Pisarka Olga Tokarczuk, laureatka Paszportu Polityki, opublikowała osobliwy esej na łamach niemieckiego tygodnika „Die Zeit” w którym nakreśla sprawę śmierci Pawła Adamowicza, krytykuję „prawicowy hejt” i mówi o chęci wymiany ponurego narodu Polaków na naród WOŚP.
Pisarka przypomina na początku, że prezydent Gdańska został zaatakowany nożem podczas 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przez 27-letniego mężczyznę, który kilka miesięcy wcześniej opuścił więzienie. Dodaje, że sprawca później, chodząc po scenie, krzyknął do mikrofonu, że zabił Adamowicza w ramach zemsty na Platformie Obywatelskiej.
Aby zrozumieć całą sytuację, trzeba znać kontekst. WOŚP to największe wydarzenie charytatywne w kraju, które bardzo często spotyka się z krytyką. Krytycy Orkiestry, w większości z prawej strony sceny politycznej, nie akceptują jej stylu — nieco anarchistycznego, jawnie lewicowego — i nie lubią muzyki, którą gra Jerzy Owsiak
— pisze Tokarczuk, oceniając, że „krytyka nasiliła się w ostatnich latach, szczególnie po zwycięstwie prawicowej, nacjonalistycznej partii Prawo i Sprawiedliwość”. Jej zdaniem WOŚP jednak „jest symbolem trzech dekad cywilizacyjnej zmiany i postępu naszego kraju”. Symbolem Polski, która przystąpiła do NATO i UE.
WOŚP stała się także znakiem wzajemnego szacunku i wielkoduszności. Akcje WOŚP umożliwiły Polakom — dość ponurym ludziom — ogrzanie się w ogniu społeczności. Nie miałabym nic przeciwko temu by WOŚP ogłosił się narodem. Chętnie zostałabym jego obywatelką
—dodaje laureatka Paszportu Polityki. Pisarka wspomina też samego Adamowicza. Uważa, że był „nowoczesnym konserwatystą i doskonałym samorządowcem”.
Reprezentował wszystko to, czego czym nie jest Prawo i Sprawiedliwość. Choć był tradycjonalistą, przeciwstawiał się zaściankowości otwartością serca i umysłu. Zamach na niego to także zamach na wizję liberalnej i postępowej Polski. Urzędnicy opisali go [Stefana W.-red.] jako zaburzonego psychicznie, ale żadne działanie nie zachodzi w próżni. Telewizja państwowa (…) konsekwentnie agresywnym i zniesławiającym językiem określa opozycję polityczną i każdego, kto myśli inaczej niż partia rządząca. Zamordowanego burmistrza nazwano złodziejem, Niemcem, homofilem i mafiosem (…) W celi więziennej ten człowiek widział dokładnie te wiadomości, złych ludzi i konieczność radykalnych rozwiązań
— pisze Tokarczuk. W jej ocenie, populiści używają języka pełnego nienawiści i bardzo agresywnego, a także wszędzie szukają kozłów ofiarnych.
W Polsce kozłami ofiarnymi są tzw. zwariowani lewicowcy, aktywiści queer, Niemcy, Żydzi, tzw. marionetki Unii Europejskiej, feministki, liberałowie i każdy, kto wspiera imigrantów
—dodaje. Tokarczuk uważa, że głównym celem polskich władz jest „podział Polaków”.
Agresja wisi w powietrzu. Emocje wywołane eskalacją języka debaty politycznej mogą łatwo przerodzić się w działanie, a następnie ta agresja zostanie skierowana na konkretny obiekt. Martwię się o naszą najbliższą przyszłość. Czy wrócimy do tego, co było przed tą bezsensowną śmiercią, czy też to zdarzenie nas jakoś ukształtuje?
—pyta pisarka.
źródło: wpolityce.pl