Podczas gdy górnośląskie państwowe górnictwo węglowe zbliża się do nieuchronnego upadku, jego dolnośląski odpowiednik zwiększa nielegalne wydobycie. Z jego zbytem nie ma on żadnych kłopotów, gdyż dolnośląski węgiel sprzedawany jest po znacznie niższych cenach, niż te które obowiązują w składach opałowych. Z tą nielegalnością jego wydobycia jest ten problem, że im bardziej jest on zwalczany, tym więcej pojawia się amatorów dla tego intratnego finansowo zajęcia. Jest to nieprzewidziane następstwo likwidacji wałbrzyskiego górnictwa węgla kamiennego.
Powstanie biedaszybów
Spośród trzech istniejących w Polsce zagłębi węglowych, którymi są: Górnośląskie Zagłębie Węglowe – GZW, Lubelskie Zagłębie Węglowe – LZW i Dolnośląskie Zagłębie Węglowe – DZW, to ostanie po 1989 r. zostało potraktowane najbardziej niesprawiedliwie, błędnie i ze szkodą dla gospodarki narodowej. Jego likwidacja była oparta na fałszywych założeniach i została wykonana z nadużyciem obowiązującego wtedy prawa. Pośrednio potwierdzają to dokumenty Państwowego Instytutu Geologicznego w Warszawie, według których likwidacja ta nastąpiła w wyniku pozabilansowych wartości pokładów węglowych tego złoża. Potem powtórnie dokonano oceny tych zasobów, uznając je za bilansowe i nadające się do wydobycia. Stało się to po zatopieniu tych kopalń. Spowodowało ono degradację gospodarczą i społeczną w regionie Wałbrzycha i Nowej Rudy. Odpowiedzią wyrzuconych na bruk górników było wzięcie spraw eksploatacji węgla kamiennego we własne ręce. Było to przedsięwzięcie uznane przez władz za nielegalne, niezgodne z prawem i dokonane wbrew woli zarówno władz państwowych, jak i lokalnych. Prześladowani przez policję, straż miejską, prokuraturę i sądy górnicy ci trwają nieustępliwie przy swoim zawodzie, dostarczając na rynek tani węgiel kamienny i zapewniając środki utrzymania dla siebie i swoich rodzin. Podziemnej (w sensie dosłownym i prawnym) strukturze tego przedsięwzięcia nadano nazwę „biedaszyby”. Jest ona ewenementem w skali Unii Europejskiej i całego kontynentu. Z tego też powodu budzi powszechne zainteresowanie nie tylko mediów, ale także ośrodków naukowych, socjalnych, cywilizacyjnych i na koniec górniczych. Jej istnienie i codzienne dostawy węgla zadają kłam oficjalnej doktrynie, że górnictwo węgla kamiennego na Dolnym Śląsku jest deficytowe i nieopłacalne.
Sprzyjają biedaszybom
Przyrodnicze warunki zalegania pokładów węgla sprzyjają wydobyciu węgla z biedaszybów. Jego liczne pokłady są tu spiętrzone i wydźwignięte na powierzchnię, dla tego węgiel jest bardzo płytko pod ziemią i w wielu miejscach wręcz po wkopaniu łopaty w grunt od razu natrafia się na pokład, który łatwo wybrać. Na dodatek coraz trudniej jest ścigać amatorów tego górnictwa, bo nowe wyrobiska powstają na terenach prywatnych lub na nie należących do gminy czy Skarbu Państwa. Ostatnie powstały na terenie ogrodów działkowych, dlatego według wałbrzyskich władz, to właściciel, czyli ROD ma obowiązek zasypać takie wyrobisko i uniemożliwić dalszy proceder. Wysokie ceny węgla sprawiają, że jego wydobycie w biedaszybach jest bardzo opłacalne. Obecnie zajmują się tym nie tylko bezrobotni, co dawniej było regułą, teraz również włącza się do tego prywatny biznes, zarabiając na nielegalnym wydobyciu węgla. Z tego powodu dawne biedaszyby obecnie nazywane są biznes szybami. Nielegalne Lokalne władze uważają, za nielegalne wydobycie węgla w biedaszybach, które jest „kradzieżą”. Okradane jest w tym wypadku państwo, którego interesu bronią wspomniani urzędnicy. Lotne ich brygady jeżdżą po całym rejonie, wypatrując, gdzie kopie się węgiel. Okazuje się jednak, że ich zapał do tępienia biedaszybów idzie na marne. Jak sami twierdzą, jest to walka z wiatrakami. Jeżeli nawet nie są oni w stanie zlikwidować biedaszybów, to przynajmniej ograniczają ich rozprzestrzenienie się do minimum. Ta zapiekła urzędnicza nienawiść ma w sobie coś z współczesnych tragedii, wszak w biedaszybach już kilku górników straciło życie.
Czy nielegalne?
Władze gminne, które egzekwują zakaz wydobywana węgla biedaszybów powołują się na prawo geologiczne i górnicze, które zabrania eksploatacji złóż węgla bez odpowiednich dokumentów i zezwoleń. Problem jest jednak w tym, że wydobycie węgla w biedaszybach nie ma nic wspólnego ze złożami. Miejscowe władze winne wiedzieć, czym jest złoże, że ma ono określone granice i zasoby, co potwierdzają odpowiednie dokumenty administracji rządowej. Takie złoża na tym terenie istniały, tylko na głębokości kilkuset metrów, a jak wiadomo biedaszyby są głębokie zaledwie na kilka metrów i ze złożem nie mają nic wspólnego. Administracyjnym dowodem na to jest brak zainteresowania biedaszybami powołanej do tego państwowej instytucji kontrolnej, jaką jest Wyższy Urząd Górniczy (WUG) w Katowicach z jego terenowymi oddziałami Okręgowych Urzędów Górniczych (OUG). W tej konwencji biedaszyby można zaliczyć do kategorii zbieractwa. Dotyczy to np. złota, kiedy w letnią pogodę hobbyści wyruszają na przesiewne piasków w sudeckich potokach. Uzyskanie za sezon ok. uncji złota, to jakby nie było też pokaźna suma, a przy okazji rozrywka, turystyka i twórczy wypoczynek, Sudeckich zbieraczy, jakoś nikt nie prześladuje, choć z definicji pozyskiwanie złota należy wyłącznie do państwa. Węglową ilustracją tego przypadku jest zamieszczony w Internecie film YouTube Wyprawy Leona. Oto, na nagranym filmie 21 maja 2022 roku, jego autor dokumentuje sytuację biedaszybów w Wałbrzychu. Na pierwszym z nich prezentuje on odsłoniętą skalną skarpę przy jednej z bocznych ulic miasta. Na długości przynajmniej kilkunastu metrów widoczne są zapadające pod kątem ok. 45 stopni wychodnie trzech pokładów węgla o miąższości od 0,4 do 1,0 m. Z odsłoniętych pokładów węgiel sam sypie się na pobocze. Prezenter wspomina, że dawniej pokłady te były kilkaset metrów niżej eksploatowane przez jedną z wałbrzyskich kopalń. Pokazuje on jak zbiera sypiące się bryły do ustawionego na drodze wiaderka. W tym miejscu nic nie wspomina, czy jego czynności w tej sprawie są legalne, czy też nielegalne. Film ten obejrzało ok. 200 tys. ludzi, co samo za siebie świadczy o istniejącej tu nadal popularności biedaszybów.
Złodzieje i policjanci
Refleksja z przebiegu wydarzeń związanych z biedaszybami jest niezbyt budująca, gdyż obie strony tego konfliktu nie dążą do jakiegokolwiek rozwiązania. Jest czymś oczywistym, że z propozycjami takimi winne wystąpić władze miasta. Nad tym musiałyby one dobrze popracować ze specjalistami z różnych dziedzin, co oczywiście obciążyłoby budżet miasta. Chcąc uniknąć tego rodzaju kłopotów, wolą one siłowo rozprawiać się z biedaszybami, co nie trudno zgadnąć, że zakończy się zarówno ośmieszeniem tych władz, jak i kolejnymi tragediami ludzi wydobywających węgiel w wałbrzyskich biedaszybach. Lepiej zatem uprawiać zabawę w złodziei i policjantów, gdyż wtedy widać, że staramy się coś z tym fantem zrobić, choć działania te przynoszą odwrotny skutek od zamierzonego.
autor: Adam Maksymowicz