obie strony rozumieją, że jest kampania wyborcza, a w kampanii wolno więcej. Czasem się jednak może okazać, że obie strony poszły za daleko i nie wiedzą co z tym zrobić. Na pewno warto w te dni robić wszystko i przypominać to, co łączy a niekoniecznie nas dzieli.
źródło: wpolityce.pl