Platforma z poparciem Nowoczesnej jest dziś w takiej sytuacji, że teoretycznie ich kandydat powinien móc wyjechać teraz na pięć miesięcy na Majorkę, wrócić i i tak wygrać. Ale ta pozycja startowa to jest też szansa dla mnie. Oni muszą, a ja tylko mogę
— powiedział w wywiadzie dla dziennika „Polska The Times” Patryk Jaki, kandydat Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Warszawy.
Jaki zaznaczył, że nie jest to sytuacja analogiczna z kampanią prezydencką Andrzeja Dudy z 2015 roku, bo nawet w tych wyborach w Warszawie zdecydowanie wygrał Bronisław Komorowski.
W stolicy dla kandydata centroprawicy poprzeczka jest ustawiona znacznie wyżej
— mówił.
Wiceminister sprawiedliwości podkreślił, że jeśli to on przejmie władzę w Warszawie, to nie będzie dla zasady wyrzucał wszystkich urzędników, którzy swoją funkcję za czasów rządów PO – nawet tych, którzy dobrze wykonują swoją pracę.
Nie będzie tak, że przyjdzie Jaki do Warszawy i będzie wycinał wszystkich. Można to sprawdzić w Ministerstwie Sprawiedliwości
— powiedział.
Patryk Jaki zaznaczył, że przeprowadzić w życiu już szereg dużych projektów, takich jak chociażby powołanie i działalność komisji weryfikacyjnej czy projekt pracy dla więźniów. Tutaj dostrzega różnice między sobą, a swoim kontrkandydatem z PO.
Rafała Trzaskowskiemu projektów nie znam. A przepraszam, znam jeden: sprawdzenie uchodźców do Polski. Skutecznym nazwać go nie można
— stwierdził.
Odnosząc się do kwestii zamieszania z ustawą o IPN, o które obwiniają go m.in. politycy opozycji, Patryk Jaki odpowiedział:
Tylko co ja takiego zrobiłem? Ja tylko przepisałem przepisy karne, które bronią dobrego imienia Polski, przepisy dokładnie takie, jakie obowiązują w większości państw Unii Europejskiej.
Dodał, że jego zdaniem presja na Polskę w tej sprawie miała związek z planowaną ustawą reprywatyzacyjną.
Patryk Jaki zaznaczył, że nie zamierza być prezydentem Warszawy, który wykonuje polecenia partyjne PiS.
Ja nazywam się Patryk Jaki i mam swój charakter, swój temperament. Nigdy nie będę w 100 proc. wykonywać poleceń partyjnych. Wszyscy o tym wiedzą
— mówił. I podkreślił, że to też kolejna różnica między nim, a Rafałem Trzaskowskim, który jeśli wygra „będzie malowanym prezydentem na pasku prezydent Gronkiewicz-Waltz, Schetyny i Giertycha”.
Na pytanie, czy nie obawia się, iż ewentualna porażka w wyborach na prezydenta Warszawy będzie dla niego problem w dalszej karierze politycznej, odpowiedział:
Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa.
źródło: wpolityce.pl