Feminizm nie musi mieć naukowych podstaw. To trochę jak wiara, jak chrześcijaństwo, którego wyznawcy nie muszą znać teologii, by wierzyć, że wszyscy ludzie są równi i że nie masz Greka, Żyda, Rzymianina— mówi w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” reżyserka Agnieszka Holland.
W rozmowie z Magdaleną Środą reżyserka podzieliła się swoją opinią na temat sytuacji osób homoseksualnych, Jej zdaniem powinny mieć one prawa nie tylko do zawierania małżeństw, ale również adopcji dzieci.
Adoptowane dziecko w takiej rodzinie jest szczególnie upragnione i bardzo kochane. Czytałam sporo badań na ten temat, mam w Stanach Zjednoczonych homoseksualnych przyjaciół, którzy adoptowali dzieci. Są szczęsliwi, dzieci się dobrze rozwijają. Nie ma w tym nic złego
—uważa Holland. Jak dodaje, „zła jest przemoc, brak miłości, przymus rodzenia”.
Zdaniem reżyserki przyzwolenie dla zachowań homoseksualnych rośnie w Polsce z roku na rok, na co wpływ miały m.in. produkcje filmowe ocieplające wizerunek gejów.
Sami geje nauczyli się też otwarcie mówić o swoich problemach i wychodzili z nimi do ludzi. Dzięki takiemu splotowi pojawiły się empatia, solidarność, w końcu akceptacja
— twierdzi Holland, która zmiany widzi też w rosnącej emancypacji kobiet.
To, że kobiety są wtłaczane w tak zwane tradycyjne role, że są prymuszane do rodzenia – to ze strachu. Tego samego, który był jednym z motywów głosowania na Trumpa
Zdaniem rezyserki jednym z największych lęków ludzi prawicy na całym świecie jest ideologia gender
Wyemancypowane kobiety nie chcą rodzić tyle, ile chcieliby polityce. Zmienia się demografia w Stanach, w Japonii, w Polsce. To bardzo poważny problem dla obrońców silnego państwa narodowego i białej rasy.
Holland wyraża nadzieję na większy wpływ kobiet na politykę, który miałby się przejawiać w stworzeniu „prokobiecej” partii.
Progresywna, antypatriarchalna, otwarta dla mężczyzn, gdzie reprezentowany byłby punkt widzenia kobiecych doświadczeń, potrzeb, aspiracji
— snuje wizje reżyserka.
wpolityce.pl/Gazeta Wyborcza