Śledztwo ws. pożaru składowiska opon połączono ze śledztwem ws. wypadku

fot: youtube

Śledztwo ws. pożaru składowiska opon w Wilkowie koło Złotoryi połączono ze śledztwem ws. wypadku przy pracy. Rok wcześniej na skutek wybuchu instalacji ciężko ranny został pracownik, który zmarł w szpitalu. W czerwcu br. składowisko płonęło przez kilkanaście dni.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy prok. Lidia Tkaczyszyn poinformowała w środę PAP, że rozpoczęte w czerwcu przez prokuratora rejonowego w Złotoryi Tomasza Pisarskiego śledztwo w sprawie pożaru składowiska opon w Wilkowie zostało przeniesione do prokuratury okręgowej.

„Postępowanie w sprawie pożaru połączono z trwającym już w prokuraturze okręgowej śledztwem dotyczącym wypadku, do którego doszło rok wcześniej na terenie składowiska. W wyniku wypadku ciężko ranny został pracownik, który na skutek obrażeń zmarł w szpitalu” – powiedziała prok. Tkaczyszyn.

Wyjaśniła, że na terenie składowiska opon w Wilkowie odbywał się proces przetwarzania zużytych opon i innych odpadów gumowych metodą tzw. pirolizy niskotemperaturowej. Produktami pirolizy odpadów gumowych są: olej pirolityczny, gaz pirolityczny oraz sadza techniczna.

„Proces polegał na topieniu tych opon w specjalnej instalacji, dlatego w śledztwie w sprawie wypadku, do którego doszło 6 maja 2022 roku, konieczne są ekspertyzy biegłych z zakresu BHP oraz mechaniki urządzeń procesu produkcyjnego, by ocenić, dlaczego doszło do wypadku i śmierci pracownika” – powiedział prokurator.

Dodała, że nie był to pierwszy taki wypadek w tym zakładzie, bo przed Sądem Okręgowym w Legnicy toczy się proces w sprawie wypadku ze stycznia 2020 roku, w którym również na skutek wybuchu separatora ucierpiał pracownik. Został oblany gorącym olejem i doznał ciężkich obrażeń ciała, ma trwały uszczerbek na zdrowiu, który uniemożliwia mu podjęcie pracy.

Z aktu oskarżenia w tej sprawie wynika, że biegli ocenili, iż instalacja do przetwarzania opon była wadliwie zamontowana, niewłaściwie eksploatowana, wielokrotnie przerabiana bez fachowego nadzoru. I to było przyczyną jej wybuchu. Oskarżonymi w tym procesie są cztery osoby: ówczesna dyrektor zarządzająca-prokurent firmy oraz jej prezes i brygadzista odpowiadają, że przez swoje zaniedbania doprowadzili do wypadku, natomiast kolejny prezes za zanieczyszczanie środowiska. Trójce grozi do 15 lat więzienia, a nowemu prezesowi do 8 lat więzienia.

„W śledztwie w sprawie pożaru, który wybuchł 17 czerwca tego roku, przesłuchiwani są kolejni świadkowie. Trwa gromadzenie dokumentacji, dotyczącej funkcjonowania zakładu. Prokurator zwrócił się o przekazanie danych telefonicznych. Niezbędne będą też opinie biegłych specjalistów zakresu pożarnictwa i przetwarzania odpadów. Czekamy na te opinie” – powiedział prokurator Tkaczyszyn.

Przypomniała, że w dniu wybuchu pożaru na teren składowiska przyjechał transport z ładunkiem opon z Niemiec. Po jego rozładowaniu – jakiś czas potem zauważono pożar. Walka z ogniem zajęła strażakom ponad 10 dni, a ponieważ składowisko znajduje się w pobliżu lasu było zagrożenie, że pożar przeniesie się na drzewa. Pomimo obfitych opadów deszczu w tym okresie strażacy dogaszali pogorzelisko kilkanaście dni.(PAP)

Autor: Roman Skiba

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj