Lempart żali się w „WO”: Po „czarnych protestach” moje życie jest w ruinie. Jestem de facto bez pracy, bo muszę zamknąć firmę

Marta Lempart udzieliła wywiadu „Wysokim Obcasom”. Na łamach dodatku do „Gazety Wyborczej” skarży się na swój rzekomo ciężki los związany z uczestnictwem w antyrządowych protestach. Podsumowuje też, co zmieniło się po „Czarnym Poniedziałku”.

Kościół katolicki jest skompromitowanym kolosem na glinianych nogach, wyprowadzającym ciosy na oślep. Ponad połowa społeczeństwa jest za równością małżeńską dla osób LGBT+, mimo faszystowskiej, homofobicznej narracji prawicy i przede wszystkim Kościoła

Jacek Świat nr 4 na licie PiS

— stwierdziła Lempart. Narzekała na los osób zaangażowanych w antyrządowe protesty.

To są dziesiątki tysięcy godzin pracy i potężne życiowe konsekwencje – utraty pracy, kłopoty domowe, kłopoty zdrowotne, finansowe czy wreszcie sprawy sądowe, zatrzymania i przesłuchania. To jest cena, którą zapłaciły i płacą m. in. lokalne liderki i działaczki Strajku Kobiet

— mówiła. Nie dodała, że każda osoba chodząca na protesty zamiast do pracy, naturalnie powinna się liczyć z utratą stanowiska.

Dla mnie zmieniło się to, że jestem de facto bez pracy, bo muszę zamknąć firmę i bez pieniędzy, bo aktywizm zabrał wszystko, co miałam, moje zdrowie i życie jest w ruinie. Jestem tym potwornie zmęczona. Takich osób jest bardzo wiele

— żaliła się Lempart.

Cóż, wygląda na to, że dobrze by było, aby Marta Lempart skupiła się bardziej na pracy niż na protestach ulicznych i pamiętała, że inni ludzie są w podobnej sytuacji jak ona – aby zarobić na życie, muszą pracować.

źródło: wpolityce.pl