Wieloletnie starania kobiet polskich o uznanie ich prawa do udziału w obronie kraju zaowocowały faktem, że w uchwalonej w 1938 r. przez Sejm RP ustawie o powszechnym obowiązku wojskowym przyznano kobietom prawo do pełnienia pomocniczej służby wojskowej w zakresie służby przeciwlotniczej, wartowniczej, łączności oraz innej potrzebnej dla celów obrony. Strukturom kobiecym funkcjonującym od początku lat dwudziestych nadano w 1939 r. nazwę Organizacji Przysposobienia Wojskowego Kobiet.
„Jeńcy wojenni mają prawo do poszanowania swojej osoby i czci. Kobiety winne być traktowane ze wszelkimi względami należnymi ich płci.” – zatem, jak wynika z Konwencji Genewskiej z 1929r., kobieta powinna być chroniona podwójnie: raz – jako jeńca wojennego, dwa – jako kobietę.
Tysiące kobiet, ramię w ramię z mężczyznami brały czynny udział w walkach przeciwko hitlerowskiej armii w czasie II Wojny Światowej. Niestety, one również trafiały do niewoli, stawały się niejednokrotnie jeńcami. Tysiące lekarek, sióstr miłosierdzia oraz sanitariuszek zginęło. Dokonali tego hitlerowscy siepacze, często wcześniej je gwałcąc i poniżając. Podobny los spotkał również kobiety – żołnierzy jednostek łączności i innych służb pomocniczych. Były to między innymi telefonistki, kurierki, łączniczki. Kolejną grupą były kobiety – spadochroniarki.
Historie kobiet jeńców w wielkości przypadków są dramatyczne. Obóz koncentracyjny w twierdzy dęblińskiej mieścił za murami sporo kobiet. To właśnie tam kobiety pod groźbą kary, nakłaniane były do rozbierania się do naga. Gdy wykonały rozkaz spotykały się z rozwścieczonymi agresywnymi psami. Jak się można domyśleć, z którymi nie miały żadnych szans.
22 września 1944 Niemcy zajęli ostatni już dom na Solcu w Warszawie. Tam właśnie ostały schwytane cztery powstańcze łączniczki: Irena Kowalska, Barbara Plebańska, Grażyna Zasadzka, Krystyna Niżyńska, z batalionu „Zośka”. W ręce hitlerowców wpadły również dwie sanitariuszki: Hanka i Marysia z Batalionu „Parasol”. Dwa dni później wszystkie zostały rozstrzelane, nieopodal kościoła na Woli.
Można by się zastanawiać, jakie były prawne podstawy tych i tysiąca innych zbrodni na kobietach – żołnierzach?
I na przykład podczas powstania warszawskiego, żołnierze niemieccy otrzymali rozkaz zgładzenia wszystkich, którzy czynnie biorą w nim udział. Tak, więc kobiety nie miały żadnych przywilejów, były po prostu traktowane jak każdy uczestnik powstania. Podobnie sytuacja wyglądała w grupie spadochroniarek – skoro rozkaz był wydany dla wszystkich, bez wyjątku, to dotyczył również kobiet, co było spowodowane zwalczaniem tego typu walki. Zatem wydaje się, że sytuacja wyglądała wszędzie podobnie. Jednak nie do końca, bowiem jak się okazuje kobiety z Armii Czerwonej zabijano głównie za płeć. Stało się to, ponieważ jeszcze przed napadem za Związek Radziecki Wermacht dostał następujące instrukcje: celem stało się usunięcie wszystkich kobiet w służbie wojskowej, bez wyjątku.
„Pełne zrównanie w sprawach, a ponadto szacunek i pewne względy, jakimi otacza kobietę współczesne cywilizowane społeczeństwo, należy zaliczyć niechybnie do wybitnych cech postępu i kultury ludzkiej. To, co czynił Wermacht wespół z SD z kobietami – jeńcami wojennymi, było jaskrawym pogwałceniem prawa międzynarodowego i nawrotem do barbarzyństwa.” – to idealna konkluzja Szymona Datnera, w swej książce „Zbrodnie Wermachtu”.
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź