UJAWNIAMY. Dlaczego NIK nie atakował Funduszu Sprawiedliwości, gdy kierowała nim Marzena K.? Wiemy, do kogo trafiały pieniądze

Najwyższy Izba Kontroli toczy swoją wojnę z Funduszem Sprawiedliwości Ministerstwa Sprawiedliwości, którym dysponuje obecnie Ministerstwo Sprawiedliwości. Co ciekawe, Izba nie miała zastrzeżeń, gdy Funduszem mającym wspierać ofiary przestępstw i promować bezpieczeństwo kierowała Marzena K., słynna „złota urzędniczka” i siostra rekina reprywatyzacyjnego mec. Roberta N.

 

Dziś Najwyższa Izba Kontroli domaga się od resortu, by ten „udowodnił”, że miliony kamizelek odblaskowych, które trafiły do polskich dzieci, sprawiają, że są one bezpieczniejsze na drodze. Absurdalna teza szokuje tym bardziej, że był taki czas, w którym NIK nie widziała w działaniu funduszu nic złego. Co ciekawe, był to okres, w którym niepodzielnie zarządzała funduszem Marzena K. – jedna z najbardziej wpływowych urzędniczek ministerstwa finansów. Marzena K. była też jednym z największych beneficjentów reprywatyzacyjnych i osobą powiązaną ze zorganizowaną grupą przestępczą, która korumpowała warszawskich urzędników i czerpała krociowe zyski z reprywatyzacyjnego procederu. Działania grupy rozbiły operacje CBA oraz Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu, po których wszyscy członkowie gangu (chociaż w różnym czasie) trafili do aresztów.

Nowe kierownictwo ministerstwa sprawiedliwości badało działalność Funduszu w latach 2012 – 2015. Okazało się, że dochodziło w nim do nieprawidłowości, co skutkowało doniesieniem do prokuratury, które w 2016 roku złożył Patryk Jaki, ówczesny wiceminister sprawiedliwości. Zawiadomieni dotyczyło przekroczenia uprawnień urzędników dotyczących przyznawania dotacji określonym podmiotom oraz ich rozliczania. Postępowanie toczy się dziś poznańskiej prokuraturze.

 

Z naszych ustaleń wynika, że od momentu, gdy środki z Funduszu zaczęły być przekazywane organizacjom pozarządowym, czyli od 2012 do początku 2016, to właśnie Marzena K. bezpośrednio nadzorowała ten fundusz. Pełniła m.in. funkcję Naczelnika Wydziału Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem i Promocji Mediacji w Departamencie Współpracy Międzynarodowej i Praw Człowieka oraz zastępcy dyrektora, mając w zakresie zadań nadzór nad Funduszem. Posiadała upoważnienie Ministra Sprawiedliwości do dysponowania w jego imieniu środkami Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Kto dostawał wtedy pieniądze? Portal wPolityce.pl dotarł do fragmentów raportu poświęconego wydatkowaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Okazało się, że wiele instytucji było powiązanych z politykami obecnej opozycji. Tak było w przypadku jednej z elbląskich instytucji, której wiceprezes wspierał Ruch Palikota, a niegdyś był funkcjonariuszem SB. W wielu przypadkach dotacje trafiały niemal do rąk własnych lokalnych polityków z PO i SLD.

Ciekawe, że Najwyższa Izba Kontroli nie miała większych zastrzeżeń wobec Funduszu Sprawiedliwości, gdy na jej czele stała osoba o podejrzanej reputacji, a pieniądze trafiały często w ręce lokalnych sitw o zabarwieniu politycznym.

źródło: wpolityce.pl