Można się spodziewać, że niektóre sprawy będą jeszcze wychodzić
– zapowiada Paweł Wojtunik na łamach wp.pl.
Były szef CBA za rządów PO-PSL komentuje sprawę afery wokół Stefana Niesiołowskiego. Tłumaczy, jak ta sprawa wyglądała za czasów, gdy to on rządził Biurem.
Kiedy odchodziłem z Biura, sprawa dotycząca Zakładów Chemicznych w Policach była już kompletna. Pytanie jest zasadnicze: kto i dlaczego dopiero po trzech latach zdecydował się to wyciągnąć z „zamrażarki”. Takich spraw nie robi się na zasadzie ujawnienia. Kłamliwy i szkalujący jest zarzut pod naszym adresem, że skoro sprawę robiliśmy w latach 2013-2015, to wtedy ją powinniśmy medialnie ujawnić. My tak nie działaliśmy
– mówi Wojtunik.
Nie było dla mnie znaczenia, czy dany polityk jest z Platformy, PSL czy z PiS. Przy tego typu operacjach nie było barw politycznych, a wszystko wskazuje na to, że teraz są. Sprawa z posłem Niesiołowskim wygląda mi na ewidentne niedopełnienie przez prokuraturę obowiązków. Śledczy powinni to zrobić przez pół roku. Gdybyśmy my tak robili aferę starachowicką, albo inne sprawy, to nigdy nie byłyby skończone
– dodaje.
Oburza się też, że media ujawniły informacje dotyczące śledztwa. Jego zdaniem, wszystko wskazuje na to, że materiały zostały „wypuszczone” do mediów.
Nie wolno wykorzystywać materiałów ze śledztwa, czy materiałów operacyjnych, by niszczyć człowieka. Zebrany materiał wypuszczany medialnymi przeciekami nie może służyć do walki politycznej. Służby nie mogą ulegać takiej pokusie, a wszystko na to wskazuje, że teraz tak robią
– twierdzi.
Zdaniem Wojtunika, można mówić o sterowaniu sprawami, które rozpoczęto zanim Prawo i Sprawiedliwość przejęło władzę. Przekonuje, że może dochodzić do manipulacji i politycznego wykorzystania prowadzonych śledztw.
Prokuratura i CBA mają nadal wiele spraw, które są kontynuacją naszych działań rozpoczętych przed 2015 rokiem. Wszystko wskazuje na to, że ktoś tym steruje i manipuluje trzymając je na wygodny momenty do publicznego wypuszczenia. Tam jest silna koordynacja wydarzeń medialnych. Mam wrażenie, że są funkcjonariusze partyjni, którzy w odpowiednim momencie wypuszczają przecieki. Można się spodziewać, że niektóre sprawy będą wychodzić przed wyborami. Mija bowiem ponad trzy lata, a ja niektórych spraw nadal nie widzę
– przekonuje Wojtunik.
Jak widać, nawet oczywistą sprawę, w której pojawia się polityk, można naginać do swojej narracji.
mly/wp.pl