W połowie lat 70. ub.w. a zwłaszcza kiedy Służba Bezpieczeństwa rozprawiała się z opozycją, Kościół katolicki stanął po stronie narodu polskiego. W całej Polsce przy siedzibach biskupich powoływano organizacje pomocowe. We Wrocławiu, z inicjatywy duszpasterzy akademickich, powstał Arcybiskupi Komitet Charytatywny. Działalność zaczął tuż po ogłoszeniu stanu wojennego.
Arcybiskup Henryk Gulbinowicz, poprzez członków wywodzących się od Orzecha – kapitalnego kapłana z Duszpasterstwa Akademickiego „Wawrzyny”; ks. Andrzeja Dziełaka i Wujka, również nadzwyczajnego duchownego z „Centralnego Ośrodka Duszpasterstw Akademickich Pod Czwórką” a także ks. bpa Adama Dyczkowskiego – wspierał wszystkie ich działania. Pomoc objęła przede wszystkim rodziny internowanych. Pomimo oficjalnie powołanego komitetu, była tam prowadzona także konspiracyjna działalność. Dzięki temu członkowie AKCh mieli pewną swobodę działań. Cały ciężar ustalania list ofiar wzięli na siebie. Byli to studenci, albo byli studenci akademickich duszpasterstw. To oni mieli poinformować Orzecha i Wujka o masowych aresztowaniach znanych z antykomunistycznych wystąpień wrocławskich i dolnośląskich opozycjonistów.
Ksiądz Arcybiskup dał pełną swobodę Komitetowi. Ten błyskawicznie stworzył struktury i odpowiedzialne za konkretne działania osoby. Powstało 15 sekcji. Zorganizowano opiekę nad osobami internowanymi, nad więźniami politycznymi, rodzinami osób represjonowanych. Oprócz tego była pomoc prawna, medyczna i finansowa. W ten sposób osoby, które nie miały żadnych dochodów (z powodów politycznych) były objęte kompeksowym wsparciem. Dary, co podkreślano, przekazywano godnie. Dzieci osób represjonowanych, aresztowanych i internowanych wysyłano na letnie i zimowe kolonie. Na pomoc mogły liczyć osoby zwalniane z internowania, aresztów, więzień, także zakładów pracy. Najczęściej potrzebowali leczenia szpitalnego. Komitet, poza systemem, zorganizował aptekę leków zagranicznych.
Aresztowani i internowani nie mieli pojęcia co dzieje się na zewnątrz. Ich strach o bliskich potęgowały uwagi przesłuchujących funkcjonariuszy. Mówiono o wypadkach, zdradach a nawet śmierci. Wszystko po to, by wymusić obciążające siebie zeznania w zamian za obietnicę wyjścia na wolność. Podpisanie tzw. lojalki miało wiązać się ze współpracą do końca życia. Część aresztowanych uległa. Wiadomo, że Służba Bezpieczeństwa i Milicja Obywatelska wraz z ZOMO, ich pomocniczymi oddziałami rozpoczęła czystki kilkanaście godzin przed wystąpieniem gen. Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego na terenie Polski.
Areszty śledcze przy ul. Podwale i więzienie przy ul. Kleczkowskiej wypełniało się gwałtownie. Pracownicy i funkcjonariusze MO urządzali ścieżki zdrowia, wielogodzinne przesłuchania. Terror wobec więźniów politycznych zmieniał formy wraz z upływem dni. W tym czasie członkowie Arcybiskupiego Komitetu Charytatywnego skupiali się na dwóch rzeczach! Ustalali listy osób internowanych i organizowali niezbędną pomoc (finansową i żywnościową) dla najbliższej rodziny osadzonych. Pomoc w całości finansowała Kuria wrocławska.
Komitet działał do 1989 roku w niezmienionej formule, jednak z czasem potrzeby zaczęły zmieniać kierunek, często zanikać. W końcu członkowie sekcji poprosili władze kościelne o rozwiązanie AKCh, co formalnie uczyniono w październiku 2007 roku. Była to jedna z nielicznych świeckich przykościelnych organizacji, do której Służba Bezpieczeństwa nie wniknęła.
źródło: encysol.pl
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź