Choć podróżowali po cały świecie to właśnie w Karpaczu kupili dom i postanowili wychowywać dzieci. Małgorzata Grzegorzewicz-Rodek i Wojciech Rodek – to wyjątkowi Dolnoślązacy, którzy stanęli na drodze niszczącym kurort deweloperom.
Jak już wielokrotnie pisaliśmy w „Dodatku Dolnośląskim” Karpacz to miasto, które niszczą deweloperzy. Mieszkańcy kurortu łączą siły, aby chronić jego urok – przyrodę i zabytki. Niedawno jeden z deweloperów postanowił wybudować ok. 60 domków ze 130 apartamentami przy ul. Partyzantów. Tuż obok mieszka wyjątkowe małżeństwo – Małgorzata Grzegorzewicz-Rodek i Wojciech Rodek, którzy kilka lat temu postanowili przeprowadzić się do Karpacza. Wcześniej wraz z dziećmi podróżowali, bo tego wymaga ich zawód. Małgorzata Grzegorzewicz-Rodek to obecnie solistka Polskiej Opery Królewskiej. Brała udział w prestiżowych festiwalach na całym świcie – odbyła tournee po wielu krajach Europy i Azji. Wojciech Rodek dyrygował wieloma zespołami symfonicznymi. Od 2005 r. związany jest z Filharmonią Lubelską jako dyrygent i dyrektor artystyczny. Był m.in. kierownikiem muzycznym Gliwickiego Teatru Muzycznego i dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego w Łodzi. Przygotowywał premiery dla Theatre Montansier w Wersalu i występował w najważniejszych salach koncertowych na naszym kontynencie.
Jak podkreślają – przed przeprowadzką do Karpacza dokładnie sprawdzili miejscowy plan, bo zależało im, aby mieszkać w cichym i spokojnym miejscu.
– A teraz, tuż obok naszego płotu ma powstać boisko i ulica gdzie do 60 domków ze 130 apartamentami będzie przejeżdżać ok. 200 samochodów – mówili lokalnym mediom kilka miesięcy temu.
Państwo Rodek postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Wraz z mieszkańcami wynajęli prawnika, zwrócili się do samorządowców. Na efekty ich działań nie trzeba było długo czekać.
Najpierw stanowisko zajął Karkonoski Park Narodowy, którego dyrektor Andrzej Raj zaznaczył, że tereny na których ma powstać inwestycja pozostają w bezpośrednim otoczeniu otuliny parku i obszaru Natura 2000. Później konserwator zabytków z Jeleniej Góry wydał postanowienie, w którym stwierdził, że planowana inwestycja jest sprzeczna z zapisami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Karpacza. Następnie starosta jeleniogórski powiadomił też mieszkańców ul. Partyzantów o nałożeniu na inwestora obowiązku uzgodnienia inwestycji z Regionalnym Dyrektorem Ochrony Środowiska, aby zbadać czy będzie miała wpływ na obszar Natura 2000. Dzięki działaniom państwa Rodek działania dewelopera wstępnie udało się zablokować. Ale zapowiadają, że nie zamierzają odpuszczać. W Karpaczu mimo braku pozwoleń powstało już wiele podobnych obiektów.
Zostajemy na stałe w Karpaczu
Małgorzata Grzegorzewicz-Rodek i Wojciech Rodek mieszkają w Karpaczu od czterech lat. Jak podkreślają – przeprowadza była najlepszą decyzją w ich życiu. Nie mogą jednak patrzeć, jak ich piękne górskie miasteczko niszczą deweloperzy, z którymi nie radzi sobie ani konserwator zabytków ani lokalne władze. To przede wszystkim dzięki działaniom państwa Rodek, deweloperzy zaczynają mieć w mieście pod górkę.
– Mieszkamy w Karpaczu już cztery lata. Wszystko dzięki pani dyrektor Filharmonii Dolnośląskiej – Zuzannie Dziedzic, która zaprosiła mnie do pracy dokładnie wtedy, kiedy szukaliśmy miejsca, w którym nasze dzieci mogłyby pójść do szkoły, a my wreszcie osiąść na dłużej – mówi nam Wojciech Rodek. – Zawsze marzyłem o górach, żona dała się przekonać. To była dla nas jedna z najlepszych decyzji w życiu, nie chcemy się już nigdzie przenosić – podkreśla znany dyrygent. – Zawód artysty wymaga ciągłych podróży i to jest najtrudniejsze. Nasze wspaniałe dzieci Julia i Seweryn potrzebują obecności rodziców i dlatego staramy się planować nasze koncerty naprzemiennie, tak aby ktoś mógł być zawsze z nimi. Dopóki nie rozpoczęli nauki to towarzyszyli nam nieustannie. Seweryn był na pierwszym koncercie w wieku dwóch miesięcy, a Julia mając półtora miesiąca odbywała swe pierwsze dalekie podróże. Zwiedzili z nami Europę i Azję, widzieli dziesiątki przedstawień i koncertów. Teraz na szczęście możemy pozwolić sobie na większą stabilizację – zauważa i dodaje, że jest zdeklarowanym domatorem. – Najchętniej dyrygowałbym w domu! – mówi. – Od niedawna Małgosia jest solistką Polskiej Opery Królewskiej w Warszawie i musi tam spędzać mnóstwo czasu. Ja prowadzę klasę dyrygentury we wrocławskiej Akademii Muzycznej, więc mam trochę bliżej. Poznaliśmy się mieszkając w bursie, czyli jesteśmy nieustannie razem od ponad ćwierć wieku! Lubię nowe wyzwania, w swoim zawodzie doświadczyłem już wszystkiego: muzyki symfonicznej, opery, baletu, musicalu. Żona specjalizuje się w repertuarze barokowym, klasycznym i współczesnym. Muzyka wypełnia nam każdą chwilę. To wielki przywilej móc tak intensywnie poświęcić się swojej pasji – podkreśla. W Karpaczu poznaliśmy wspaniałych ludzi – mówi i zwraca uwagę na problemy miasta: – Mamy nadzieję, że agresja kapitalizmu nie zniszczy wyjątkowości tego miejsca. Przyroda powinna wyznaczać nam granice, których przekroczyć nie wolno. Nie wszystko da się naprawić – dodaje.
W akcję ratowania Karpacza włączyła się też wiceminister kultury i dziedzictwa Magdalena Gawin – generalny konserwator zabytków, która spotkała się w Warszawie ze Stowarzyszeniem Ochrony Krajobrazu i Architektury Sudeckiej działającym na terenie Karpacza. Wiceminister zapewniał, że dołoży wszelkich starań, aby pomóc uratować zabytkowy charakter kurortu.
Dodatek Dolnośląski
Gazeta Polska Codzienie
chcieli mieszkać w cichym i spokojnym miejscu i wybrali Kapacz … no szkoda że nie Zakopane . Zarty jakieś – zwyczajne szmalowe sobki które nie chcą motłochu w sąsiedztwie bo są przecież z opery – żałosne
Jesteś mieszkańcem Karpacza? Chyba nie, skoro popierasz notoryczne oszpecanie mojego, kiedyś pięknego miasta.
Znam to miejsce, kompletnie zaniedbane, opuszczone, jak by wojna tam przeszła. Spalona do połowy Leśniczówka, walące się pod lasem kempingi, wyludnione zaniedbane domy. To jest taki piękny krajobraz? Nie lepiej jak by tam cywilizacja wkroczyła i zamieszkali ludzie. Państwo Rodek jak nie lubią towarzystwa bliznich mogli wybudować się w Koziej Wólce a nie w Karpaczu. Kiedyś było tam boisko dla wszystkich mieszkańców i nikt nie pytał czy mieszkańcom to odpowiada, stawiając na boisku dom.