Wojewoda Józewski, patron współpracy polsko-ukraińskiej

Międzywojenne działania władz polskich na terenie województw wschodnich, na ile były prowadzone przez polityków opcji narodowo-demokratycznej, były nakierowane na polonizację tamtejszej ludności ukraińskiej i białoruskiej. Nie przynosi to chwały państwu polskiemu i winno wywoływać rumieniec wstydu dziś, gdy tak bardzo rozwija się solidarność w polskim wsparciu dla Ukrainy walczącej przeciwko agresji rosyjskiej. Jednak trzeba wyraźnie powiedzieć, że państwo polskie reprezentowało również i odwrotną postawę, a najwybitniejszym przedstawicielem tej opcji był Henryk Józewski, wojewoda wołyński w latach 1928-38.

Józewski należał do środowiska piłsudczyków, dostrzegającego budzącą się ukraińską tożsamość, ale zamiast ją zwalczać, pragnącego skanalizować te aspiracje w dogodnym dla Polski kierunku. Była nim zaś wspólna walka z Sowietami i wskrzeszenie z kontrolowanych przez komunistów ziem zaprzyjaźnionej z Warszawą Ukraińskiej Republiki Ludowej. Wojewoda nie chciał traktować postępu i edukacji jako narzędzi, które przemienią region w etnicznie polski, tak jak zamierzali endecy. Przeciwnie, nowoczesność oznaczała dla niego zdrową koegzystencję miejscowych Polaków, Żydów i Ukraińców. Klucz do sukcesu województwa miał tkwić w jego wielonarodowym charakterze. Za wzór Józewski stawiał sobie pod tym względem Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Podejmował więc starania, żeby polska młodzież w szkołach uczyła się języka ukraińskiego, co pozwoliłoby społeczności wołyńskiej na swobodną komunikację i zapobiegało alienacji grup narodowościowych. Józewski wychodził z założenia, że jeśli Rzeczpospolita wesprze kulturę ukraińską, młody naród odwdzięczy się jej swoją lojalnością. W budynkach publicznych obok wizerunków Piłsudskiego wojewoda kazał wieszać portrety Petlury, mozolnie budując jego mit na podobieństwo Marszałka.

Józewski dotował lokalne ukraińskie koła czytelnicze, które do 1937 roku wzrosły do liczby 5 tysięcy. Finansował objazdowy Teatr Ukraiński, wystawiający ukraińską klasykę oraz sztuki oparte na narodowych motywach. Dążył też do ukrainizacji Kościoła prawosławnego, chcąc w ten sposób zaspokoić ambicje części nacjonalistów, a jednocześnie zapobiec rozgrywaniu kwestii nietolerancji religijnej przez komunistów. Przekonywał popów do używania ukraińskiego, a nie rosyjskiego języka w kazaniach i kontaktach z wiernymi. Bardziej problematycznych kapłanów usuwał z województwa. Z jego inicjatywy powstało też Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie (WZU), ukraińska partia polityczna o profilu antykomunistycznym, złożona przede wszystkim z petlurowców.

Niestety, polityka Józewskiego była z niechęcia oceniana przez polskich mieszkańców Wołynia. Większość z nich nie dostrzegała krzywd dotykających Ukraińców, ponieważ w obliczu ich przyłączającej większości, sama żyła w poczuciu ciągłego zagrożenia. Wielu wschodnich osadników pamiętało krwawą rewolucję bolszewicką i mordujące ziemian oraz inteligentów chłopskie bandy. Przez lata rosyjskiego panowania nie mogli też obnosić się ze swoją polskością. Teraz pragnęli jedynie bezpieczeństwa i spokoju. Terroryzm szerzony przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), jego powiązania z niemieckim wywiadem oraz powoli przesiąkające na Wołyń wpływy, utwierdzały ich w nieufności do Ukraińców.

Chłopi wciąż cierpieli niedostatek, co koniec końców okazywało się dla nich ważniejsze niż rozwój kultury. Józewski zdawał sobie z tego sprawę, ale nie potrafił przekonać kół rządowych w Warszawie do bardziej radykalnej reformy rolnej, zwłaszcza, jeśli mniejszości miałyby na niej skorzystać kosztem bogatych polskich ziemian. Z czasem Sowieci zaczęli więc odzyskiwać popularność. Więzienia zapełniały się wołyńskimi komunistami.

Warszawskie elity władzy, odpowiadając na naciski opinii publicznej i kierując się względami bezpieczeństwa, zdecydowały o powrocie do projektu polonizacji. W 1938 roku pod patronatem Śmigłego-Rydza i Kasprzyckiego zaczęto wprowadzać w życie program „wzmacniania polskości”. W jego ramach usuwano Ukraińców ze stanowisk administracyjnych. Zniszczono też 138 cerkwi i kaplic prawosławnych na Lubelszczyźnie. Opór zmuszonych do oglądania tego wiernych tłumiono przemocą. Równolegle oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza zaczęły przeprowadzać akcje „nawracania” na katolicyzm mieszkańców Wołynia. OUN została wprawdzie sparaliżowana, a większość jej najważniejszych działaczy, ze Stepanem Banderą włącznie, znalazło się w więzieniach, ale napięcie w relacjach polsko-ukraińskich urosło na skalę nieznaną wcześniej w II Rzeczpospolitej. Sprzeciwiający się nowej polityce rządu Józewski został w końcu zmuszony do złożenia dymisji.

5 lat później, już podczas niemieckiej okupacji, Wołyń zapłonął, a ukraińscy nacjonaliści w brutalny sposób wymordowali ok. 60 tysięcy zamieszkujących go Polaków.

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj