Przejścia graniczne będą uznane za infrastrukturę krytyczną. W ten sposób rząd chce zdusić rolnicze protesty. Gospodarze zapowiadają jednak, że się nie poddadzą.
Trwają rolnicze protesty. Są one popierane przez Polaków, co pokazała m.in. sytuacja w Słupsku. Kolumna traktorów jadąca przez miasto była pozdrawiana i oklaskiwana przez mieszkańców.
Słupsk 💪#StrajkRolników #ProtestRolnikowiMyśliwych #Słupsk #ProtestWolnychPolaków #ProtestRolników pic.twitter.com/I2zI0hpSf8
— 🇵🇱 Antyfarmazon 🇵🇱💪 (@ZaPLMundurem) February 22, 2024
Rolnicy protestowali w czwartek wielu miejscach w Polsce, także na granicy z Ukrainą. Premier Donald Tusk chce jednak, aby rolnicy z granicy zniknęli.
– Będziemy wprowadzali na listę infrastruktury krytycznej przejścia graniczne z Ukrainą i wskazane odcinki dróg oraz torów kolejowych. To jest kwestia najbliższych godzin. To będzie oznaczało także innego typu reżim organizacyjny na przejściach granicznych, drogach dojazdowych i torach na granicy z Ukrainą. Będziemy z tego wyciągali konsekwencje – zapowiedział premier Donald Tusk.
Konsekwencje, czyli usunięcie rolników z granicy.
– Donald Tusk chce doprowadzić do tego, żeby protesty zostały rozwiązane. My do tego nie dopuścimy – to odpowiedź rolników, którzy protestowali w czwartek na przejściu w Medyce.
Rolnicza „Solidarność” wydała w tej sprawie oświadczenie. Dementuje w nim informacje, jakoby rolnicy utrudniali swoim protestem przejazd transportom wojskowym i humanitarnym.
„Słowa premiera są niedopuszczalną manipulacją, mająca za zadanie stłumienie protestów rolniczych i odwrócenie uwagi od nieudolności rządu RP oraz zaniechania rozwiązań systemowych dla upadających polskich rodzinnych gospodarstw rolnych” – napisała w oświadczeniu NSZZ RI „Solidarność”.
Prawo i Sprawiedliwość zaapelowało do rządu o podjęcie dialogu z rolnikami. Jarosław Kaczyński powiedział wprost, że trzeba robić wszystko, aby Ukraina wygrała wojnę, ale nie kosztem polskiego rolnictwa. Skutki masowego napływu ukraińskiej żywności będą bowiem opłakane dla polskich gospodarzy.
– Możemy doprowadzić do głębokiej destabilizacji w naszym kraju, do upadku bardzo ważnej części naszej gospodarki – zaznaczył prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński.
💬 Prezes PiS Jarosław Kaczyński: Rozumiemy, w jak trudnej sytuacji znalazła się w tej chwili Ukraina i wiemy, że trzeba postępować w sposób szczególny, ale to nie oznacza, że możemy doprowadzić do głębokiej destabilizacji w naszym kraju i upadku bardzo ważnej części gospodarki,… pic.twitter.com/xirIhzEpnx
— Prawo i Sprawiedliwość (@pisorgpl) February 22, 2024
Potrzebny jest konkretny plan na przyszłość i uspokojenie emocji. A zapowiedź premiera dotycząca infrastruktury krytycznej i wprowadzenia reżimu organizacyjnego może te emocje rozhuśtać. Może też dojść do zaostrzenia protestów i starć z policją.
– Donald Tusk wypuszcza medialne dymy dla wyborców. W rzeczywistości ten rząd nie ma żadnego rozwiązania sytuacji, jaka panuje na granicy z Ukrainą – podkreślał politolog, dr Leszek Pietrzak.
Wiceminister rolnictwa, Michał Kołodziejczak, powiedział, że trzeba usiąść do stołu i rozpocząć rozmowy.
– Nie trzeba blokować granic ani stać na ulicy. To już jest dzisiaj niepotrzebne – przekonywał wiceminister Michał Kołodziejczak.
Szef resortu rolnictwa, Czesław Siekierski, zaznaczał w Sejmie, że rząd jest przeciwny liberalizacji handlu z Ukrainą.
– Dążymy do wypracowania porozumienia dwustronnego z Ukrainą, które mogłoby skutecznie zastąpić obecne krajowe embargo – mówił minister Czesław Siekierski.
Pytanie, czy Ukraina jest gotowa na takie porozumienie?
– Ukraińcy muszą to zrozumieć, że jak będziemy coraz słabsi, to będziemy mogli nieść mniejszą pomoc – wskazał poseł Kazimierz Smoliński z Prawa i Sprawiedliwości.
28 marca dojdzie do spotkania z ukraińskim rządem w Warszawie. Tym samym nie odbędą się wcześniejsze rozmowy premiera Donalda Tuska z Wołodymyrem Zełenskim na granicy, o co apelował ukraiński prezydent.
TV Trwam News