Za czasów rządów Donalda Tuska i jego ekipy mieliśmy do czynienia z realnym, konkretnym działaniem przeciwko bezpieczeństwu Polski – przekonywał w sobotę w Sokołowie Podlaskim wicepremier i prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Kaczyński spotkał się w sobotę z mieszkańcami Sokołowa Podlaskiego (woj. mazowieckie). Mówiąc o bezpieczeństwie militarnym Polski poruszył kwestię zawieranych przez nasz kraj sojuszów.
Przekonywał, że była „bardzo poważna okazja do wzmocnienia naszej obecności w NATO”, gdy Polska w pewnym momencie była „na pozycji, którą można określić jako drugiej kategorii”. „To znaczy pakt stanowiący z 1996 r. między NATO a Rosją stwierdzał, że tutaj nie może być stałych baz, instalacji wojskowych, oczywiście nie ma mowy o broni nuklearnej – krótko mówiąc, że jesteśmy z jednej strony w NATO, ale z drugiej strony tak jakby nie do końca, na takiej słabej pozycji, że nie może być tutaj czegoś co realnie, na co dzień można powiedzieć, wzmacnia naszą obronę” – mówił.
Prezes PiS wskazał, że potem „pojawiła się szansa, by to zostało złamane”. „Te bazy amerykańskie, które miały zawierać w sobie ten element wojskowy, czysto wojskowy, czyli wyrzutnie antyrakietowe, te najdalszego zasięgu, najpotężniejsze. I co zrobił rząd Tuska? W tej sprawie nasze rządy toczyły rozmowy i wydawało się, że to może być sfinalizowane” – powiedział prezes PiS, zaznaczając, że za tą finalizacją opowiadał się też wówczas ówczesny prezydent Lech Kaczyński.
„A Donald Tusk i jego koledzy byli przeciw, jak się okazało, chociaż początkowo mówili co innego. I skończyło się na tym, że całe przedsięwzięcie zostało odrzucone, a było to przedsięwzięcie, które w ogromnej mierze zwiększałoby nasze bezpieczeństwo” – powiedział Kaczyński. Jak ocenił, napięło to stosunki polsko-amerykańskie.
„Krótko mówiąc, mieliśmy tutaj do czynienia z działaniem przeciwko bezpieczeństwu Polski, takim realnym, konkretnym działaniem przeciwko bezpieczeństwu Polski” – stwierdził.
Kaczyński podkreślił, że obecnie bezpieczeństwo militarne to rzecz podstawowa w sytuacji, gdy za granicą Polski trwa wojna, także o charakterze hybrydowym. Podkreślił, że zagrożeniem mogą okazać się także tzw. wagnerowcy, bo nie wiadomo, co stanie się z nimi po prawdopodobnej śmierci lidera grupy Jewgienija Prigożyna.
Mówił, że nie należy wierzyć tym, którzy dziś – podobnie jak PiS – deklarują, że chcą zbroić Polskę, ale kłamią. „Kłamstwo to jest fundament ich całej propagandy, to jest fundament całej ich opowieści o Polsce. Oni nieustannie kłamią i to w sposób niesłychanie bezczelny, w ciągu jednego dnia potrafią zmienić zdanie – raz to, raz to. Nie można im wierzyć, to jest sprawa wiarygodności – w polityce, w demokracji, podstawowa. Bo tam gdzie się kłamie, gdzie się okłamuje wyborców, gdzie się mówi co innego, a potem co innego się robi, tam tak naprawdę demokracji nie ma” – powiedział. (PAP)
autorki: Wiktoria Nicałek, Luiza Łuniewska