Tokarczuk w „Die Zeit”: Ponurzy Polacy i wspaniały Owsiak. „Nie miałabym nic przeciwko temu, by WOŚP ogłosił się narodem. Chętnie zostałabym jego obywatelką”

yutube

Pisarka Olga Tokarczuk, laureatka Paszportu Polityki, opublikowała osobliwy esej na łamach niemieckiego tygodnika „Die Zeit” w którym nakreśla sprawę śmierci Pawła Adamowicza, krytykuję „prawicowy hejt” i mówi o chęci wymiany ponurego narodu Polaków na naród WOŚP.

Pisarka przypomina na początku, że prezydent Gdańska został zaatakowany nożem podczas 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przez 27-letniego mężczyznę, który kilka miesięcy wcześniej opuścił więzienie. Dodaje, że sprawca później, chodząc po scenie, krzyknął do mikrofonu, że zabił Adamowicza w ramach zemsty na Platformie Obywatelskiej.

Aby zrozumieć całą sytuację, trzeba znać kontekst. WOŚP to największe wydarzenie charytatywne w kraju, które bardzo często spotyka się z krytyką. Krytycy Orkiestry, w większości z prawej strony sceny politycznej, nie akceptują jej stylu — nieco anarchistycznego, jawnie lewicowego — i nie lubią muzyki, którą gra Jerzy Owsiak

— pisze Tokarczuk, oceniając, że „krytyka nasiliła się w ostatnich latach, szczególnie po zwycięstwie prawicowej, nacjonalistycznej partii Prawo i Sprawiedliwość”. Jej zdaniem WOŚP jednak „jest symbolem trzech dekad cywilizacyjnej zmiany i postępu naszego kraju”. Symbolem Polski, która przystąpiła do NATO i UE.

WOŚP stała się także znakiem wzajemnego szacunku i wielkoduszności. Akcje WOŚP umożliwiły Polakom — dość ponurym ludziom — ogrzanie się w ogniu społeczności. Nie miałabym nic przeciwko temu by WOŚP ogłosił się narodem. Chętnie zostałabym jego obywatelką

—dodaje laureatka Paszportu Polityki. Pisarka wspomina też samego Adamowicza. Uważa, że był „nowoczesnym konserwatystą i doskonałym samorządowcem”.

Reprezentował wszystko to, czego czym nie jest Prawo i Sprawiedliwość. Choć był tradycjonalistą, przeciwstawiał się zaściankowości otwartością serca i umysłu. Zamach na niego to także zamach na wizję liberalnej i postępowej Polski. Urzędnicy opisali go [Stefana W.-red.] jako zaburzonego psychicznie, ale żadne działanie nie zachodzi w próżni. Telewizja państwowa (…) konsekwentnie agresywnym i zniesławiającym językiem określa opozycję polityczną i każdego, kto myśli inaczej niż partia rządząca. Zamordowanego burmistrza nazwano złodziejem, Niemcem, homofilem i mafiosem (…) W celi więziennej ten człowiek widział dokładnie te wiadomości, złych ludzi i konieczność radykalnych rozwiązań

— pisze Tokarczuk. W jej ocenie, populiści używają języka pełnego nienawiści i bardzo agresywnego, a także wszędzie szukają kozłów ofiarnych.

W Polsce kozłami ofiarnymi są tzw. zwariowani lewicowcy, aktywiści queer, Niemcy, Żydzi, tzw. marionetki Unii Europejskiej, feministki, liberałowie i każdy, kto wspiera imigrantów

—dodaje. Tokarczuk uważa, że głównym celem polskich władz jest „podział Polaków”.

Agresja wisi w powietrzu. Emocje wywołane eskalacją języka debaty politycznej mogą łatwo przerodzić się w działanie, a następnie ta agresja zostanie skierowana na konkretny obiekt. Martwię się o naszą najbliższą przyszłość. Czy wrócimy do tego, co było przed tą bezsensowną śmiercią, czy też to zdarzenie nas jakoś ukształtuje?

—pyta pisarka.

źródło: wpolityce.pl