Wpływowy amerykański politolog został zapytany przez „Gazetę Polską Codziennie” o to, jak zmieniła się europejska scena polityczna od kryzysu politycznego w 2015 r.
Lewica wyznawała dogmat mówiący o tym że imigracja jest potrzebna i dobra a osoby, które były odmiennego zdania określane były mianem rasistów, ksenofobów oraz faszystów. Przykładem takiego zachowania było pewne tabu dotyczące głosowania na partię Szwedzkich Demokratów (SD). Jeśli człowiek miałby cokolwiek wspólnego z tym ugrupowaniem nikt nie rozmawiałby z nim. Ale wraz z rosnącą grupą ludzi, krytykującą bezrefleksyjne podejście do problemów migracji i islamizacji, to myślenie się załamuje
– mówi dr Pipes.
W jego opinii, w zw. z takim rozwoje sytuacji „obecnie tradycyjnie konserwatywne partie mogą przejąć część przekazu ugrupowań, które opowiadają się za ochroną zachodniej cywilizacji”.
Tak zrobiła Austriacka Partia Ludowa (ÖVP), której lider a obecny kanclerz Sebastian Kurz wygrał wybory parlamentarne w ub.r., gdyż przejął retorykę antyimigrancką od Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ). Z drugiej strony we Włoszech tradycyjne prawicowe ugrupowania tego nie zrobiły, co skutkowało ich porażką na rzecz nowych ruchów. I oczywiście jest ciekawy przykład Niemiec. Mamy kanclerz Angelę Merkel, udającą, że nie ma problemu a z drugiej strony Horsta Seehofera, przewodniczącego Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU), który widzi że kryzys migracyjny jest świetnym gruntem dla rosnącej w siłę Alternatywy dla Niemiec (AfD) i próbuje przeciwdziałać temu
– stwierdza rozmówca.
Dlaczego tzw. cywilizacyjne partie, czyli pro-chrześcijańskie i pro-europejskie, takie jak Prawo i Sprawiedliwość w Polsce oraz Fidesz na Węgrzech są tak silne w Europie Centralnej?
Można mówić o wielu powodach. Jednak najważniejszym jest to, że ugrupowania te mogły się uczyć na błędach, jakie przez dziesięciolecia popełniały państwa Zachodniej Europy. W swoim przekazie PiS, czy też Fidesz podkreślały wielokrotnie potrzebę ochrony cywilizacji europejskiej a ich podejście do problemów migracyjnych było inne od samego początku
– zauważa amerykański politolog.
źródło: wpolityce.pl