Rzez wołyńsko-galicyjskich: zamorodwano ponad 100 tys Polaków

Ówczesny doradca prezydenta Ukrainy, Ołeksij Arestowycz w wywiadzie z listopada 2022 roku mówił: „Z sąsiadami zawsze dogadasz się, oni mają wspólne zrozumienie problemów, wspólny ból. A Polacy zrobili pierwszy krok. My teraz mamy wojnę, nie myślimy o proklamacjach ideologicznych. Ale Polacy zgodzili się zapomnieć o tak zwanej Rzezi Wołyńskiej i wszystkich pozostałych bolączkach, jakie mieliśmy. Oni powiedzieli: zamykamy tę sprawę, i mamy teraz unikalną szansę na zbudowanie nowych relacji. Nie będziemy o tym mówić, wycofamy wszystkie pretensje. Jest to duży, duży krok, ponieważ dla pamięci narodowej narodu polskiego to była bardzo ciężka karta historii i niełatwo było ją zamknąć. Jest to jeszcze jeden wspaniały przykład nie tylko ludzkich wartości na skalę narodu, ale również dalekowzroczności polskiego rządu. A więc uważam, że nie możemy dopuścić najmniejszego konfliktu z Polską. Ani teraz, ani w przyszłości, ani nigdy”.

Choć wydźwięk słów Arestowycza jest nadzwyczaj pozytywny, polska opinia publiczna może czuć się zaskoczona, iż jej samej nikt nie poinformował o tym, jakoby Polska zapominała o Rzezi Wołyńskiej. Zapewne podczas rozmów międzyrządowych ktoś się przejęzyczył lub coś opacznie zrozumiał. Swoją drogą, w sprawach ludobójstwa wśród samych Polaków nie ma jednomyślności, a bez wątpienia wielu uważa, iż wobec okropności wojny oraz bohaterstwa Ukrainy sprawę Rzezi Wołyńskiej należy odłożyć na bok. Nie brak jednak i takich, którzy stale wyrażają żal, iż władze Ukrainy są bezduszne, bo odmawiają zezwolenia na ekshumację ofiar z Wołynia, choć mogłyby to uczynić w akcie wdzięczności za polską pomoc.

Oddziały Ukraińskiej Armii Podziemnej (UPA) dokonujące rzezi Polacy zawsze nazywali banderowcami, od nazwiska przywódcy radykalnego skrzydła ukraińskich nacjonalistów Stepana Bandery. Tak zresztą partyzanci UPA sami siebie nazywali. Tym samym, pomniki Bandery na Ukrainie zazwyczaj działają na Polaków jak czerwona płachta na byka, bo wydają się być pochwałą mordowania polskiej ludności cywilnej. Tu warto uczciwie wprowadzić dwie poprawki. Po pierwsze, dla przytłaczającej większości Ukraińców Bandera jest czczony wyłącznie jako bohater walki z Rosją Sowiecką i większość społeczeństwa nawet nie wie o mordowaniu Polaków. A po drugie, w czasie samego ludobójstwa Bandera był uwięziony przez Niemców w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen-Oranienburg i nawet nie wiemy, czy wiedział o akcji ludobójstwa. Jedyny jego gryps, wysłany do podwładnych na Ukrainie jeszcze z więzienia w Krakowie instruował, aby nie prowadzić żadnych akcji zbrojnych przeciw Niemcom, a wiadomo, że wbrew temu UPA prowadziła takie akcje.

Tym samym ujawnia się pełna autonomia decyzji lokalnych dowódców, a nawet teoretycznie wchodzi w grę możliwość, że gdyby Bandera wiedział o ludobójstwie, to by go zakazał. Możemy domniemywać, iż tak by nie uczynił. Jednak nie wypada go czynić odpowiedzialnym za zbrodnie dokonane na Polakach. Co najwyżej Banderze można przypisać odpowiedzialność moralną. To on był współtwórcą szowinistycznej ideologii, która zakładała użycie przemocy na wielką skalę. Stworzył więc grunt pod zbrodnię. Zaś osobiście odpowiedzialni za wydanie rozkazu ludobójstwa byli Dmytro Klakiczewski oraz Roman Szuchewycz.

Warto też mieć świadomość tego, ze Ukraińcy nie mają możliwości odwoływania się do kogoś innego, jak tylko Stepan Bandera i UPA, jako tych, którzy walczyli o niepodległe państwo ukraińskie. To były jedyne struktury niepodległościowe, poza niewielką grupą post-petlurowską Maksyma Borowca. Gdybyśmy wymagali od Ukraińców, żeby z tego powodu, że UPA mordowała Polaków, odrzucili odwoływanie się do tradycji UPA, to wtedy zostanie im tylko tradycja Armii Czerwonej i NKWD. Oczywiście, należy mieć nadzieję, że obecna wojna z Rosją przysporzy Ukrainie nowych bohaterów, przez co zblednie kult UPA.

Inne, o czym warto wspomnieć, to list pasterski metropolity Andrzeja Szeptyckiego oraz innych biskupów greko-katolickich z listopada 1943 r., z ostrzeżeniem wiernych przed nienawiścią, która w ich ocenie jest przyczyną wszystkich działań zbrodniczych, a „człowiek, któremu pozostała chociaż kropla chrześcijańskiego ducha, musi z obrzydzeniem odwracać się od zabójstwa i od tych ludzi, którzy mają ręce splamione niewinną ludzką krwią, w podobny sposób trzeba wystrzegać się nienawiści nie mniej niż samego zabójstwa. Bo jest ona i zabójstwem, zarazą, nieszczęściem, złośliwością, która niszczy w duszy czystość miłości bliźniego i miłości Bożej”.

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj