Fiaskiem zakończyły się wtorkowe rozmowy płacowe w Polskiej Grupie Górniczej. Do środy będzie trwała blokada wysyłki węgla z kopalń do elektrowni. „To sygnał ostrzegawczy dla rządu” – mówią przedstawiciele górniczych związków zawodowych.
Większe zapotrzebowanie na węgiel sprawiło, że górnicy zaczęli pracować także w weekendy. Chcą jednak za pracę w sobotę i w niedzielę dodatkowej rekompensaty. Łącznie dla ponad 40 tysięcznej załogi PGG to około 70 mln zł. Związkowcy przekonują, że przy ponad 10 mld obrotach spółki to niewielka kwota. Zarząd twierdzi jednak, że nie ma na to pieniędzy i zasłania się KE.
– To jest skutek polityki państwa, skutek polityki spółek energetycznych, które zajechały Polską Grupę Górniczą. Dzisiaj oczekują od nas więcej węgla i staramy się to dać. Natomiast ludzie nie będą pracować za darmo w soboty, w niedzielę i w nadgodzinach. Zarząd tłumaczy się, że jakieś środki wpompował, ale środki, które chcemy musi uzgodnić z UE. A więc jakie środki musi uzgadniać z UE? Jedne nie musi uzgadniać poza funduszem i dogadywać się ze związkami, a drugie musi? – mówił Bogusław Hutek, szef górniczej „Solidarności”.
Związkowcy powołali już sztab protestacyjno-strajkowy i ogłosili pogotowie strajkowe.
– Dzisiaj skończyło się opowiadanie bajek. Za chwile zaczynamy akcje, zaczynamy protesty – zapowiedział Bogusław Hutek.
Związki zawodowe rozpoczęły zaplanowaną na całą dobę blokadę wysyłki węgla z kopalń do elektrowni. Jak mówią, to sygnał ostrzegaczy dla rządu. Na kolejnym spotkaniu po świętach związkowcy chcą usłyszeć konkrety, zarówno te dotyczące finansów, jak i tego, jak PGG ma przetrwać i funkcjonować w przyszłym roku. Jeżeli ich zabraknie, to od 4 stycznia rozpocznie się całkowita blokada wysyłki węgla.
TV Trwam News/ Radio MAryja