Prof. Kik: „Tyszkiewicz to wynik ograniczonego wyboru wewnętrznego w PO. Partia kręci się w kręgu samych swoich”

Jeżeli w społeczeństwo pójdą pierwsze wyroki, dopiero wtedy grupa pęknie. Okarze się, że  nie ma czegoś takiego jak bezkarność i zaczną się rwać szeregi. Na razie dopóki nikt nie został skazany i póki można stosować zasadę, że to polityczna robota przeciwnika politycznego, bo  zarzuty są  jeszcze nieudowodnione, mamy do czynienia ze zbiorową lojalnością aktywów partyjnych. Stawiają wyżej interes partii, niż interes kraju, koncentruje się na obronie członków tego porozumienia

—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl historyk prof. Kazimierz Kik, politolog.

 

wPolityce.pl: Robert Tyszkiewicz zastąpi Stanisława Gawłowskiego na stanowisku p.o. sekretarza generalnego PO. Nie jest to mielenie starego, bo przecież Tyszkiewicz był autorem kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego, którą ten w 2015 roku przegrał?

Kazimierz Kik: Platforma jest ostatnimi czasy partią kadrowo hermetyczną. Jest ona coraz mniej liczna, z coraz mniejszym zestawem aktywu, który można pokazać. Jeżeli chodzi o ludzi, to mają nieduży margines swobody. Ponadto jest to partia wewnętrznego zaufania, czyli układów wewnętrznych. Stąd też bardzo ograniczone grono do wyboru, ponieważ to musi być zawsze osoba zaufania zespołu kierowniczego. Dziś PO znajduje się w trudnym momencie, ponieważ musi zewrzeć szeregi, ale ponieważ musi to zrobić jednocześnie w obronie swoich, to dopływ nowych sił, które chciałyby uczestniczyć w tym zwieraniu szeregów jest niewielki. I dlatego też Tyszkiewicz to wynik ograniczonego wyboru wewnętrznego w PO. Partia kręci się w kręgu samych swoich. Ona jest na to skazana.

Dlatego deklarują, że będą stali murem za Gawłowskim mimo iż w uzasadnieniu jego aresztowania sąd wyraźnie stwierdził, że „obawa matactwa i wpływania na przebieg postępowania jest realnie uzasadniona”?

Tak. Ta obrona swoich wynika z zamknięcia się na zewnątrz. Myślę, że do działaczy PO nie dociera w pełni świadomość, że może i kierowali się dobrymi intencjami, ale takimi jest piekło wybrukowane. Oprócz dobrych intencji trzeba mieć jeszcze ludzi profesjonalnie przygotowanych do pełnienia funkcji. Natomiast w Polsce, zwłaszcza w partiach liberalnych istnieje pewna wspólnota ideowa ludzi myślących w kategoriach rynkowych, a zatem kierujących się motywacjami ekonomicznymi w swojej aktywności. Ta zbiorowa obrona każdego ze swoich jest wynikiem lęku każdego z nich, że jego też to może dotknąć. To  swoisty wyraz nieczystego sumienia.

Trudno się temu dziwić, skoro wypływa coraz więcej afer dotyczących PO.

Tak. I z tego leku wynika potrzeba wzajemnej lojalności, twardego stawiania oporu. Oni wiedzą, że jeżeli odpuści się na jednym odcinku, to wiadomo, że ktoś będzie następny. Jeżeli w społeczeństwo pójdą pierwsze wyroki, dopiero wtedy grupa pęknie. Okarze się, że  nie ma czegoś takiego jak bezkarność i zaczną się rwać szeregi. Na razie dopóki nikt nie został skazany i póki można stosować zasadę, że to polityczna robota przeciwnika politycznego, bo  zarzuty są  jeszcze nieudowodnione, mamy do czynienia ze zbiorową lojalnością aktywów partyjnych. Stawiają wyżej interes partii, niż interes kraju, koncentruje się na obronie członków tego porozumienia.

A mogą zrobić coś innego?

Mogą się tylko poddać, albo rozwiązać partię. Mleko się rozlało, 8 lat rządzili. Okazuje się, że w tym rządzeniu brakowało po pierwsze profesjonalizmu, po drugie etyczności, po trzecie moralności i po czwarte poczucia służbie państwu, bo raczej dominowała służba partii. Przez ostatnie 28 lat brakowało w polityce polskiej czegoś takiego, jak odpowiedzialność za błędy w niej popełnione. W związku z tym utrwaliło się w klasie politycznej, zwłaszcza ugrupowań liberalnych, prorynkowych, poczucie bezkarności. A w poczuciu bezkarności poczucie wzajemnej lojalności w  grupie. I to jest ten syndrom.

I to tak dalej będzie trwało w PO?

Do czasu wspomnianych wyroków. Na razie grupa jest przeświadczona, że tak będzie dalej. Ja nie twierdzę, że wśród nich są ludzie, którzy umyślnie, ze złą wolą podchodzili do kierowania państwem. Nie, tak wyszło, bo działania były nieprofesjonalne, w związku z tym zlekceważono pewne rzeczy, lub czegoś nie dopatrzono. A jeżeli kierownictwo jest nieprofesjonalne, to pracownicy średniego i wyższego szczebla różnych instancji poczynają sobie jak chcą.

Nie bez powodu są te wszystkie zatrzymania i aresztowania w ostatnim czasie.

Tak, one wynikają z tego, że teraz nagle sprawdzając papiery widzimy, że tam nie było logiki. Ponadto istniała bardzo zła praktyka: kto nie spełnił oczekiwań na jakimś stanowisku był przenoszony na inne, równie odpowiedzialne, gdzie też się nie sprawdzał. Jeżeli ujawniła się teraz masowość tego zjawiska, to starty z tego są ogromne i prawdopodobnie na ślepo można zanurzać ręce w tym stawie i w każdej znajdzie się ryba.

źródło: wpolityce.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj