Ostatnie miesiące przynoszą niepokojące wieści z polskiego rynku pracy. Coraz częściej docierają do nas informacje o grupowych zwolnieniach w dużych firmach. Redukcje zatrudnienia to poważne wyzwanie dla gospodarki.
Wiele wskazuje na to, że bieżący rok będzie trudnym rokiem dla polskiej gospodarki. Przedsiębiorcy zmagają się z wysoką inflacją, a co za tym idzie, z rosnącą presją wśród pracowników na podwyżki płac. Rosną także składki ZUS i koszty prowadzenia firm. Na razie jednak urzędy pracy uspokajają. Statystyki dotyczące bezrobocia są niskie.
– Stopa bezrobocia przewidywana, szacowana przez nas, wyniesie 4,9 proc. w marcu – mówiła Anna Pawłowska z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku.
– Uaktywniły się prace sezonowe z powodu wcześniej rozpoczynającej się wiosny. Jest to bezrobocie miesiąc do miesiąca mniejsze – zauważył Tomasz Pitucha, dyrektor WUP w Lublinie.
– Aktualnie rynek pracy w powiecie wrocławskim, jak i w mieście Wrocław klasyfikuje się z najniższą stopą bezrobocia – zwrócił uwagę Arkadiusz Łukaszów, rzecznik prasowy Powiatowego Urzędu Pracy we Wrocławiu.
Sytuacja wydawałaby się stabilna, ale coraz częściej docierają do nas informacje o zwolnieniach grupowych, a w danych, którymi operują urzędy pracy, mogą pojawiać się rozbieżności, bo firmy zgłaszają zwolnienia grupowe w urzędzie właściwym dla miejsca zarejestrowania firmy, a bezrobotni rejestrują się w jednostce odpowiadającej miejscu zamieszkania. Z medialnych doniesień wynika, że duże redukcje planuje aż 90 firm z branży motoryzacyjnej, meblarskiej czy sektora bankowego. Na przykład BNP Paribas zamierza w najbliższym czasie zwolnić 900 osób, a ING nawet 1,5 tysiąca osób. O masowych zwolnieniach pisał także w mediach społecznościowych były premier Mateusz Morawiecki.
„Levis, Magneti Marelli, Neonet i wiele innych firm zgłosiły w ostatnich miesiącach zamiar redukcji zatrudnienia w Polsce. Za każdą z tych suchych informacji kryją się dramaty polskich rodzin, tracących źródło dochodu i perspektywę spokojnego życia” – napisał Mateusz Morawiecki, były premier RP.
Ponadto osobom zwolnionym towarzyszy niepokój o znalezienie pracy w swoim zawodzie.
Konsekwencje grupowych zwolnień są odczuwalne także dla lokalnych gospodarek. Wpływają na zmniejszenie popytu na usługi i produkty, co z kolei może zaszkodzić miejscowym przedsiębiorstwom. Długoterminowo wpływa także na postrzeganie ekonomiczne danego rynku, który może stać się mniej atrakcyjny dla nowych inwestorów. Jak wskazał ekonomista, dr Marcin Kędzierski, grupowe zwolnienia mają związek z umacniającą się złotówką.
– Można spodziewać się, że w najbliższych kilku latach złoty dalej będzie się umacniał, co będzie czyniło polskich pracowników coraz droższymi dla zagranicznych firm i będzie osłabiało konkurencyjność cenową polskiego rynku pracy – powiedział dr Marcin Kędzierski.
Dlatego globalne koncerny, które działały w Polsce od lat, decydują się na przenoszenie niektórych działów na przykład do Indii. Osoby dotknięte zwolnieniem mogą liczyć na wsparcie z urzędu pracy.
– To pośrednictwo, doradztwo zawodowe. Korzystać można z wszystkich ofert pracy, jakie PUP posiada w swoim zasobie i które są opublikowane w centralnej bazie ofert pracy. Natomiast każdy, kto chciałby się przekwalifikować, może poprosić o rozmowę z doradcą zawodowym, który wskaże kierunku rozwoju – mówił Arkadiusz Łukaszów, rzecznik prasowy Powiatowego Urzędu Pracy we Wrocławiu.
Urzędy pracy oferują także dotacje na rozpoczęcie działalności gospodarczej.
– Przede wszystkim dysponujemy środkami unijnymi i podpisujemy umowy na działanie dziewięćdziesięciu siedmiu tzw. outplacement, czyli wsparcie kierowane do osób, które tracą pracę nie ze swojej winy, lecz w wyniku, chociażby grupowych zwolnień, likwidacji zakładów pracy, czy zmiany branży przedsiębiorców – podkreślił Tomasz Pitucha, dyrektor WUP w Lublinie.
O ile wycofywanie się zagranicznych firm z polskiego rynku można wytłumaczyć złą sytuacją gospodarczą, spadkiem zleceń i kłopotami finansowymi, o tyle masowe zwolnienia z polskich firm budzą już większy niepokój. Politycy Prawa i Sprawiedliwości mówią wprost o zagrożeniu prywatyzacją i ostrzegają przed powrotem wysokiego bezrobocia.
– Zwracaliśmy uwagę na to, że jednym z celów Donalda Tuska będzie doprowadzenie do sytuacji, w której kondycja finansowa polskich spółek, przedsiębiorstw, które są w państwowym portfelu, zostanie sprowadzona do takiego poziomu, w którym dużo łatwiej będzie je sprywatyzować – mówił Daniel Milewski, poseł PiS.
Odniósł się w ten sposób do Poczty Polskiej, która również planuje redukcje oraz ograniczenie swojej działalności. Potrzeba konkretnych działań, by chronić polską gospodarkę.
– Donald Tusk zamiast zająć się rzeczywiście gospodarką, co jest najistotniejsze, zajął się wszystkim innym, a nie gospodarką. Zajął się aborcją, zajął się sprowadzaniem migrantów do Polski, zajął się również walką z rolnikami pod Sejmem – zauważył Andrzej Kosztowniak, poseł PiS.
Brak konkretnej interwencji ze strony rządu może skutkować trudnościami dla polskich rodzin, szczególnie w kontekście wzrostu kosztów życia.
TV Trwam News