Historia Polski międzywojennej to jest zarazem część historii Ukrainy. Wspolna obrona złotego

Na Ukrainie parę lat temu wielką popularnością cieszył się serial telewizyjny „Sługa narodu”, w którym główną rolę grał ówczesny aktor i komik, Wołodymyr Zełenski, dzisiejszy prezydent kraju. W serialu grał właśnie prezydenta Ukrainy, po czym popularność uzyskana dzięki ekranowi telewizyjnemu pozwoliła mu wygrać prawdziwe wybory prezydenckie. W treści ostatniego odcinka serialu prezydent zasmucony powiadamia naród o wielkim długu względem instytucji międzynarodowych, po czym obywatele na plac Kijowa znoszą swe oszczędności, kosztowności, biżuterię – i w cudowny sposób problem długu zostaje rozwiązany.

Tu warto podkreślić, że ta filmowa scena ma dziś na Ukrainie rzeczywiste odzwierciedlenie w postaci ogromnej społecznej ofiarności na wysiłek wojenny.
Wśród widzów filmu „Sługa narodu” byli tacy, których pradziadowie, dokładnie coś takiego robili w regionie lwowskim w roku 1924. Wtedy bowiem w akcji obywatelskiego wspierania nowo wprowadzanej waluty, złotego, uczestniczyły szerokie kręgi społeczna, a w tym zapewne również i liczni Ukraińcy, w równym stopniu zainteresowani zdławieniem inflacji, co ich polscy sąsiedzi. Tu trzeba przypomnieć, że historia Polski międzywojennej to jest zarazem część historii Ukrainy.

Złoty został wprowadzony do obiegu 29 kwietnia 1924 roku. Po latach galopującej inflacji całe społeczeństwo przyjęło to z prawdziwym entuzjazmem. Aby złoty stał się silną i wiarygodną walutą, konieczne było zapewnienie niezbędnego kapitału dla Banku Polskiego, który miał się stać najważniejszą instytucją finansową państwa i odpowiadać za stabilny kurs pieniądza. Pierwotnie planowano zaciągnięcie zagranicznej pożyczki stabilizacyjnej, która dałby Bankowi Polskiemu możliwość obrony nowej waluty w okresie wprowadzania reformy, jednak rokowania zakończyły się niepowodzeniem. Premier Władysław Grabski nie miał innego wyjścia, jak tylko wezwać społeczeństwo do samodzielnego zebrania funduszy niezbędnych do zabezpieczenia całej operacji. W ciągu kilku miesięcy w wyniku dobrowolnych akcji rozmaitych grup społeczno- zawodowych (zwłaszcza przemysłowców, ziemiaństwa, urzędników) oraz wpłat indywidualnych udało się rozprowadzić taką liczbę akcji Banku Polskiego, która pozwalała na spokojny start nowego serca polskiego systemu finansowego.

Jak to opisuje Włodzimierz Mędrzecki w „Odzyskanym śmietniku”, deklarowana na wszelkie możliwe sposoby wiara w powodzenie reformy była połączona z kampanią propagującą solidarne ponoszenie ofiar na jej rzecz. Nawoływano do czasowego zawieszenia nawet najbardziej słusznych postulatów społecznych, mobilizowano się do bardziej intensywnej i wydajnej pracy, mającej być – wedle słów premiera – kluczem do ostatecznego zwycięstwa. Z dumą rejestrowano upływ kolejnych miesięcy stabilizacji złotego, wzrastającą sprawność aparatu skarbowego i policji skarbowej, utrzymywanie się poziomu eksportu, a nawet pewien jego wzrost. Z troską monitorowano stan górnictwa węglowego i naftowego oraz przemysłu, które wyraźnie odczuwały brak kapitału obrotowego związany z szybkim zanikaniem dopingu inflacyjnego. Piętnowano tych, którzy wyłamywali się z solidarniej walki na rzecz powodzenia reform. Ofiarą obywatelskiej połajanki padł między innymi jeden z arystokratów, który zamiast kupować w patriotycznym geście akcje Panku Polskiego, wybrał się na safari. Jak pisał dziennikarz „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”: „Obecnie do zanotowania na polskim rachunku mamy prawdziwą wyprawę podróżniczą. Jak już wiadomo, hrabia Potocki jedzie na polowanie na grubego zwierza do środkowej Afryki, aby tam strzelać lwy, obserwować zwyczaje słoni i sprawdzić, czy rzeczywiście wyginęły już białe hipopotamy. My tymczasem zostajemy tu w kraju, aby – niestety, nie strzelać do paskarzy, tylko obserwować ich zwyczaje, badać, czy nie wyginęły dolary, i szukać złota na pokrycie akcji Banku Polskiego; jest to także polowanie na grubego zwierza, tylko bez podróży. Ostatni właśnie punkt tego krajowego polowania dla Banku Polskiego nasuwa mi pewne refleksje. Hrabia Potocki preliminuje wydatki swojej podróży myśliwskiej na 50 000 funtów szterlingów. Równa się to przeszło 200 tysiącom dolarów, a 200 000 dolarów równa się przeszło 10 000 akcji Panku Polskiego”.

Gdy dziś krytycznie patrzymy na Ukrainę jako na kraj wielkich oligarchów, przypomnijmy sobie i naszych własnych, polskich oligarchów, których stać było na poszukiwanie białych hipopotamów pośród szalejącej nędzy i problemów gospodarczych. Ale pocieszające są zarówno krytyka bezduszności możnych, jak i rzeczywista ofiarność społeczna, która będzie szczególnie ważna dla powojennej odbudowy Ukrainy.

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj