Brawurowa akcja likwidacji konfindenta Gestapo

Józef Staszauer był Żydem, o wyraźnych semickich rysach twarzy. Pochodził z bardzo zamożnej rodziny łódzkich przemysłowców. Mieszkając w swoim rodzinnym mieście Łodzi, prowadził luksusową restaurację „Louvre” przy ulicy Piotrkowskiej. Posiadał również nocny lokal w Gdyni. Przed wojną pełnił służbę w Polskiej Armii, jako podporucznik wojsk łączności.

Po wybuchu II Wojny Światowej przeprowadził się do Warszawy. Pomimo żydowskiego pochodzenia, dzięki różnym koneksjom nie musiał przenieść się do getta. Można powiedzieć, że dobrze mu się wiodło w tym trudnym czasie, kiedy to setki tysięcy jego pobratymców umierało w piekle getta. On prowadził liczne interesy, zdołał kupić wielopokojowe mieszkanie przy ul. Moniuszki, poza tym prowadził bar „Za kotarą”, gdzie uwielbiali przesiadywać niemieccy żołnierze. Staszauer był jednym z najbardziej niebezpiecznych konfidentów Gestapo w Warszawie. Wydawał zarówno Polaków, jak i Żydów. Na czas wojny zmienił nazwisko na Józef Dalder. Imion miał więcej, bowiem okazało się, że Staszauer był także oficerem w Oddziale V (łączność) Komendy Głównej AK i noszącym pseudonim „Aston”. Przez długi czas współpracował z okupantem, wydając w ręce Gestapo wielu żołnierzy podziemia. Był niezwykle bystry i przebiegły, dzięki czemu kontrwywiad AK nie potrafił go zawczasu zidentyfikować i unieszkodliwić. Stosunkowo późno udało się rozpoznać zdrajcę.

Józef Staszauer, nie tylko przyjmował niemieckich żołnierzy w swojej restauracji, nie tylko donosił im na swoich rodaków, ale również, jak można przypuszczać się z nimi przyjaźnił, bowiem wielokrotnie widywano go z gestapowcami, podczas libacji alkoholowych i innych zabaw. Trwało to do 1943 roku.

W szeregach AK, Józef Staszauer blisko współpracował z porucznikiem Wojciechem Liliensternem, ps. „Wiktor”. Od grudnia 1942 roku, został jego zastępcą w referacie. „Wiktor” ufał swojemu zastępcy, pomimo, że już wtedy był ostrzegany przed nim, jednak on stanowczo zaprzeczał tym oskarżeniom i bronił „Astona”. I dlatego zginął, przez swoją zbytnią łatwowierność. „Wiktor” poniekąd po godzinach, ale za wiedzą i aprobatą przełożonych, brał udział w akcjach wyrokowych, czyli likwidacji zdrajców. Podczas jednej z akcji „Wiktora”, w której miał on zlikwidować konfidenta Gestapo, nagle, na ulicy w rowerowej rikszy pojawia się Józef Straszauer i ostentacyjne kłania się „Wiktorowi”. Gest ten, wykonany przez Straszauera był znakiem dla Gestapowców. Niemal od razu, z wolno przejeżdżającego samochodu wyskakuje paru mężczyzn, obezwładniają „Wiktora” i błyskawicznie wciągają go do samochodu, który odjeżdża z piskiem opon. Ponadto wywiązuje się strzelanina, podczas której ginie dwóch żołnierzy podziemia. Sam „Witkor” zostaje poddany śledztwu, gdzie go torturują, aby po dwóch miesiącach rozstrzelać. Wydanie czy też wystawienie „Wiktora” przez jego żydowskiego przyjaciela „Astona” jest wzorcowym wystawieniem przez zdrajcę.

Wina Józefa Staszauera nie budziła już wątpliwości. W związku z tym, ruszyły intensywne przygotowania do zlikwidowania niebezpiecznego zdrajcy. Nie było to łatwe zadnie, ponieważ cel zamachu zawsze posiadał przy sobie broń, a także rzadko bywał sam. Jego dni mijały we własnej restauracji, która przecież wypełniona była Niemcami. Wyrok wypełnić miał Odział Komendy Głównej AK, znany pod kryptonimem 933/W, natomiast dowódcą akcji został podporucznik Stefan Matuszczyk ps. „Porawa”.

Akcję zaplanowano na 8 października 1943r. w knajpie „Astona”. Do baru wchodzi kilka osób z AK (Były to dwie pary, nie rzucające się w oczy), mających namierzyć cel zamachu. Kiedy to się udaje, jedna z dziewcząt z Armii Krajowej opuszcza lokal, aby ze szczegółami opisać układ pomieszczenia i rozmieszczenie gości oraz, co najważniejsze opisać gdzie i z kim siedzi wróg. Po chwili grupa uderzeniowa wkracza do lokalu. W środku wybucha strzelanina. I udaję się, cel ataku zostaje rozstrzelany. Wszyscy akowcy, biorący udział w akcji przeżyli, choć zostali ranni, niektórzy niestety ciężko.

źródło: „Śladami zapomnianych bohaterów” Mateusz „Biszop” Biskup

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj