Przez wiele lat poświęcałem się w pracy dla państwa kosztem rodziny, kosztem bycia ofiarą hejtu branży hazardowej. Przeciwko mnie organizowano kampanię oczerniającą w mediach, a negatywne plakaty z moją twarzą jeździły na autobusach w Warszawie. (…) Państwo występuje przeciwko mnie, jako urzędnikowi– żalił się na łamach „Gazety Wyborczej” były bliski współpracownik Donalda Tuska Jacek Kapica, który został oskarżony o niedopełnienie obowiązków. Śledztwo dotyczy afery hazardowej.
W jego ocenie działania prokuratury to „seria i styl” walki politycznej, w której jest narzędziem. Stwierdził, że prokurator generalny wydał na niego wyrok zanim zabrał się do tego sąd.
Dodał, że trudno nie czuć się ofiarą, kiedy sprawa afery hazardowej została umorzona przez prokuraturę w 2017 roku, czyli za rządów obecnej władzy.
Przekonywał, że zależało mu na tym, by „wyczyścić kraj z jednorękich”.
Ustawę zrobiliśmy według naszej najlepszej wiedzy. (…) Przeciąganie prac to dopiero byłoby zaniechanie i niedopełnienie obowiązków służbowych
– próbował zapewniać Kapica.
Dopytywany o to, czy branża hazardowa „grała im na nosie”, Kapica odpowiedział, że nie, bo „jedyne co można było zrobić, to przyjąć ostrzejsze zasady egzekucji ustawy”.
Stwierdził również, że obecna ustawa jest „ich”, bowiem poprawiona została na bazie „ich” doświadczeń.
Nowy rząd chce hazard na automatach usankcjonować tylko dlatego, że państwo będzie na nim zarabiać, tak jakby usprawiedliwiało to wykorzystanie ludzkich słabości i uzależnień
– przekonywał Kapica, dodając, że nie ma pojęcia skąd prokuratura wzięła w zarzutach kwotę 21 miliardów złotych, skoro roczne przychody państwa z hazardu to kwota ok. 1,5 mld złotych.
To tak, jakby szefowi policji postawić zarzut, że przestępcy zarabiają na handlu narkotykami, których policja ściga. To jest absurdalne
– oświadczył Jacek Kapica.
wpolityce.pl/”GW”