W dniu 21 maja 1945 roku w przysiółku Żar koło Rudy Różanieckiej podpisane zostało porozumienie pomiędzy polskimi partyzantami Wolność i Niezawisłość (WiN, spadkobierczyni Armii Krajowej) a partyzantami z Ukraińskiej Armii Podziemnej (UPA). Ze strony polskiej sygnował je kpt. Marian Gołębiewski, ówczesny szef obwodu hrubieszowskiego, a potem inspektoratu zamojskiego; z ukraińskiej występował Jurij Łopatynski, wysłannik Ukraińskiej Rady Wyzwoleńczej, Przedmiotem porozumienia była współpracy i zakończenie wzajemnych walk, dotąd toczonych w związku z ludobójstwem dokonywanym przez UPA na ludności polskiej oraz krwawymi rewanżami ze strony Batalionów Chłopskich i AK.
W efekcie pierwszą wspólną akcję bojową przeprowadzono 6 kwietnia 1946, zdobywając razem stację kolejową w Werbkowicach. 26 maja 1946 roku w Hrubieszowie połączone siły oddziałów WiN i UPA dokonały ataku na miasto. Rozbito miejscowe więzienie Urzędu Bezpieczeństwa i uwolniono przetrzymywanych w nim 20 więźniów, zdobyto również siedzibę komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej. Ostrzelano koszary NKWD. Upowcy i winowcy zlikwidowali kilku miejscowych komunistów. Fiaskiem zakończył się natomiast szturm na komendę milicji. Po kilku godzinach walki partyzanci wycofali się z Hrubieszowa. Była to jedna z najbardziej brawurowych akcji podziemia antykomunistycznego. Brało w niej udział mniej więcej 200 winowców i 200 upowców; straty własne wyniosły 5 zabitych. Pierwsi mieli na rękawach biało-czerwone opaski, drudzy – białe.
W maju 1945 roku wojna trwała od sześciu lat, a od czternastu miesięcy w okolicach Hrubieszowa bez przerwy płonęły wsie. Trwały obopólne mordy. Upłynęły dwa żniwa, których nie udało się normalnie przeprowadzić. Ludziom zajrzało w oczy widmo głodu. Jak to opisuje Piotr Zychowicz w książce „Ukraińcy”, polskie i ukraińskie podziemie czuło, że „teren” ma już dość krwawej wojny domowej. Do oficerów AK i UPA przybyli z misjami pokojowymi katoliccy i grekokatoliccy księża. Duchowni zapewnili, że mogą być zakładnikami na czas rozmów.
Jurij Łopatynski w czasie rozmów z AK/WiN powiedział, że celem ukraińskiego podziemia jest teraz zbudowanie „demokratycznej Ukrainy na wzór Wielkiej Brytanii”. Tym samym nowo projektowana wolna Ukraina nie miała już być państwem faszystowskim, kopią III Rzeszy, bo ta już od dwóch tygodni nie istniała. Adolf Hitler strzelił sobie w głowę. Ukraińcy zaczęli więc teraz grać na zwycięskich Amerykanów i Brytyjczyków. Liczyli, że dojdzie do wojny Zachodu z Sowietami. Układ z Polską miał umożliwić dotarcie do Anglosasów. W trakcie negocjacji pojawił się pomysł, by wysłać emisariuszy UPA do Londynu. Błąd Ukraińców polegał na tym, że przecenili rolę niepodległościowych Polaków i emigracyjnego rządu. Uznali, że Polska jeszcze się liczy w międzynarodowej rozgrywce. Jak wiemy – już tak nie było. W 1945 roku obie strony były przegrane, obie stały na straconych pozycjach. Ten układ to był akt rozpaczy.
Perspektywa Rzezi Wołyńsko-Galicyjskiej lat 1943-44 przeszkadza Polakom patrzeć na ukraińskich partyzantów UPA jako na bohaterskich bojowników, którzy w swej większości złożyli daninę własnej krwi w walce z sowiecką Rosją. Właśnie za to Ukraińcy czczą pamięć UPA. Decyzja, aby w roku 1945 poszukiwać sposobów współpracy z polską partyzantką, może być uznawana za akt koniunkturalizmu. A może to był moment otrzeźwienia, otrząśnięcia się z brudu faszyzmu oraz nienawiści nakazującej mordować polską ludność? Dziś dla nas kluczowe jest, by z historii wyciągać właściwą lekcję dla budowania lepszej przyszłości dla Polski i Ukrainy. Konflikt z roku 2023 dotyczący ukraińskiego zboża przewożonego przez granicę polsko-ukraińską może stanowić zapowiedź tego, że jeszcze będziemy schodzili na drogę wzajemnych walk. Gdyby tak się stało, to uszczęśliwimy tym naszych wrogów.
Polacy powinni popatrzeć na UPA bardziej zgodnie z prawdą historyczną, bo ci partyzanci kierowali się miłością do ojczyzny, choć przez długi czas miłością ślepą i głupią. Zaś Ukraińcy muszą zrozumieć, że oprócz walki z Sowietami, czyli sowiecką partyzantką oraz okupacją po roku 1945, a także walki z Niemcami w 1943-44, udziały UPA dopuściły się olbrzymiej zbrodni na polskiej ludności cywilnej. To musi dotrzeć do polityków i historyków ukraińskich, żeby przestali konfabulować i opowiadać, że to była reakcja na to, co się działo w latach dwudziestolecia międzywojennego na Chełmszczyźnie. Nie wolno relatywizować skandalicznej decyzji dowództwa UPA o podjęciu akcji ludobójstwa. Ale też warto usłyszeć słowo „przepraszam”, które w roku 1945 w Hucie Różanieckiej wypowiedział wspomniany Jurij Łopatynski.
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź