Wolałbym, żeby mi dali arszenik albo strzelili w łeb, niż gdybym 27 lipca 2017 roku, po 42 latach stracił mieszkanie, powiedział wyrzucony ze swojego mieszkania były mieszkaniec, dwukrotnie sprzedanego budynku przy ul. Ślicznej. Obecna właścicielka bloku skutecznie eksmituje najstarszych, najsłabszych i najuboższych lokatorów.
Ich problem zaczął się po transformacji ustrojowej, na przełomie lat 80-90 ubiegłego wieku a opowiedziała o tym, red. Ana Tuz w Paśmie Zdarzeń u red. Alberta Bystrońskiego.
Pracownicy dużych wrocławskich zakładów przemysłowych przez długie lata wpłacali na swoje książeczki mieszkaniowe określone kwoty, innym kadry ściągały z poborów. Czekali latami. Zanim otrzymali klucze do swojego M, musieli dopłacić po około 20 tys.zł. a także półroczną kaucję. W latach 70-tych były to ogromne sumy, tak samo jak ogromny popyt na własny kąt. Blok przy ul. Ślicznej budowało kilka zakładów pracy, tzw. koalicja przedsiębiorstw, dlatego obok siebie mieszkali robotnicy, milicjanci, nauczyciele.
Dramat zaczął się niemal 30 lat wcześniej. Bez wiedzy mieszkańców jeden z zakładów przejął w całości blok razem z gruntem. Kilka lat później sprzedał go, z lokatorami i gruntem. Rozpoczęły sie podwyżki czynszów i eksmisje. Część lokatorów nagle zmarła.
Lokatorzy występowali do wszystkich opcji politycznych w Polsce i wszyscy obiecywali pomoc. Nikt, nigdy nic nie zrobił w ich sprawie, obiecywali tylko przed wyborami…, mówi jeden z poszkodowanych i walczących w sądzie o prawo do mieszkań dla pokrzywdzonych i oszukanych przez polskie państwo, dzisiaj już starszych ludzi.
Mieszkańcy mówią
Jak najszybciej naprawić to, co się jeszcze da naprawić.
W mojej klatce umarło dużo ludzi, ja jestem ostatni.
Takie prawo złodziejskie jest w Polsce że, lichwiarze rządzą.