908 lat temu, 24 sierpnia 1109 roku, rozpoczęło się oblężenie Głogowa. Przez kilka tygodni mieszczanie dawali bohaterski odpór najeźdźcom i nie ugięli się nawet w obliczu osobistej tragedii.
W 1109 roku król niemiecki Henryk V napadł na Polskę. Pretekstem do najazdu była sprawa Zbigniewa. Był to polski książę dzielnicowy, wypędzony z kraju przez swojego przyrodniego brata Bolesława III Krzywoustego. Chcąc odzyskać panowanie przynajmniej nad częścią państwa, zwrócił się z prośbą o pomoc do władcy Niemiec. Ten starał się wówczas o godność cesarską i dążył do poddania państw Europy Środkowej swojej władzy. Zażądał od Bolesława zapłacenia trybutu i przyjęcia z powrotem Zbigniewa, który miał otrzymać swoją dzielnicę. Polski książę odparł:
Jeżeli pieniędzy naszych lub rycerzy polskich żądasz tytułem trybutu, to mielibyśmy się za niewiasty, a nie za mężów, gdybyśmy wolności swej nie bronili. Do przyjęcia zaś buntownika lub do podzielenia się z nim niepodzielnym królestwem nie zmusi mnie przemoc żadnej [obcej] władzy, a chyba tylko jednomyślna rada moich [doradców] i swobodna decyzja mojej własnej woli. (…) Zatem bacz, komu grozisz: jeśli zaczniesz wojnę, znajdziesz ją! – czytamy w kronice Anonima zwanego Gallem.
Urażony Henryk V zebrał rycerstwo niemieckie (głównie saskie i bawarskie) i czeskie (Czesi byli podówczas wiernymi sojusznikami Niemców), po czym najechał na ziemie polskie. Działania wojenne toczyły się na Śląsku. W dniu 24 sierpnia armia królewska stanęła pod Głogowem. Henryk zażądał poddania miasta. Mieszczanie poprosili o kilka dni do namysłu. W tym czasie mieli posłać gońców do Bolesława z pytaniem, co czynić. Rękojmią porozumienia byli zakładnicy, których głogowianie przekazali Niemcom. Książę Bolesław zakazał poddawać grodu pod groźbą śmierci:
Lepiej będzie i zaszczytniej, jeśli zarówno mieszczanie, jak zakładnicy zginą od miecza za ojczyznę, niż gdyby, kupując zhańbiony żywot za cenę poddania grodu, mieli służyć obcym – czytamy w kronice.
Wobec tego Niemcy i ich czescy sojusznicy przystąpili do oblężenia. Aby złamać wolę walki obrońców, do maszyn oblężniczych przywiązano… zakładników. Wśród nich znalazł się syn komesa grodowego (zarządcy miasta) i dzieci znaczniejszych głogowian. Tyle było warte słowo niemieckiego władcy. Jednak Polacy nie ugięli się. Nie oszczędzili swoich, miotając strzały i kamienie. Walka była zacięta. Kronikarz poświęcił opisowi bitwy sporo miejsca:
Zewsząd zatem przypuszczono szturm do grodu i z obu stron podniósł się krzyk potężny. Niemcy nacierają na gród, Polacy się bronią, zewsząd machiny wyrzucają głazy, kusze szczękają, pociski i strzały latają \v powietrzu, dziurawią tarcze, przebijają kolczugi, miażdżą hełmy; trupy padają, ranni ustępują, a na ich miejsce wstępują zdrowi. Niemcy nakręcali kusze, Polacy – machiny oprócz kusz; Niemcy [wypuszczali] strzały, Polacy – pociski oprócz strzał; Niemcy obracali proce z kamieniami, Polacy kamienie młyńskie z zaostrzonymi drągami. [Gdy] Niemcy, osłonięci przykryciem z belek, usiłowali podejść pod mur, Polacy sprawiali im łaźnię płonącymi głowniami i wrzącą wodą. Niemcy podprowadzali pod wieże żelazne tarany, Polacy zaś staczali na nich z góry koła, nabijane żelazem; Niemcy po wzniesionych drabinach pięli się w górę, a Polacy nabijali ich na haki żelazne i podnosili w powietrze.
Jednocześnie walki toczyły się na zapleczu królewskiej armii, którą działaniami partyzanckimi nękał Krzywousty. Wreszcie po kilku tygodniach zniechęcony król Henryk ustąpił. Zwinął oblężenie i ruszył w stronę Wrocławia, atakowany raz po raz przez wojska polskie. Głogów został obroniony.
Artykuł powstał dziwki pomocy Fundacji KGHM Polska Miedź