Zdaniem posłów opozycji rząd kreuje zagrożenie

Stan wyjątkowy w przygranicznym pasie w podlaskiem i lubelskiem, został wprowadzony na 30 dni głosami 247 posłów, 20 wstrzymało się, przeciwnych było 168. Opozycja grzmi o ograniczaniu praw i swobód obywatelskich.

Turyści Łukaszenki z Somalii, Syrii, Iraku i Afganistanu, zwani przez polską opozycję uchodźcami stoją na granicy białorusko-polskiej od trzech tygodni. Są bez dokumentów i chcą nielegalnie wkroczyć na terytorium RP. Już wiadomo, że do stolicy Białorusi przylatują samolotami. Z Mińska od razu dowożeni są przez funkcjonariuszy białoruskiej policji i wojska na granicę. Pierwsze transporty kierowano w kierunku Litwy, ale tam nie udało się stworzyć legendy o biednych, udręczonych wojną i maszerujących w trudzie uchodźcach. Co godne podkreślenia, tamtejsza opozycja jest mądra i nie działała przeciwko swojemu państwu, nie robiła – jak nasza – żadnych cyrków na granicy. Wówczas reżim Łukaszenki zaczął kierować ich w kierunku granicy z Polską.

Premier rządu Mateusz Morawiecki mówił w Sejmie o architektach z Mińska i Moskwy oraz prowokacji politycznej, która dotyczy próby przepchnięcia przez granicę polską w sposób nielegalny dziesiątek tysięcy nielegalnych migrantów.

Migranci zgodnie z prawem międzynarodowym, gdyby się chcieli ubiegać o status uchodźcy, powinni to zrobić w pierwszym kraju, który jest sygnatariuszem Konwencji Genewskiej w zakresie praw uchodźczych, czyli na Białorusi.

Migranci o tym wiedzą, ale z braku dokumentów nie mogą nic zrobić. Prawdopodobnie zostały im zabrane po wylądowaniu w Mińsku. Koczowisko na białoruskim pasie jest pilnowane, dlatego żaden z nich nie może oddalić się bez pozwolenia. Mogą tylko iść naprzód.

Nasze służby graniczne zorientowały się po kilku dniach, że „schorowani, głodni i spragnieni biedni ludzie” przebywają tam rotacyjnie. Trudy przebywania na ograniczonej przestrzeni ułatwia im administracja Łukaszenki przez codzienne wymianki tzw. uchodźców.

Położenie zasieków na naszej granicy a niebawem betonowego płotu ma wspomóc pogranicznikom w pilnowaniu granic przed nielegalnym wkraczaniem na terytorium RP i  z jednej strony, z drugiej uniemożliwienie stworzenia kolejnego szlaku przerzutowego migrantów. Tymczasem poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym mówi jak o kapitulacji państwa. Uważa, że należy się wycofać z decyzją o wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Uchodźców nielegalnych trzeba przyjmować jak leci, dopiero później sprawdzać i ewentualnie wydalać, jeśli nie spełniają kryteriów. Tylko jak sprawdzić kogokolwiek, jeśli nie posiada dokumentów? Poseł Śmiszek, zamiast stanu wyjątkowego wprowadziłby na zagrożone tereny europejską agencję ds. ochrony granic Frontex.

Zdaniem polityka rząd kreuje zagrożenie by pokazać proste rozwiązania a można działać jak Litwa, która skorzystała z unijnych kadr. Poseł uważa, że na teren przygraniczny należy skierować media, bowiem na dzisiaj mamy tylko relację białoruską.

Media białoruskie ogłosiły sukces i pokazują Polskę jako kraj faszystowski prześladujący mniejszości, czy prześladujący imigrantów. Uważam, że jest to bankructwo państwa, ale także wykorzystywanie konstytucyjnych, nadzwyczajnych uprawnień przez rząd do tego, żeby robić wewnętrzną politykę.

Wychodzi na to, że to jest klapa państwa, że 32 osoby, które utknęły pomiędzy wielką polityką polską a wielką polityką białoruską są w stanie doprowadzić do tego, że nasze państwo staje na baczność i wprowadza stan wyjątkowy. To jest hańba.

Źródło: Radio Wrocław

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj