Podczas niemieckiej okupacji Polski w latach drugiej wojny światowej ukraiński generał Pawło Szandruk zazwyczaj borykał się z tymi samymi kłopotami co sami Polacy, czego znamiennym dowodem był jego kilkumiesięczny pobyt w więzieniu gestapowskim. Dwukrotnie jednak się zdarzyło, iż Niemcy sobie przypominali o jego wartości oraz kwalifikacjach. Pierwszy raz to było w roku 1941, przed rozpoczęciem inwazji na Związek Sowiecki. Grzecznie poprosili go o asystowanie w pracach sztabowych, na co Szandruk przystał, chętny, by na wszelkie możliwe sposoby starać się dopiec bolszewikom. Jak się okazało, była to tylko krótka przygoda, parutygodniowy pobyt w Rumunii. Gdy Niemcy przekonali się, jak łatwo idzie im rozbijanie oddziałów sowieckich, uznali, że Szandruk się do niczego nie przyda i odwieźli go do Skierniewic, gdzie mieszkał.
Drugi raz Niemcy przypomnieli sobie o Szandruku już w ostatnich miesiącach wojny, gdy Armia Czerwona znad Wisły w szybkim tempie przemieszczała się ku linii Odry. Pojawił się pomysł, aby wśród jeńców sowieckich oraz robotników przymusowych poszukiwać Ukraińców, którzy by zgodzili się stanąć do boju i wesprzeć ginącą Trzecią Rzeszę Niemiecką. Wzorem dla tworzenia nowych oddziałów ukraińskich była zarówno już od dawna walcząca ukraińska Dywizja SS „Galizien”, jak i rosyjska Armia generała Własowa. W tej sprawie Niemcy zwrócili się najpierw do Andrieja Liwyckiego, premiera ukraińskiego rządu na wychodźstwie, ten zaś gorąco prosił generała Szandruka o objęcie funkcji dowódcy wojsk ukraińskich.
Zarówno Liwycki, jak i Szandruk zdawali sobie sprawę z tego, że to już ostatnie tygodnie istnienia hitlerowskich Niemiec, zatem z militarnego punktu widzenia nie jest możliwe, by zaangażowanie dodatkowych oddziałów ukraińskich odmieniło koleje wojny. Obaj ani przez chwilę nie mieli ochoty, by wspierać państwo Hitlera. Gdyby w roku 1941 Niemcy proponowali tworzenie niepodległej Ukrainy, wówczas chętnie by się zaangażowali we współpracę, jednak Ukraina spłynęła krwią i płomieniami, bo miała się stać nowym terenem osiedleńczym dla niemieckiej rasy panów. Jednak w obecnej sytuacji, w tle nieco szalonych propozycji niemieckich, Liwycki i Szandruk dostrzegli szansę uratowania wielu Ukraińców, którzy umierali z głodu za drutami obozów lub poddani niewolniczej pracy w fabrykach. Jak we wstępie do wspomnień Szandruka to komentuje Roman Smal-Stocki, generał „jako żołnierz dobrze wiedział, że Niemcy są skazane na klęskę i że jego jedynym zadaniem jest uratowanie materiału ludzkiego ukraińskiej emigracji politycznej przed wpadnięciem w ręce Stalina i przeniesienie go do obozu aliantów. To zrobił”.
W bardzo krótkim czasie i niemal cudem udało się Szandrukowi zgromadzić skład całej dywizji, formowanej najpierw pod Berlinem, a potem w Czechach. Obok tego w boju uczestniczyła wspomniana Dywizja SS „Galizien”, obecnie na pograniczu jugosłowiańsko- austriackim. Szandruk doprowadził do zmiany nazwy tej dywizji i odtąd stała się ona częścią Armii Ukraińskiej, już bez „SS”. Plan Szandruka był prosty, choć z oczywistych przyczyn trzymany w tajemnicy przed dowództwem niemieckim: w decydującej chwili walk przedzierać się na zachód, aby tam oddać się w ręce Amerykanów lub Anglików. I tak też to zostało wykonane. Co prawda ukraińska dywizja w Czechach utraciła wielu żołnierzy w zaciętym boju z Sowietami, jednak jej główne siły przedarły się i oddały w ręce amerykańskiego generała Pattona. Sam Szandruk dowodził byłą dywizją SS i tą formację niemal bez strat zdołał doprowadzić do granic Bawarii, gdzie poddał ją Amerykanom.
I teraz zaczyna się najciekawsze. Jak wiadomo, Amerykanie i Anglicy przekazywali żołnierzy z Armii Własowa w ręce Stalina, a wszyscy oni natychmiast lądowali w łagrach syberyjskich. Podobny los mógł spotkać i Ukraińców z obydwu dywizji Szandruka. Jednak Szandruk porozumiał się z generałem Władysławem Andersem i doprowadził do tego, iż polskie władze emigracyjne zgłosiły rządom USA i Wielkiej Brytanii, iż internowani Ukraińcy są to obywatele Rzeczypospolitej, a zatem nie ma żadnego powodu, by ich przekazywać w ręce oprawców Stalina. Była to oczywista nieprawda, bo znaczna część żołnierzy Szandruka pochodziła zza Zbrucza, jednak mistyfikacja okazała się udana, zaś żołnierze i oficerowie Armii Ukraińskiej mogli zamieszkać na Zachodzie.
Tam też zamieszkał i sam Szandruk, pozostający do śmierci w bliskich stosunkach z przebywającymi na uchodźctwie Polakami. A w roku 1961 prezydent polskiego rządu emigracyjnego uhonorował Szandruka srebrnym krzyżem orderu Virtuti Militari.
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź