Stalinowskie powojenne lata były dla Polaków czasem próby. Partia chciała mieć wpływ nie tylko na życie narodu polskiego, ale też na jego myślenie. Naród nigdy nie przyjął komunistycznej ideologii.
Władza ludowa nie skąpiła sił i środków na przedstawienie bolszewickiego systemu rządzenia, jako najlepszego na świecie. Sowieci, razem z ludową władzą chcieli przekonać Polaków do swojego kołchoźniczego modelu życia, tymczasem naród wiedział, iż tzw. socjalizm z ludzką twarzą jest utopią. Wykształceni i prości ludzie żyli według zasad wiary. A kapłani – pomimo szykan, fałszywych oskarżeń i pokazowych procesów, wspierali swoich wiernych. Polacy w Kościele katolickim widzieli ostoję wolności. Socjaliści z kolei bezskutecznie tępili wszelkie objawy religijności. Propaganda antykościelna i antyreligijna zmieniała się w zależności od regionu. Wszędzie była jednakowo ośmieszana. Partia, ustami premiera Józefa Cyrankiewicza, mówiła o „przesądach religijnych” a także „wyrwaniu kobiet z rąk kleru na wsi”. Promowano „postępowość”, bowiem „wróg stara się występować pod płaszczykiem walki religijnej i sutanny” zatem „trzeba być czujnym”. Władza ludowa na swoich egzekutywach wzywała do rozsądnych działań: „My musimy pamiętać, że im prędzej wytłumaczymy masom miast i wsi, że nie walczymy z religią, a tylko z klerem [sic!], tym prędzej zwycięstwo na tym odcinku będzie przeprowadzone”.
Partia budowała politykę wyznaniową zgodnie z kierunkiem wytyczonym przez Moskwę. Polacy uodpornieni na ideologię sowiecką, byli bierni. Niemniej restrykcje wobec Kościoła katolickiego, a także grecko-katolickiego i innych wyznań wymuszały kamuflowanie wielu działań wśród księży i wiernych wszystkich wyznań. W rezultacie obronił się tylko Kościół katolicki. Były ofiary wśród duchownych i cywilów, ale dzięki niezłomności Prymasa Tysiąclecia przetrwanialiśmy sowietyzację.
Trzeba pamiętać, że komuniści wprowadzali funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa do seminariów. Ich praca polegała na rozbijaniu Kościoła od środka. Władza ludowa pomagała osobowo i finansowo. Próby wmanewrowania duchownych w skandale obyczajowe, malwersacje czy działalność szpiegowską na rzecz „amerykańskich imperialistów” były na porządku dziennym. Politrucy przekonywali się wzajemnie o tym, że „trzeba, aby w oparciu o dostateczne materiały skompromitować kilku księży, mówić o nich w prasie, na zebraniach pokazywać z kim są powiązani i czyim interesom służą, a na pewno to w poważnym stopniu przyczyni się do osłabienia ich autorytetu”.
W ocenie historyków, pomimo wszystko, Kościół katolicki wyszedł z „tego komunistycznego dołka” zwycięsko.
Źródło: Duszpasterstwo w czasach stalinowskich, ks. Przemysław Mardyła, WAM 2009
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź