O Januszu Zalewskim mówią, że jest jednym z obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Od sobotniego kwietniowego poranka, kiedy pierwsi warszawiacy przejęci tragiczną wiadomością stawiali znicze i kwiaty pod Pałacem Prezydenckim, Zalewski już tam był. Od siedmiu lat, co miesiąc staje razem z tłumem i upomina się o zwrot krzyża, o zwrot wraka, o należną pamięć Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Jako były pracownik Służb Milicyjnych a po transformacji Policyjnych zdaje sobie sprawę, że gruba kreska Tadeusza Mazowieckiego, wielu funkcjonariuszom pozwoliła przeniknąć w wolnej Polsce do najważniejszych sfer życia społecznego, a przede wszystkim politycznego i gospodarczego. Wówczas weryfikacji poddało się tylko około 3% funkcjonariuszy MO, SB i MSW. Słynna szafa płk Lesiaka skutecznie zatrzymała rzeczywistą transformację, zmiana elit była kontrolowana.
Dlaczego nie uwierzył pan w żadną wersję zdarzeń?
Dzisiaj wiemy na pewno, że do Katynia w rocznicę zbrodni sowieckiej, leciał Prezydent RP Lech Kaczyński z przedstawicielami różnych grup społecznych, partii i stanów. Mieli oddać hołd zamordowanym strzałem katyńskim 70 lat wcześniej. To co się stało przed lądowaniem, dopóki nie będzie zbadane przez polskich fachowców, jest tylko poskładaniem przeze mnie w logiczny ciąg dostępnych informacji. A one przeczą wersji MAK-u. Jestem przekonany, że zdjęcia, które przekazał nam rząd amerykański, nigdy nie będą opublikowane. Siewiernyj, to strategiczne lotnisko wojskowe. Tam nie każdy usiądzie ale Protasiuk był na nim nie jeden raz. Z całą pewnością nasz pilot był źle naprowadzany.
Dla części Polaków pamięć o ofiarach katastrofy smoleńskiej jest problemem. Uczciwym ludziom, którzy niewątpliwie znajdują się w totalnej opozycji, trudno uwierzyć w tezę, o zabiciu Prezydenta Lecha Kaczyńskiego… za Gruzję.
Polacy wobec wygłaszanych racji, z każdej ze stron, są w wyraźnej opozycji do siebie. Jeśli szukamy prawdy o Smoleńsku, to pierwsze pytanie powinno brzmieć: dlaczego została rozdzielona wizyta premiera i prezydenta? Drugie pytanie, dlaczego MAK stwierdził i nieudolnie starał się udowodnić, że wina leży tylko i wyłącznie po stronie pilota a w polskiej wersji dodano jeszcze nieszczęśliwy splot okoliczności. I po trzecie, każdy materiał zachowuje pamięć. Znamy zdjęcia z rozbijania luków i niszczenia samolotu. Jeśli specjaliści odkryliby, że mieliśmy do czynienia z wybuchem w powietrzu (ciśnienie, nacisk na materiał i odkształcenia), a można to dokładnie zbadać, zatem musieli niszczyć ślady na wraku, i właśnie dlatego nam go nie oddadzą.
Krzyż miał dwie jurysdykcje. Dopóki był przed łańcuchami, podlegał Prezydent Warszawy. Kiedy udostępniono wystawę ofiar katastrofy smoleńskiej łańcuchy usunięto, krzyż przesunięto w głąb dziedzińca. Cały czas trwały modlitwy i wulgarne kontrmanifestacje. Jednocześnie media sugerowały aby jak najszybciej krzyż przenieść do Św. Anny, właśnie ze względu na brak poszanowania na ulicy.
Pamiętamy, że 23 maja 2010 roku zaczęła się kampania wyborcza Prawa i Sprawiedliwości. Dwa dni wcześniej, z piątku na sobotę, ktoś zadbał o to, aby nie odbywała się w cieniu krzyża. Biuro Ochrony Rządu miało powiedzieć, iż Krzyż na Krakowskim Przedmieściu został zniszczony przez… burzę. Kuriozalne jest też to, że owa burza, której nie tylko nie było na Krakowskim Przedmieściu, jej nie było w ogóle w Warszawie, nie zniszczyła wystawy wokół krzyża. Co ciekawe, połamany krzyż znalazł się nieopodal, pod jedną ze ścian Hotelu Bristol.
Ten co dzisiaj jest w Św. Annie, jest podarowany narodowi polskiemu przez zacnego warszawianina.
To jest pan Mieczysław, niewiele osób go zna i niech tak pozostanie. Po informacji w cyklicznym programie redaktor Moniki Olejnik, że krzyż będzie przeniesiony, jeszcze w maju ktoś przewiązał go biało czerwoną szarfą – i taki obraz poszedł w świat. Do dzisiaj nie mogę pojąć, dlaczego bp Życimski upominał nas, dlaczego wplatamy narodową symbolikę nasz smoleński krzyż.
Konflikt społeczny wzrasta, kiedy Bronisław Komorowski jako prezydent 15 lipca 2010, u red. M. Olejnik zapowiada usunięcie krzyża. Opór społeczny cały czas pogłębia się. Ludzie dzień i noc pilnują krzyża. Aż do 3 sierpnia, kiedy sąd uznał ważność wyborów prezydenckich, trwają modlitwy przy krzyżu i ohydne zabawy przeciwników pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej.
Od siedmiu lat obchodzone są miesięcznice. Prezes Jarosław Kaczyński ogłosił, że to już ostatni rok i poznamy prawdę, niezależnie jaka ona będzie. Czy dowiemy się, co naprawdę wydarzyło się tuż przed lądowaniem?
Moim zdaniem nie usłyszymy. Natomiast trzeba pamiętać, że pamięć o Smoleńsku zrodziła się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, i to tam powinien stanąć pomnik narodowej pamięci dla 96 ofiar smoleńskiej hekatomby sowieckiego lotniska.
Artykuł powstał dzięki wsparciu programu „Dolny Śląsk Pamięta” przez Fundację KGHM