3 sierpnia, na niecałe dwa tygodnie przed stuleciem Bitwy Warszawskiej, w Ossowie rozpoczęła się budowa muzeum upamiętniającego Cud nad Wisłą. Utworzenie takiego muzeum rząd Zjednoczonej Prawicy zapowiadał już od dawna, jednak dopiero teraz rozpoczyna się budowa, co oznacza, że nie będzie ono gotowe na okrągłą, setną rocznicę tego wielkiego zwycięstwa Polaków.
Szef MON Mariusz Błaszczak powiedział w poniedziałek w Ossowie, że zależy mu, aby muzeum powstało w ciągu najbliższych dwóch lat. O polityce rządu wobec „okrągłych rocznic”, ale także o tym, że mimo trzydziestu lat wolnej Polski, niezwykłe zwycięstwo z 1920 r. nie doczekało się w naszym kraju (i nie tylko) godnego upamiętnienia, rozmawialiśmy z panem Adamem Borowskim, działaczem opozycji czasów PRL i szefem warszawskich Klubów „Gazety Polskiej”.
– Nie ulega wątpliwości, że takie muzeum powinno powstać wcześniej. Wiele lat żyjemy już w wolnym kraju i taka inicjatywa powinna wcześniej wypłynąć. Bitwa Warszawska, jak powiedział lord D’Abernon, to osiemnasta najważniejsza bitwa w dziejach świata, która ocaliła tak naprawdę zachodnią cywilizację. Dlatego pamięć o niej powinna być przez nas wyjątkowo pielęgnowana – wskazał rozmówca portalu telewizjarepublika.pl.
– Tymczasem, żyjąc w wolnym kraju, już trochę o tym zapomnieliśmy. Owszem, obchodziliśmy hucznie rocznicę Cudu nad Wisłą, jednak nie stworzyliśmy takiego trwałego pomnika wydarzeń z 1920 r. Takim trwałym pomnikiem będzie właśnie Muzeum w Ossowie – podkreślił Adam Borowski.
– W tym miejscu, w tym muzeum, będą uczyć się całe pokolenia młodych ludzi. Musi być to muzeum dobre, nowoczesne, które młodzi ludzie chętnie będą odwiedzać, tak jak Muzeum Powstania Warszawskiego. W tym przypadku zadanie zostało wypełnione i mam nadzieję, że tak samo będzie z muzeum upamiętniającym zwycięstwo nad bolszewikami z 1920 r. – dodał.
Zwróciliśmy uwagę, że pewne środowiska, nieprzychylne upamiętnianiu ważnych dla Polaków wydarzeń, rokrocznie, chociażby przy okazji rocznic Powstania Warszawskiego, powtarzają publicystyczne tezy, że my, Polacy, czcimy porażki. Czy rzeczywiście tak jest i czy wystarczająco wykorzystujemy możliwości uczczenia zwycięstw, zwłaszcza tak wielkich?
– Nie czcimy porażek, czcimy bohaterów, którzy stanęli w obronie ojczyzny. A to, że przegrali w Powstaniu Listopadowym czy Powstaniu Styczniowym to jest powód, żeby o nich nie pamiętać, nie czcić ich? Po drugie: rok 1920 jest rokiem zwycięstwa. Wygraliśmy wówczas nie tylko Bitwę Warszawską, ale całą kampanię polsko-bolszewicką. Nie mieliśmy ustalonych granic i to była wojna o nasze wschodnie granice. O nasz byt – wskazał pan Adam Borowski.
– Niemcy chcieli naszej porażki, mając nadzieję, że odzyskają Wielkopolskę, Pomorze. Pomagali Bolszewikom w tej wojnie po cichu, nieoficjalnie, pod płaszczykiem neutralności, ale przecież historycy znają dokumenty, z których bardzo jasno wynika, że Niemcy sprzyjali Leninowi, bolszewikom w ich walce z Polską. To jest nasze zwycięstwo, obroniliśmy niepodległość – podkreślił.
– Wygraliśmy tę wojnę i jest z czego być dumnym. Mało tego, w Europie musimy mówić głośno, że ocaliliśmy cywilizację łacińską. Tak jak pod Wiedniem ocaliliśmy chrześcijaństwo przed islamem, tak w roku 1920 ocaliliśmy cywilizację łacińską przed bolszewikami. Mówią wprost dokumenty, że społeczeństwa Niemiec i Francji były już gotowe do rewolucji i czekały tylko na żołnierza bolszewickiego – przypomniał rozmówca portalu telewizjarepublika.pl.
– Znamienne jest to, że w historii Europy, która jest przedstawiana w Parlamencie Europejskim, w Brukseli, nie ma nic o Bitwie Warszawskiej. Naprawdę, byłem tam, widziałem. Skandal, Europa nie zdaje sobie sprawy z tego, co nam zawdzięcza. Wielu historyków uważa, że żadna bitwa nie była tak bardzo niedoceniona – zauważył pan Adam Borowski.
– Przyszły papież Pius XI, w 1920 r. nuncjusz apostolski Achille Ratti jako jedyny dyplomata został wtedy w Polsce. Wszyscy dyplomaci uciekli z Warszawy, bo byli przekonani, że Warszawa upadnie za chwilę, wpadnie w ręce bolszewickie. On został tutaj, na miejscu, Warszawa modliła się, Polska została oddana Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i rzeczywiście cud się zdarzył – wskazał.
– Krótko mówiąc, to, co było niedocenione dotychczas, powinno się stać bardzo znane. Powinniśmy uczynić wszystko, żeby Europa i świat poznały zasługę Polaków dla cywilizacji europejskiej. Bo Zachód nie mówiłby teraz po angielsku, francusku, niemiecku. I my także nie mówilibyśmy po polsku, ponieważ Europa byłaby jednym wielkim kołchozem – podkreślił.
– Z wielkim bólem przyjmuję do świadomości fakt, że nie będzie na stulecie pomnika upamiętniającego Cud nad Wisłą. To byłaby znakomita rocznica, aby takim wielkim łukiem tryumfalnym uczcić to zwycięstwo. Tyle lat rządzimy już, mieliśmy przecież nie tylko 30 lat wolnej Polski, ale przede wszystkim całą pięcioletnią kadencję Zjednoczonej Prawicy, aby umówić się na to, aby na tę rocznicę takie upamiętnienie powstało. I nie ma tu usprawiedliwienia, że nie wiedzieliśmy, że ocknęliśmy się za późno. Nawet prowokacyjna działalność gospodarzy Warszawy nie powinna stanąć na przeszkodzie, bo jeżeli poradziliśmy sobie z Pomnikiem Smoleńskim, to powinniśmy poradzić sobie także z pomnikiem Bitwy Warszawskiej. To, że nie zdążyliśmy na 100. rocznicę, nie usprawiedliwi nas, jeśli nie będzie pomnika na 101. rocznicę. Każda kolejna rocznica bez pomnika będzie tylko powodem do wstydu, dlatego powinniśmy jak najszybciej przystąpić do realizacji budowy pomnika, w takiej czy innej formie – wskazał.
– A muzeum bardzo dobrze, że powstaje, chwała Bogu. Pewnie, że powinno być na stulecie, jednak nie należy zaniechać budowy tylko dlatego, że nie zdążyliśmy na 100. rocznicę. Polska historia to nie są kolejne etapy okrągłych rocznic. To powinna być taka praca pozytywistyczna, czy jest rocznica, czy nie. Dla tej pracy wychowującej młodzież na patriotów, każdy rok powstania takiego upamiętnienia jest dobry – dodał nasz rozmówca.
Źródło: Portal telewizjarepublika.pl