W II Rzeczpospolitej konflikty miały charakter społeczny a nie etniczny

Począwszy od roku 1917, gdy rozpadała się Rosja carska, polskie gospodarstwa ziemiańskie na Ukrainie były napadane i palone przez zanarchizowane oddziały wojskowe lub bandy złożone z chłopów. Tu jednak nie można dopatrywać się, jakoby źródłem przemocy był nacjonalizm. Konflikt miał charakter społeczny, a nie etniczny. Jak to przypomina Zychowicz w książce „Ukraińcy”, to nie Ukraińcy mordowali „Lachów”, lecz to chłopi mordowali „paniw”. Obie grupy społeczne mówiły innymi językami, należały jednak do tej samej wspólnoty.

Daje się tu zauważyć znamienna różnica między Ukrainą Naddnieprzańską, znajdującą się do niedawna pod zaborem rosyjskim, a Galicją Wschodnią znajdującą się pod berłem Habsburgów. Na tym ostatnim terytorium w listopadzie 1918 roku wybuchła krwawa wojna miedzy miejscowymi Ukraińcami a Polakami. W tym wypadku było to jednak starcie nacjonalizmów. Wojna toczyła się o to, w jakim państwie znajdzie się Lwów, a więc, czy nad miastem łopotać będzie sztandar biało-czerwony, czy niebiesko-żółty. W Galicji Wschodniej wielu ukraińskich włościan było już w pełni uświadomionych narodowo. Tymczasem we wsiach Ukrainy Naddnieprzańskiej proces ten dopiero się rozpoczynał. O klasowym, a nie narodowym charakterze pogromów może świadczyć mało znany fakt, że w nielicznych okolicach, w których mieszkali katoliccy polscy chłopi, również oni brali udział w napadach.

I tu warto sięgnąć do ciekawego przykładu działań rewolucyjnych w Polsce roku 1918, prowadzonych na terenie powiatu tarnobrzeskiego. Podjęta tu próba obsadzenia starostwa przez narodowych demokratów napotkała sprzeciw ludowców, których wsparło sporo miejscowych chłopów oraz lokalnych autorytetów, z księdzem Edwardem Okoniem i porucznikiem Tomaszem Dąbalem na czele. 6 listopada 1918 na trzydziestotysięcznym wiecu ogłoszono powstania Ludowej Republiki Tarnobrzeskiej i utworzono Powiatową Radę Chłopską. Władze republiki tarnobrzeskiej formalnie podporządkowały się rządowi w Warszawie, jednak na miejscu podejmowały samodzielne decyzje o charakterze rewolucyjnym, takie jak powoływanie lokalnych ciał ustawodawczych, własnych sił zbrojnych czy konfiskata mienia większych właścicieli ziemskich i jego rozdzielanie między okoliczną ludność. Przez kilka tygodni władze centralne, nie dysponując dostatecznymi siłami, tolerowały funkcjonowanie republiki, jednak w styczniu 1919 roku żandarmeria wojskowa zajęła zbuntowany teren. W czasie akcji pacyfikacyjnej kilka osób zginęło, po jej zakończeniu aresztowano 350 osób, a około 4000 buntowników zostało wychłostanych. W wyborach do Sejmu Ustawodawczego lista Ludowej Republiki Tarnobrzeskiej uzyskała ponad 70% głosów w swoim okręgu. Do parlamentu weszło pięciu jej przedstawicieli, z księdzem Okoniem i Tomaszem Dąbalem na czele.

Na polskiej wsi istniały spore pokłady radykalizmu społecznego, a nawet gotowości do próby realizacji ich na własną rękę. Jednak działania owe dalekie były od wzorca rewolucyjnego realizowanego na terenie Rosji. Niezmiennie starano się pozostawać na gruncie prawa. Za symboliczne można też uznać dwa fakty. Po pierwsze, niecałe dwa tygodnie po pacyfikacji „republikanie tarnobrzescy” masowo udali się do urn wyborczych i wedle reguł demokracji parlamentarnej oddali głosy na swych radykalnych przywódców. Po drugie, państwo polskie nie unieważniło list wyborczych, a po ich wyborze umożliwiło im objęcie miejsc w parlamencie.

Polska zdrowa lewica nierewolucyjna odrzucała interpretację masowych wystąpień jako fali rewolucyjnej, postrzegając je jako efekt determinacji konkretnych środowisk pracowniczych i społecznych w walce o zaspokojenie elementarnych potrzeb życiowych. Deklarowała pełne zrozumienie dla postulatów robotników rolnych i przemysłowych, jednak podkreślała brak możliwości ich pełnej realizacji. W konsekwencji robiła wszystko, by wygaszać kolejne ogniska konfliktów i napięć na drodze negocjacji i kompromisów.

Tu warto przypomnieć, że prymas polski, kardynał August Hlond, często w Polsce był nazywany „czerwonym biskupem”, a to z powodu tego, iż z mocą promował nowoczesną katolicką naukę społeczną, odrzucającą dawne obyczaje feudalne oraz pozycję Kościoła jako wielkiego posiadacza ziemskiego. Podobne treści przekazywał w swych listach pasterskich grecko-katolicki arcybiskup Lwowa, Andrzej Szeptycki. Chrześcijańska opcja centrowa to dużo lepsze źródło trafnych rozwiązań społecznych, niż radykalny ruch rewolucyjny. O tym warto przypominać dziś, w dobie renesansu neo-marksizmu w Zachodnich środowiskach akademickich.

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj