Występowanie depresji u chorego samo w sobie sprzyja zawałom; obecność depresji zwiększa ryzyko wystąpienia zawału serca o kilkadziesiąt procent. Natomiast u pacjentów po tym epizodzie często obserwuje się reaktywną formę depresji – powiedział PAP kardiolog i internista prof. dr hab. n. med. Piotr Jankowski.
O tym, jak ważna jest kardiorehabilitacja w przypadku osób z chorobami serca, a także o tym, dlaczego nie może w niej zabraknąć psychologa, podkreśla w rozmowie z PAP prof. dr hab. n. med. Piotr Jankowski z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Gerontokardiologii, Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego, w Szpitalu im. prof. W. Orłowskiego w Warszawie.
PAP: Pomyśleć, panie profesorze, że kiedyś pacjentom po zawałach kazano plackiem tygodniami leżeć w łóżku. Dziś stawia się na kardiorehabilitację, w przyszły czwartek odbędzie się na ten temat spora konferencja medyczna.
Prof. dr hab. n. med. Piotr Jankowski: Tak było, aczkolwiek dawno temu; od 40 lat już się tak nie robi. Wtedy obawiano się pionizacji pacjenta, obawiano się, że wysiłek dodatkowo obciąży jego serce. Od tamtego czasu medycyna bardzo poszła do przodu, skutecznie leczymy pacjentów z uszkodzonym zawałem sercem zarówno farmakologicznie, jak i zabiegowo. Od lat wiemy też, że rehabilitacja przynosi korzyści, a w szczególności rehabilitacja pacjentów z chorobami układu krążenia, czyli właśnie kardiorehabilitacja. Ona ma tę szczególną cechę, w porównaniu do klasycznej, ogólnoustrojowej, że nie polega wyłącznie na usprawnianiu, np. kolana po operacji czy niedowładu ręki po udarze mózgu. Kompleksowa rehabilitacja kardiologiczna polega zarówno na leczeniu wysiłkiem fizycznym i stosowaniu najróżniejszych fizykoterapii, ale także na edukacji i nauce zdrowego stylu życia. Pacjenci, którzy uczestniczą w programach rehabilitacji, żyją dłużej, ale przede wszystkim żyją też lepiej.
PAP: Proszę powiedzieć, jak wygląda ta kardiorehabilitacja.
P.J.: To nie tylko aktywność fizyczna, jazda na rowerku czy chodzenie po bieżni, same ćwiczenia fizyczne, chociaż naturalnie są podstawą rehabilitacji. To także edukacja w zakresie codziennych wyborów żywieniowych, czyli wyboru zdrowych produktów żywnościowych i spożywanie zdrowych posiłków, także edukacja w zakresie aktywności fizycznej. Bo wcale nie chodzi o to, żeby trzy razy w tygodniu pojeździć na rowerku w centrum rehabilitacyjnym, ale żeby na co dzień stosować się do zasad zdrowego stylu życia, być aktywnym fizycznie, każdego dnia poświęcać na to przynajmniej 30 minut.
W kardiorehabilitacji ważna jest także korekcja, czyli leczenie chorób, które prowadzą do miażdżycy i do chorób serca i naczyń – mam na myśli nadciśnienie tętnicze, cukrzycę, otyłość, hypercholesterolemię, jak również zespół uzależnienia od tytoniu.
Kardiorehabilitacja to bardzo szerokie pojęcie, jest w nią zaangażowany cały zespół specjalistów: lekarze, w tym kardiolodzy, rehabilitanci medyczni, psycholodzy, dietetycy, fizjoterapeuci, pielęgniarki, edukatorzy. Tylko taka zespołowa interwencja daje szansę na poprawienie stanu pacjenta i jego jakości życia.
PAP: Jaka jest w tym rola psychologów?
P.J.: Ja sobie nie wyobrażam współczesnej rehabilitacji bez ich udziału. Po pierwsze, u wielu pacjentów z zawałem i chorobami serca bardzo często występuje depresja i inne, pokrewne, choroby. Jest ona powszechna w ich przypadku, gdyż jej występowanie u chorego samo w sobie sprzyja zawałom: obecność depresji zwiększa ryzyko wystąpienia zawału serca o kilkadziesiąt procent. Natomiast u pacjentów po tym epizodzie często obserwuje się reaktywną formę depresji.
Po drugie, po to, by pacjenta skłonić do regularnego stosowania leków, do zmiany stylu życia często trzeba posiłkować się wiedzą, jaką mają psycholodzy. Dlatego rutynowo, w przypadku osób z chorobami krążenia, z miażdżycą, po udarze mózgu i zawale serca, prosimy psychologów o pomoc. Nie wystarczy bowiem dostarczyć pacjentowi wiedzy o tym, jaki powinien być jego styl życia czy dieta, trzeba go jeszcze skłonić do codziennego stosowania się do zaleceń i, co najważniejsze, zmiany stylu życia, co zawsze jest trudne.
PAP: Dlaczego depresja zwiększa ryzyko zawału serca?
P.J.: Z różnych przyczyn, np. u osób z depresją podnosi się ciśnienie tętnicze, przyśpiesza akcja serca, dochodzi do większej aktywacji tej części układu nerwowego, która jest odpowiedzialna za pracę wielu organów, w tym również układu krążenia, dochodzi do jego deregulacji, a w efekcie do obkurczenia tętniczek, także w sercu. Właśnie z powodu deregulacji wielu tkanek i narządów częściej występują też u nich zaburzenia gospodarki węglowodanowej: cukrzyca, hypercholesterolemia.
Wreszcie osoby z depresją prowadzą siedzący tryb życia, trudniej je skłonić do aktywności, częściej też cierpią na bezsenność, a zaburzenia snu są też jedną z przyczyn występowania wielu chorób układu krążenia.
Osoby z depresją częściej też mają otyłość lub nadwagę, gdyż spożywają produkty przetworzone, o mniejszej wartości odżywczej, często nie mają bowiem mocy, aby samemu zająć się przygotowaniem żywności, więc w rezultacie rozwija się u nich miażdżyca, która prowadzi do między innymi do choroby wieńcowej, zawału serca czy udaru mózgu.
Mam jednak także dobrą wiadomość: są dowody naukowe na to, że leczenie depresji zmniejsza ryzyko chorób serca i zgonu. Reasumując: nie można sobie wyobrazić kardiorehabilitacji bez leczenia zaburzeń depresyjnych, a więc bez udziału psychologa w naszym zespole.
PAP: Organizm człowieka jest fascynujący, to niesamowite, jakie wszystko w nim jest połączone i skomplikowane.
P.J.: Nieuniknionym kosztem szybkiego postępu medycyny jest rozwój wielu wąskich specjalności. Na szczęście coraz bardziej zdajemy sobie z tego sprawę, widzimy problemy z tym związane. Większość chorób narządów wewnętrznych ma wieloczynnikowe podłoże i powoduje zaburzenia wielu innych narządów. Brakuje nam holistycznego podejścia, spokoju, spojrzenia w oczy pacjenta, co w pewnym stopniu tłumaczy popularność różnych form medycyny alternatywnej.
Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)
Nauka w Polsce