Trwające od piątku do niedzieli ulewne deszcze na ternie południowych Niemiec doprowadziły do powodzi o charakterze regionalnym. Co najmniej cztery osoby zginęły w zalanych piwnicach, w tym strażak, który brał udział w akcji ratowniczej. Tysiące ludzi w Bawarii i Badenii-Wirtembergii opuściło swoje domy po ich zatopieniu. Ulice wielu miast zamieniły się w rwące potoki. W akcjach ratowniczych bierze udział około 20 000 osób. Ogłoszono stan wyjątkowy.
Niemiecka służba pogodowa ostrzegła przed kolejnymi ulewnymi deszczami w południowej i wschodniej części kraju. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz, który odwiedził dotknięte obszary, powiedział, że powódź przypomniała o kluczowych wyzwaniach środowiskowych. Stwierdził, że wydarzenia te są skutkiem zmian klimatycznych spowodowanych przez człowieka. Premier Bawarii Markus Soeder, który towarzyszył Scholzowi podczas jego wizyty, zaznaczył że są tu zdarzenia, jakie nigdy wcześniej nie miały miejsca. Niemieckie media apelują do budowniczych domów, aby stawiali zwiększone wymagania na odporność przeciwko skutkom powodzi. Przy tej okazji przypomina się jeszcze tragiczniejszą powódź na tych terenach, jaka miała miejsce w 2021 r. W Nadrenii – Palatynacie zginęło wtedy 49 osób, a w Nadrenii Północnej-Westfalii – 135 osób. Straty spowodowane tą powodzią kosztowały największą gospodarkę Europy 40 miliardów dolarów . Mniej więcej jedna czwarta tej kwoty została pokryta przez branżę ubezpieczeniową. Jak z tego wynika Niemcy widzą swoje zabezpieczenie przed powodzią w bezpieczniejszym budownictwie i w polityce klimatycznej, która ich zdaniem ma wykluczyć tego rdzaju wydarzenia. Ponieważ jestesmy sąsiadami, to narażeni jesteśmy na podobne skutki powodzi. Te z naszej strony związane są z powodzią jaka na południu Polski miała miejsce w 1997 r. Polityka klimatyczna nie była jeszcze wtedy na takim poziomie realizacyjnym, jak obecnie, dlatego nasi naukowcy i eksperci orzekli, że potrzebne są zbiorniki przeciwpowodziowe, które będą w stanie zatrzymać miliony ton wody podczas katastrofalnych opadów i nie dopuszczą do zalania niżej położonych terenów.
Zgodzono się, że wystarczą dwa takie zbiorniki, aby powódź na Odrze więcej się nie powtórzyła. Miał to być zbiornik “Racibórz” o pojemności 185 mln3 m w pierwszym etapie, a po wybraniu złóż piasków i żwirów zalegających w jego dnie, ma on osiągnąć pojemność ok. 320 mln m3. Zbiornik ten budowano blisko 14 lat i w 2020 r., został on oddany do użytku. Drugi zbiornik w Kamieńcu Ząbkowickim na rzece Nysie Kłodzkiej, do dzisiaj nie został zbudowany. Jego projekt w minionym roku przeszedł wszelkie procedury legislacyjne i formalno – prawne, co umożliwi jego budowę w terenie. O ile ten pierwszy zbiornik zabezpiecza Opole przed powodzią, tak ten drugi to samo czyni dla Wrocławia. Porównując nasze działania przeciwpowodziowe z Niemcami to, od strony polityki klimatycznej aktywnie wdrażamy jej postulaty na równi z nimi. Gdyby jednak nie dały one wymaganego rezultatu, na co nie ma żadnych gwarancji, to w Dolinie Odry jesteśmy zabezpieczeni zbiornikami, które są pewnymi i raczej niezawodnymi urządzeniami przeciwpowodziowymi.
autor: Adam Maksymowicz