Cała kampania wojny polsko- bolszewickiej 1920 wypełniona była doskonałymi i bohaterskimi zachowaniami tak dowódców, jak i polskich żołnierzy. Spośród nich spróbujemy tu wydobyć kilka przykładów działań generała Edwarda Śmigłego-Rydza, reprezentującego dobry przykład tego, jak należy zwyciężać mając przed sobą liczebną przewagę wroga.
W kwietniu 1920 podpisane zostało porozumienie polsko-ukraińskie i na jego mocy 25 kwietnia połączone wojska polsko-ukraińskie zaatakowały bolszewików, w relatywnie krótkim czasie doprowadzając do zdobycia Kijowa. Wśród polskich dowódców był i Rydz-Śmigły. Można ocenić, że sukces był zbyt szybki, gdyż wojska rosyjskie oddawały teren nie podejmując walki i uciekając na wschód. Gdyby udało się bolszewików związać walką, można było im zadać poważne straty.
Rosyjskie kontruderzenie zza Dniepru rozpoczęło się 26 maja 1920. W tym czasie już trwały walki na froncie północnym, na Białorusi. Aby konsolidować siły, Piłsudski nakazał wycofanie wojsk z Ukrainy. Kijowa broniła wówczas 3. Armia dowodzona przez gen. Śmigłego-Rydza. W krytycznym momencie wokół miast już się wówczas zaciskała pętla okrążenia. Śmigły przebijał się w kierunku na Korosteń. Drogę torowała doborowa 1. Dywizja piechoty Legionów. Po wysadzeniu mostów na Dnieprze przez cały dzień 10 czerwca formowano i wyprawiano w marsz tabory wojskowe i cywilne, ewakuując każdego, kto na to wyrażał chęć. Powstała gigantyczna kolumna równolegle poruszających się zaprzęgów oraz kilkudziesięciu pociągów poruszających się w tempie marszu pieszego. Straż tej kolumny pełniła ukraińska 6. Dywizja. Od strony północnej kolumnę osłaniały pułki podhalańskie, przygotowujące się do odparcia czerwonoarmistów z XII Armii, a od południa osłonę stanowiła 7. Dywizja Pancerna, szykująca się do odparcia ataku XIV Armii.
Już 20 kilometrów za Kijowem doszło do zażartego boju trwającego trzy dni, pod miasteczkiem Borodzianka nad rzeczką Zdwiż. Udało się przedrzeć, choć nieprzyjaciel rzucił tu do boju większość swej XII Armii, zaczynając od doborowej 25. Dywizji Strzelców, niegdyś dowodzonej przez legendarnego Wasilija Czapajewa. Polacy zmusili również do odwrotu nadciągające dywizje XIV Armii oraz Armii Konnej Budionnego. Przy tym wszystkim Śmigły dbał, aby ogniem własnej artylerii nie uszkodzić przepraw mostowych, potrzebnych jego pociągom. W toku walk tak armia, jak i osłaniane przez nią tabory 18 czerwca osiągnęły rejon Korostenia i dotarły do linii zajmowanej przez wojaka polskie. Operacja zakończyła się sukcesem.
Generał Śmigły-Rydz już jako dowódca Frontu Południowo-Wschodniego umiejętnie spowalniał marsz dużo silniejszego przeciwnika. Pod koniec lipca nadarzyła się sposobność wykonania zwrotu zaczepnego. Armia Konna Budionnego skierowała się na Lwów i gdy przechodziła na wysokości Brodów, 29 lipca Śmigły zaatakował ją w północnej flanki, od strony Beresteczka. Zawzięte walki trwały tu do 2 sierpnia, zaś Budionny poniósł bardzo poważne straty.
Istniała szansa, by pod Brodami pokonać Budionnego, została ona jednak zniweczona gdy generał Władysław Sikorski utracił twierdzę w Brześciu nad Bugiem. Twierdza ta została zdobyta przez rosyjską XVI Armię z Frontu Zachodniego Michaiła Tuchaczewskiego, zaś w efekcie walk na tyły armii Śmigłego-Rydza, walczącego pod Brodami, wyszły dwie dywizje rosyjskiej Grupy Mozyrskiej. Aby uniknąć okrążenia, Śmigły wycofał się na zachód, zaś wojska Budionnego były zbyt poturbowane, by ruszyć w pościg za Polakami. Po trzech dniach Śmigły napotkał Rosjan wdzierających się na Wołyń od strony Brześcia, rozbił rosyjską 24. Dywizję pod Świntuchami, a idące za nią dywizje rosyjskie wepchnął z powrotem w Błota Pińskie. Podczas gdy Rosjanie byli przekonani o dalszej obecności armii Śmigłego-Rydza na Wołyniu, ten ukradkiem drogą kolejową przerzucił swe oddziały przez Lwów docierając do Lublina, a stamtąd samochodami do Lubartowa. Tutaj 15 sierpnia dołączono do koncentrowanych wojsk polskich, które 16 sierpnia wyprowadziły słynne uderzenie znad Wieprza. W tym samym czasie Budionny próbował atakować Lwów, jednak nie doznał żadnych sukcesów, jako że jego oddziały musiały dopiero się zregenerować w wyniku strat poniesionych pod Brodami.
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź