Stefan Karaszewski: jeden bohater przeciw całej niemieckiej armii

Stefan Karaszewski urodził się w 1915r. w Harbinie w Chinach. Wtedy tam mieszkali jego rodzice, ponieważ ojciec Stanisław pracował przy linii kolejowej, łączącej Syberię z Władywostokiem. W tamtym czasie w Harbinie przebywało bardzo wielu Polaków, ich liczba dochodziła nawet do kilkunastu tysięcy. Większość zatrudnionych przy budowie wspomnianej linii. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, cała rodzina Karaszewskich, postanowiła wrócić do ojczyzny, dokładnie do Tomaszowa Mazowieckiego, rodzinnego miasta Stanisława.

Z powodu ciężkiej choroby ojca, Stefan w bardzo młodym wieku, tuż po szkole podjął pracę w fabryce włókienniczej. To nie była jednak praca jego marzeń, dlatego wstąpił do Związku Strzeleckiego „Strzelec”, gdzie pogłębiał swoje zainteresowania i umiejętności. Mniej więcej w tym samym czasie, Stefan założył rodzinę. Po paru miesiącach urodziła się jego córka Alicja. Nie nacieszył się długo rodzinnym życiem, został powołany do wojska, gdzie trafił do 85. Pułku Strzelców Wileńskich, do Kampanii Karabinów Maszynowych. 10 września 1939r. miał zakończyć służbę i wrócić do domu, jednak z powodu wybuchu II Wojny Światowej musiał pozostać na dłużej. Pod koniec sierpnia 85. Pułk Strzelców Wileńskich został włączony w skład 19. Dywizji Piechoty, a ta z kolei stała się częścią odwodowej Armii „Prusy” generała Stefana Dęba – Biernackiego. Żołnierzy umieszczono pomiędzy Moszczenicą a Piotrkowem Trybunalskim. Był to bardzo ważny strategicznie punkt, łączący linię kolejową między Warszawą a Wilnem. Polacy spodziewali się uderzenia od zachodu, więc zaminowali tamtejsze pola i łąki.

4 września niemieckie wojsko sforsowało front pod Piotrkowem. Już następnego dnia koło południa do polskich pozycji zbliżało się kilkadziesiąt niemieckich czołgów z 1 Dywizji Pancernej XVI Korpusu 10. Armii generała Waltera von Reichenau.

Wobec nadciągającego zagrożenia i groźby okrążenia, polscy żołnierze zaczęli się wycofywać. Wszyscy na rozkaz opuścili swoje miejsca oprócz jednego – plutonowego Stefana Karaszewskiego, który postanowił zabezpieczyć kolegów wycofujących się. Zajął stanowisko ogniowe, które znajdowało się nieopodal torów. Stanowisko to było wyposażone w ciężki karabin maszynowy WZ 30 oraz całkiem spory zapas granatów. Plutonowy Karaszewski był prawie niewidoczny, ponieważ teren tuż przed nim nieco się unosił, a sam żołnierz schowany był w wykopie. I zaczęło się, nadjechało około 60 czołgów. Cały teren przed stanowiskiem naszego bohatera wyposażony był mniej więcej w tysiąc min. Kiedy jeden z czołgów wjechał na minę, Karaszewski od razu z mauzera zlikwidował dwóch członków załogi, którzy próbowali się ewakuować z płonącego czołgu. Po chwili kolejny czołg stanął w ogniu. Jednak Niemcy próbujący uciekać przed płomieniami, niemal od razu napotykali na pociski z polskiego CKM – u. Tym razem rykoszetem dostał również jadący niemiecki motocykl z przyczepą. Niestety, jakimś cudem kolejnym nadjeżdżającym czołgom udaje się ominąć niemal wszędzie ukryte miny. Plutonowy Karaszewski szybko zareagował na nieustannie zmieniającą się sytuację i w stronę zbliżających się czołgów ciskał granatami. Udało się! Oczywiście, uciekający niemieccy żołnierze nie mieli żadnych szans.
W tym momencie Niemcy postanowili zmienić taktykę. Zatrzymali się i zaczęli ostrzeliwać z karabinów maszynowych stanowisko ukrytego Polaka. Karaszewski bronił się do końca, rzucał w nieprzyjaciół granatami, puszczał serię z karabinu maszynowego. Jednak, niemieckich żołnierzy było za dużo. Kiedy już wiedział, że to koniec zostawił sobie jeden granat, który zdetonował, ale nie rzucił w dal…

Niemcy nie mogli uwierzyć w to co zobaczyli na miejscu. Byli przekonani, że w okopach umieszczonych jest przynajmniej kilku Polaków, tym czasem na dnie okopu leżał tylko jeden człowiek.

Cała walka trwała około dwóch godzin. Plutonowy Karaszewski zniszczył sześć hitlerowskich maszyn, kilka innych uszkodził. Osłaniany heroiczną walką Stefana Karaszewskiego 85. Pułk Strzelców Wileńskich zdołał wycofać się na wschód.

Pogrzeb ten miał charakter patriotycznej manifestacji, honory zmarłemu oddali nawet przygodni niemieccy żołnierze.

źródło:

„Śladami zapomnianych bohaterów” Mateusz „Biszop” Biskup

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj