„Nie sądzę, żeby PiS miał powody do zadowolenia. Nadchodzi dla nich czas kryzysu” – przekonuje w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” Bartosz Arłukowicz.
Wywiad rozpoczyna się dość zaskakująco od pytań, które wskazują na próbę stworzenia laurki byłemu ministrowi zdrowia. Dziennikarze „DGP” mówią np. „niedawno usłyszałam od kogoś, że przykładem dobrego polityka jest Bartek Arłukowicz. To prawda?”. Później pada też pytanie o to z czego Arłukowicz jest najbardziej dumny, z okresu, kiedy był szefem resortu zdrowia.
Całą swoją filozofię opieram na kontakcie i pracy z ludźmi
— przekonuje europoseł PO.
To funkcja, która trochę wymagała wycofania się w cień i zmiany zasad działania. Ale wcześniej także byłem politykiem ulicznym
— opowiada o okresie, w którym był ministrem zdrowia. Za największy swój sukces uznaje wprowadzenie programu in vitro.
Później nie jest już jednak tak miło. Arłukowicz musi mierzyć się z pytaniami o inne swoje „osiągnięcia” jako minister zdrowia – protesty lekarzy i brak podwyżek.
Pensja to nie wszystko. Jest wiele problemów
— odpowiada, wskazując jednocześnie, że część lekarzy uzyskała podwyżki przy wprowadzaniu pakietu onkologicznego. Dalej Arłukowicz stara się krytykować obecną sytuację w służbie zdrowia, choć dziennikarze zauważają, że ostatnio „zwiększono nakłady, lekarze dostali podwyżki”.
Rządziliśmy w kryzysie
— próbuje bronić się z braku decyzji o zwiększeniu nakładów w czasie, kiedy sam był ministrem zdrowia.
Dalej w rozmowie pojawiają się wątki z bieżącej polityki – rezygnacja Arłukowicza z wyborów na szefa PO oraz kampania prezydencka.
Doszedłem do wniosku, że kampania prezydencka jest ważniejsza i jako pierwszy podjąłem decyzję, że muszę się wycofać i stanąć przy Małgorzacie Kidawie-Błońskiej
— mówi.
Nie sądzę, żeby PiS miał powody do zadowolenia. Nadchodzi dla nich czas kryzysu
— przekonuje w odpowiedzi na sugestię, że PiS cieszyłby się z wejścia Kidawy-Błońskiej do drugiej tury wyborów prezydenckich.
Arłukowicz braku sukcesów PO poszukuje w „uodpornieniu się opinii publicznej na wiele rzeczy”.
To jest efekt budującej się autokracji
— wskazuje.
Szanse Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w wyborach prezydenckich były minister zdrowia widzi – co zaskakujące – w „posłuchu społecznym” i tym, jak odbierana jest kandydatka przez ludzi.
Myślą państwo, że Andrzej Duda może się przejść ulicą Świętokrzyską w Warszawie bez ochroniarzy i porozmawiać z ludźmi
— zadaje absurdalne pytanie.
Jeśli wygra Kidawa-Błońska, pojawi się szansa, że praworządność zostanie przywrócona
— mówi Arłukowicz.
wpolityce.pl/”Dziennik Gazeta Prawna”