Tak zwany suweren nie może zniszczyć zasad, wpisanych do konstytucji. To właśnie konstytucja określa prawa narodu i w sensie prawnym ustanowiła pojęcie narodu i jego prawa, a także reguły zmiany konstytucji. Wygrywający wybory nie jest suwerenem absolutnym, jest związany konstytucją. Jego działania muszą się mieścić w ramach celów, zadań i wartości, wynikających z konstytucji
— powiedziała dziś odchodząca prezes Sądu Najwyższego, Małgorzata Gersdorf.
Dwa lata temu profesor Wojciech Popiołek z Uniwersytetu Śląskiego powiedział, że „w demokratycznym państwie prawnym suwerenem nie są wyborcy. Suwerenem są wartości znajdujące się w prawie, a na straży tych wartości stoją niezależne sądy i niezawiśli sędziowie”. Innymi słowy, tak to można oddać – to niewybieralni sędziowie, kierując się swoją wiedzą tajemną, mają decydować o tym, w jakim kierunku ma iść polityka w danym państwie.
Wypowiedź Popiołka została wtedy obśmiana przez prawą część sceny politycznej, a jej część liberalna odniosła się do niej z pewnym zażenowaniem. Dziś jednak prezes Gersdorf w całym swoim majestacie ogłasza doktrynę, bliźniaczą do Popiołkowej.
Bo przecież Gersdorf nie ogranicza się do (skądinąd oczywistego) postulatu, aby konstytucja państwa była zmieniana (jeśli będzie zmieniana) w sposób zgodny z jej zapisami. Ona idzie dalej, o wiele dalej. Cóż znaczy bowiem zdanie, że „jego (suwerena) działania muszą się mieścić w ramach celów, zadań i wartości, wynikających z konstytucji”? Zauważmy – tu nie ma mowy o procedurze. Tu jest mowa o „celach, zadaniach i wartościach”. Co to znaczy? Przecież to pojęcia niezapisywalne, za to bardzo podatne na interpretację, by nie rzec – nieokreślone.
Nieokreślone? Akurat. Wiadomo, kto według Gersdorf miałby je każdorazowo określać i definiować. Sędziowie rzecz jasna. I jesteśmy w domu. Nie ma demokracji, jest władza niewybieralnych elit, której szpicą są sędziowie.
Ale pani prezes nawet tu się nie zatrzymuje. Bo co powiedzieć o jej tezie, jakoby to nie naród wymyślał sobie i przyjmował konstytucję (wtedy może ją, rzecz jasna, sobie również zmienić), tylko to konstytucja powoływała do życia naród? Gdyby przyjąć ten wywód, należałoby, co logiczne, uznać, że zmienić jej ów naród („stworzony przez konstytucję”) nie może. No jakżeż byt niższy, wtórny, miałby zmieniać byt wyższy, pierwotny…
Szkoda, że pani prezes wyartykułowała te enuncjacje dopiero teraz. Gdyby uczyniła to wcześniej, kontekst i realny sens konfliktu o organizację sądownictwa i o Sąd Najwyższy byłby jaśniejszy.
źródło: wpolityce.pl
I pomyśleć, że taki chory na głowę ludzik, był prezesem sądu najwyższego!!