Przełom roku jest sprzyjającą okolicznością na wszelkie podsumowania. Rozsądny człowiek zawsze zada sobie pytanie o dokonania – swoje, rządu, przywódców państw, itd. Zastanowi się czy przyniosły spodziewany rezultat, wiedząc jakie zostały użyte siły i środki. Jednym słowem, odpowie sobie na zasadnicze pytanie, czy opłacało się a rezultat jest dobrem wspólnym?
Senator z Wrocławia Jarosław Obremski zwraca uwagę na mechanizmy rządzenia i wypadkową działań – czasem spontanicznie kierowanych przez zorganizowany tłum, jak pomarańczowa rewolucja, ciamajdan, żółte kamizelki i wiele innych – które na masy oddziałują często irracjonalnie. Jeśli każdy z nas jest w stanie, w każdej dziedzinie życia zadać sobie pytanie: „dlaczego” i odpowiedzieć na nie w sposób logiczny, to nie pozwolimy innym decydować o naszym życiu.
Rozeznawanie i myślenie jest także kulturą umysłową. Oto dlaczego Senator Jarosław Obremski zachęca do rozważań i do zadawania pytań.
Przysłuchiwałem się dyskusji jak zakończyć polsko-polską wojnę, zresztą nie tylko polityczną. Paneliści skoncentrowali się na przyczynach podziału. Zauważyłem jednak w tej analizie problem zasadniczy: nawet zadawane pytania zawężają pole obserwacji, czyli nie przybliżają nas do prawidłowej diagnozy.
Spróbuję wyjaśnić, o co mi chodzi. Jeżeli zadajemy wyłącznie pytania typu „Dlaczego wygrał D. Trump?”, „Dlaczego zdarzył się Brexit?”, to mimo wszystko ograniczamy nasze zdziwienie. Tymi pytaniami bezwolnie czy świadomie utożsamiamy się z tymi, co dali się zaskoczyć i nie do końca widzimy spektrum postaw tak dalekich od oczekiwań establishmentu.
Obiektywizm analityków i dziennikarzy nakazywałby stawiać również pytania komplementarne: „Dlaczego niby miała wygrać H. Clinton?”, „Jak to się stało, że E. Macron został prezydentem Francji?”, czy „Jak to się stało, iż Rutte został premierem Holandii?”
Być może teraz, na razie nieśmiało, pytania o E. Macrona są jednak stawiane. Natomiast sukces M. Rutte’ego, który zatrzymał marsz „mocnej prawicy” G. Wildersa, przeszedł jako coś oczywistego, a moim zdaniem zdarzył się on nie z powodu, że „normalność jednak wygrała”, ale dlatego, iż na trzy dni przed wyborami użył policji z psami przeciw protestującym muzułmanom. Tłumaczy to później tzw. „dobrym populizmem”.
Wbrew pozorom to, jakie pytania stawiamy, jest ważne nie tylko w referendach i badaniach opinii publicznej. Pośrednio ukazują one, w jakich pułapkach intelektualnych się znaleźliśmy. Bo z jednej
strony możemy to tłumaczyć neomarkistowską wiarą w „wieczny, jednokierunkowy postęp” i traktować zjawiska typu Trump ino w kategoriach lokalnych fluktuacji, lub z drugiej strony rozszerzonej „politycznej poprawności”, która uniemożliwia już nie tylko wiele poprawnych
socjologicznie odpowiedzi, ale i zabrania myśleć o „niepoprawnych pytaniach”!To ma przełożenie polityczne. Stawiam tezę, że platformiana niemoc programowa nie jest wynikiem braku charyzmy i szerokości intelektualnych lidera, lecz jest niemocą systemową, niemocą diagnoz i ich poprzedzającą niemocą zdolności zadawania istotnych pytań.
Gdzie te czasy kiedy mówiono, że „nie ma głupich pytań”…?