17 lutego obchodzimy Światowy Dzień Kota. To może być okazja, aby na koty spojrzeć bez naiwnej egzaltacji lub uprzedzeń
John Bradshaw, antrozoolog którego bestseller „Zrozumieć kota. Na tropie miauczącej zagadki” niedawno został wznowiony przez Czarną Owcę jest zdania, że „koty nie potrzebują naszych impulsywnych reakcji emocjonalnych – niezależnie od tego, czy są dla nich przyjemne, czy nie”. Powinniśmy raczej starać się lepiej je zrozumieć. Poznać genezę ich zachowań, sposób postrzegania świata i budowania relacji społecznych. Fundamentem dla zrozumienia kotów musi być, według Bradshaw, szacunek dla ich zwierzęcej natury. Należy unikać zarówno infantylnej antropomorfizacji zachowań kotów, jak i posługiwania się stereotypami (vide związek między barwą sierści a temperamentem zwierzęcia). Wiedza przyda się w celu poprawienia codziennego bytu kotów. Sytuacja wielu z nich, wbrew pozorom, jest bowiem odległa od pożądanej. Byłam ponad 4 lata wolontariuszką na kociarni w schronisku dla bezdomnych zwierząt i potwierdzam tę diagnozę Bradshaw. Zachowania kotów są często błędnie interpretowane. Ich potrzeby emocjonalne pozostają źródłem szeroko rozpowszechnionych mitów. Wreszcie szkolenie/tresura i socjalizacja kotów praktycznie nie mają miejsca.
Od kotów, zwierząt samotniczych ludzie odwiedzający schronisko spodziewają się manifestacji przyjaznych uczuć i ufności. Dziwią się, że koty preferujące same inicjować kontakt reagują na ich „awanse” z irytacją i podejrzliwością. Oczekują, że w tzw. dni otwarte koty głaskane po raz n-ty będą zadowolone i wdzięczne. Nie mają pojęcia, że koty z niezwykłą przenikliwością potrafią ocenić mowę ciała osoby spotkanej po raz pierwszy i do niej dopasować swoje zachowanie. Beztrosko dobierają kotom, zwierzętom odczuwającym dystans, a nawet lęk wobec przedstawicieli własnego gatunku „koleżankę” lub „kolegę” ze schroniska. Nie obserwują uważnie kotów, a później dokonują tzw. zwrotu.
Tresura kotów wbrew potocznej opinii jest możliwa. Przekonanie właścicieli kotów i pracowników schronisk, że powinni poświęcić dodatkowy czas i wysiłek w celu kształtowania zachowań kotów to jednak trudne zadanie. Wartość szkolenia jest niedoceniana. A szkoda, gdyż może ono zmienić interpretację i reakcję kotów na otoczenie. Na przykład osłabić stres doznawany w różnych niekomfortowych sytuacjach. Jeśli kot ma spokojnie reagować na nowe zjawiska należy go, sugeruje Bradshaw, do nich przyzwyczajać perswazją, nie siłą. À propos nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego pracownicy schroniska nie uczą kotów wchodzenia do transportera, lecz dopuszczają do dantejskich scen przy łapaniu ich siatką.
Modyfikacja społecznych inklinacji kota jest niełatwa. Dlatego brak socjalizacji lub przerwy w niej zmniejszają lub całkowicie odbierają kotu szanse na stworzenie z człowiekiem satysfakcjonującej dla obu stron relacji. W schronisku grozi to przede wszystkim kociętom, tzw. kotom działkowym i „wolnożyjącym” oraz starszym kotom, które trafiają tutaj z powodu choroby czy śmierci właściciela. Niestety socjalizacja kotów jest ignorowana, bagatelizowana, a nawet uznawana za fanaberię. W efekcie wiele etykietowanych jako „dzikie” kotów (wśród których są nadmiernie płochliwe, jak i agresywne) skazanych jest na długotrwałą wegetację w schronisku. Śmierć takiego kota była dla mnie zawsze tragedią. Nieczęsto bowiem zdarzają się osoby świadomie wybierające „dzikiego” kota do adopcji, a jeszcze rzadziej wolontariusze chcący nad osobowością takiego kota pracować. Pomijając już fakt, że nie mają oni ku temu tworzonych przez schronisko warunków (np. szkolenia z behawiorystą). W umowie o wykonywaniu świadczeń woluntarystycznych na rzecz schroniska o socjalizacji kotów nawet się nie wspomina. Tymczasem wiele kotów uznanych jako dobrze przystosowane do współżycia z ludźmi osiągnęło ten stan, zauważa Bradshaw, właśnie dzięki prawidłowemu wychowaniu.
Agnieszka Kanclerska