Świadome podróżowanie stanowi niewielki procent polskiej turystyki – podkreślił w rozmowie z PAP geograf z UŁ dr Tomasz Napierała. Radził, by przemyśleć, czy nie lepiej pojechać do miejsc, w których spotkamy się z lokalnymi społecznościami, a wydane przez nas pieniądze trafią bezpośrednio do nich.
PAP: Zaczynają się wakacje. Jak pan je spędzi?
Dr Tomasz Napierała (Wydział Nauk Geograficznych Uniwersytetu Łódzkiego, członek rady programowej kierunku studiów turystyka zrównoważona): Dużą część wakacji spędzę w domu z racji tego, że w ostatnim czasie miałem sporo wyjazdów służbowych. Chcę więc po prostu odpocząć i pobyć trochę w domu, aczkolwiek nie jest też tak, że nigdzie nie wyjadę. Dzielę z moją żoną wspólną pasję podróżowania do miejsc, w których uprawia się winorośl i robi się wino. Temu podporządkujemy najbliższy okres wakacyjny i jeżeli będziemy gdzieś podróżować, to po to, żeby zobaczyć piękne krajobrazy winiarskie, napić się dobrego wina i posłuchać opowieści o nim.
PAP: A jakie są obecne wyjazdowe trendy Polaków? Wolimy spędzać urlop w kraju, czy za granicą?
T.N.: Wśród naszych aktywności turystycznych, niezależnie od tego, czy jest to lato, czy patrzymy na to z perspektywy całorocznej, czy są to podróże w celach wypoczynkowych, czy służbowych, dominują zdecydowanie wyjazdy krajowe. To około 80 proc. wszystkich naszych podróży. To efekt m.in. pandemii, który utrzymuje się do dzisiaj. W jej trakcie odkryliśmy na nowo, że Polska jest pięknym, ciekawym i przede wszystkim bezpiecznym miejscem do tego, żeby realizować naszą aktywność, mimo tego, że często nie jest zbyt tania.
PAP: Jeździmy chętniej nad morze, w góry, a może wolimy zaszyć się gdzieś w głuszy, o ile jeszcze można gdzieś znaleźć takie miejsca?
T.N.: Pewnie wielu zaskoczę, ale zdecydowanie, jeżeli chodzi o kierunki wyjazdowe w trakcie wakacji dominują miasta. Mówimy o wszystkich letnich wyjazdach, nie tylko tych długoterminowych. Lato to jest zresztą dobry czas, żeby spędzać tam przynajmniej część swoich wakacji. W tym okresie miasta są odciążone od codziennych aktywności mieszkańców. W konsekwencji turyści aż tak bardzo nie przeszkadzają mieszkańcom oraz innym turystom. Druga kwestia to nieco niższe ceny. Brak turystyki biznesowej powoduje, że obiekty noclegowe są w stanie zaoferować pozostałym gościom swoje usługi po niższych stawkach. Podobne wygląda to w trakcie weekendów. Wystarczy spojrzeć na Łódź, gdzie w tygodniu dominują przyjazdy typowo biznesowe, natomiast w weekendy to miasto zostało odkryte przez tradycyjnych turystów, którzy chętnie zaczęli je odwiedzać.
PAP: Czy Polacy podróżują świadomie? Czym kierują się wybierając miejsce wypoczynku?
T.N.: Patrząc na monitoring, który prowadzi Główny Urząd Statystyczny, nadal głównym motywem wszystkich naszych wyjazdów są aspekty czysto przyjemnościowe, czyli wypoczynek i relaks. To są motywy, które Polacy wskazują, jako podstawy swoich aktywności wyjazdowych. Duża część wyjazdów to również odwiedziny u krewnych i znajomych. Kolejną zaś są podróże służbowe. Natomiast świadome podróżowanie Polaków, czyli wyjazdy, których celem jest np. edukacja, a więc, kiedy nasza podróż ukierunkowana jest na świadome doświadczenie odwiedzanych miejsc i czerpanie wiedzy, stanowi niewielki procent polskiej turystyki.
PAP: Celowo spytałem o świadome podróżowanie, bo coraz częściej mówi się o turystyce zrównoważonej. Co właściwie kryje się pod tym pojęciem?
T.N.: Turystyka zrównoważona dotyczy trzech podstawowych kwestii: środowiska, społeczeństwa i gospodarki. W ramach turystyki zrównoważonej staramy się, aby nasza obecność w odwiedzanych miejscach nie powodowała szkody dla środowiska, a przy tym była wsparciem dla lokalnych społeczności i ich miejscowych ekosystemów gospodarczych. Takie podróżowanie ma najwięcej sensu i takie podróżowanie możemy nazwać turystyką zrównoważoną.
PAP: Jak to pogodzić? Przecież turystyka z zasady jest prawie zawsze wbrew środowisku i w kontrze do potrzeb lokalnych społeczności?
T.N.: Niestety tak jest i to jest dla nas duże wyzwanie. Nie tylko dla nas, jako naukowców, ale też osób, które goszczą turystów. I to zarówno w miastach, które bardzo często odczuwają ciężar nadmiernego ruchu turystycznego, ale też na obszarach wiejskich, czy w destynacjach typowo wypoczynkowych – nadmorskich, czy górskich. Ciągle szukamy sposobów i narzędzi, aby pogodzić wymagania turystów z wrażliwością środowiska i potrzebami społeczności lokalnych, nie tylko w zakresie niewielkiego, chwilowego zarobku. Jako turyści możemy podejmować w tym zakresie nawet drobne działania. Przykładowo, planując podróż warto zastanowić się, czy samochodu nie zamienić na pociąg, albo nawet rower. Pomyśleć, czy nie pojechać do miejsca, które do tej pory było poza naszą świadomością, bo często w swoim regionie mamy wiele miejsc, które są bardzo ciekawe i można w nich pięknie spędzić czas.
Zachęcam do tego, by nie spędzać wakacji tylko leżąc na plaży, schowanym za parawanem, ale zastanowić się nad wyjazdem, na którym dowiemy się o miejscach, które odwiedzamy, spotkamy się z lokalną społecznością, będziemy uczestniczyć w jej aktywnościach, a wydane przez nas pieniądze trafią bezpośrednio do niej, a nie do dużych przedsiębiorstw, które organizując nasz wypoczynek stają się pośrednikiem w relacjach między nami – turystami, a naszymi gospodarzami.
PAP: Jakie korzyści ten sposób podróżowania daje jego zwolennikom i lokalnym społecznościom?
T.N.: Możemy zacząć od podstaw, czyli kwestii środowiskowych, bo bez przyrody nie poradzimy sobie jako ludzkość. Jeśli więc przestajemy szkodzić planecie, to już jest krok w dobrym kierunku. Jakość środowiska w miejscach, które odwiedzamy, jest w ogóle kluczowa, żeby nasz wypoczynek był komfortowy. Trudno sobie wyobrazić, że w zaśmieconym krajobrazie, w zdegradowanym środowisku będziemy w stanie się zrelaksować. Drugi ważny aspekt dotyczy tego, w jaki sposób możemy pozytywnie oddziaływać na społeczności lokalne i na ich aktywności gospodarcze. To jest choćby kwestia tego, żeby skrócić liczbę pośredników, którzy pojawiają się między tą społecznością a turystami.
Nie chcę przy tym negować idei funkcjonowania biur podróży; wielu moich byłych studentów obraziłoby się na mnie, gdybym w tej chwili podkopywał sensowność ich biznesów. Niektórzy z nas potrzebują bowiem wsparcia kogoś doświadczonego, kto pomoże nam w zorganizowaniu wyjazdu. Natomiast większy nacisk powinniśmy kłaść na to, żeby być świadomymi tego, czy pieniądze, które faktycznie płacimy za nasz wyjazd, trafiają w głównej mierze do miejsc, które odwiedzamy i do ludzi, którzy tam na co dzień funkcjonują. Oczywiście, kiedy realizujemy wyjazdy samodzielnie jest to dużo prostsze, bo mamy nad wydawanymi przez nas środkami pełną kontrolę.
PAP: Jednym z dobrych przykładów świadomego podróżowania są wyjazdy tematyczne? Choćby takie, o których mówił pan na początku rozmowy, czyli odwiedzanie winnic i upraw winorośli. Turystyka winiarska to wyjazdy na obszary wiejskie, do tego zdobywamy nową wiedzę i wspieramy lokalnych producentów oraz społeczność.
T.N.: Turystyka winiarska, czy inaczej enoturystyka, jest jedną z najintensywniej rozwijających się obecnie gałęzi turystyki. Znakomicie też wpisuje się w ramy zrównoważonego podróżowania. Na takim wyjeździe spotykamy się bowiem z ludźmi, pasjonatami, którzy potrafią opowiadać o czymś, co nas interesuje i edukuje. Nie jest to też wizyta na chwilę, bo z takimi turystami winiarze często nie chcą nawet rozmawiać. Tu nie liczy się tempo zwiedzania, a dużo bardziej czas na spotkanie. W przypadku turystyki winiarskiej świetnie sprawdza się też aktywna turystyka, bo winiarze chętnie proponują turystom pracę w winnicy, przede wszystkim podczas winobrania. Do tego winiarze, szczególnie w Polsce, często współpracują z producentami lokalnych wyrobów, więc przy okazji różnego rodzaju imprez, które organizują, można spróbować regionalnych przysmaków. W ten właśnie sposób, oczywiście płacąc za ten rodzaj rozrywki i edukacji oraz produkty, wspieramy lokalną społeczność.
PAP: Jakie miejsca są najlepszymi wzorami w aspekcie zrównoważonej turystyki?
T.N.: Jeśli mamy pozostać w tematyce winiarskiej, zachęcam do odwiedzania województwa lubuskiego, z którego niedawno wróciłem. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to region szczególnie obciążony turystyką. Jedna z rekomendacji, jeżeli chodzi o zrównoważone podróżowanie, mówi, by wybierać miejsca, w których w danym momencie turystów jest mniej. Kiedy więc latem jest duże obłożenie destynacji nadmorskich, to jedziemy w góry albo na wieś. Z kolei zimą, kiedy jest duże obłożenie w kurortach górskich, można wybrać się nad morze. Walka z sezonowością, czyli redukowanie momentów, w których nadmiernie koncentruje się ruch turystyczny, lub kiedy infrastruktura przygotowana dla turystów pozostaje niewykorzystana, jest sensownym rozwiązaniem zarówno dla turystów, jak i mieszkańców. Turystyka bez sezonowości gwarantuje stałą i pewną pracę dla mieszkańców, a nie chwilowe zajęcie dla sezonowych pracowników spoza obszaru odwiedzanego przez turystów.
PAP: Taki wybór wymaga jednak od turysty poświęcenia więcej czasu na określenie miejsca destynacji.
T.N.: Tak, to wymaga dużo więcej wysiłku niż pójście do biura podróży i wybór z pięknego katalogu. Organizacja takiego wyjazdu sprawia jednak dużo więcej satysfakcji, bo edukujemy się już na etapie przygotowań. Myślę, że w przyszłości będzie to rola nie tylko biur podróży, ale też krajowych, regionalnych czy lokalnych organizacji turystycznych, jak również stowarzyszeń promujących idee zrównoważonej turystyki i krajoznawstwa, chociażby takich jak PTTK. To duża odpowiedzialność, żeby przestrzeń, którą odwiedzamy w żaden sposób nie została zniszczona.
PAP: Naukowcy zachęcają też, by zrezygnować z częstych, ale krótszych wyjazdów na rzecz rzadszych, ale dłuższych, czyli powrotu do dawnego sposobu odpoczywania w wakacje.
T.N.: To dziś bardzo duży problem masowej turystyki konwencjonalnej. Podróżujemy szybko, najczęściej na bardzo dalekie odległości, bardzo intensywnie i bardzo krótko. To przynosi korzyści określonej, wąskiej grupie właścicieli przedsiębiorstw takich jak linie lotnicze, duże sieci hoteli i restauracji, wielkie biura podróży. Odbywa się jednak ze szkodą dla naszej planety. Pewnie każda aktywność człowieka ma swoje negatywne konsekwencje środowiskowe, jednak warto pomyśleć, czy nie da się funkcjonować tak, aby przynajmniej szkodzić mniej. Można to zrobić np. łącząc turystykę biznesową z wypoczynkiem (z ang. bleisure). Jeżeli pracodawca wysyła nas na wyjazd służbowy samolotem, ponegocjujmy i dołóżmy do tego tydzień urlopu już na nasz koszt. Wtedy mamy szansę naprawdę nacieszyć się odwiedzanym miejscem, relatywnie zredukujemy też ślad węglowy wynikający z podróży samolotem.
PAP: Może w ogóle lepiej podróżować poza sezonem? Będzie taniej, turystów mniej, a my możemy poznać uroki miejsca o innej porze roku i innych kolorach niż latem.
T.N.: Odpowiem oczywiście, że tak, ale to jest moja prywatna perspektywa. Bardzo wiele osób nie ma takiej dużej elastyczności i możliwości swobodnego planowania czasu wolnego. Musimy pamiętać, że są grupy społeczne, dla których okres wakacji jest jedynym czasem, kiedy mogą wyjechać i dla tej grupy też musi być odpowiednia oferta. Jeśli zaś chodzi o kwestię nadmiernej liczby turystów, w wielu popularnych miejscach często mówimy o tym, że turyści przeszkadzają mieszkańcom, ale coraz częściej zauważamy, że turyści przeszkadzają turystom. Przed wyjazdem do tego typu +zadeptanych+ miejsc warto zastanowić się, czy chcemy robić to samo, co robimy na co dzień? Stać w korkach, kolejkach, niecierpliwić się, denerwować wszechobecnym tłokiem? Może lepiej pojechać w miejsca, które zapewnią nam dużo większy komfort wypoczynku, relaksu. Dlatego właśnie miejsce wyjazdu trzeba wybierać świadomie i mądrze.
PAP: Wiele w sposobie naszego podróżowania mogła zmienić pandemia Covid-19, w której ludzie zaczęli doceniać wartość natury i znaczenie ochrony środowiska. Ale chyba tak naprawdę za wiele się nie zmieniło.
T.N.: Duży biznes turystyczny publicznie wypowiada się, że w 2024 roku wrócimy do tak zwanej przedpandemicznej normalności. Wrócimy więc do tego co było. Pewne rzeczy jednak się zmieniły. Między innymi odkryliśmy Polskę jako miejsce, do którego warto wyjeżdżać. Uważam, że ta prawidłowość zostanie z nami na dłużej. Niemniej jednak charakter, styl, specyfika oraz skala naszych wyjazdów wróciła do tego, co było przed pandemią. Myślę, że jako społeczeństwo, ale nie tylko polskie, lecz w wymiarze globalnym, nie odrobiliśmy tej lekcji. Zapytam brutalnie: kiedy przyjdzie następna pandemia? Bo chyba tylko ona może spowodować, że znowu trochę odetchniemy. Czy to nas jednak czegokolwiek nauczy? Raczej nie.
PAP: Czy zrównoważona turystyka będzie zyskiwała zwolenników, czy nadal głównym celem wyjazdów będą coraz bardziej zadeptane Barcelona, Wenecja, Dubrownik, Rodos albo wczasy all inclusive? W końcu jej rozwój raczej nie jest na rękę biurom podróży.
T.N.: To, że negatywnie oceniam szansę na zmianę nie oznacza, że nie powinniśmy działać w tym kierunku. Jeśli nie będziemy próbować pracować nad zmianą myślenia – przede wszystkim na etapie edukacji, bo ona jest w przypadku rozwoju turystyki zrównoważonej kluczowa – to na pewno nic się nie zmieni. To jest zadanie, które powinniśmy realizować w różnych formach, głównie ze wsparciem państwa, ale też przy zaangażowaniu podmiotów trzeciego sektora, uczelni, a także szkół. Bo to jest edukacja, którą trzeba zacząć jak najwcześniej. Nie chcę powiedzieć, że obecne pokolenie dorosłych jest pokoleniem przegranym, ale może dzieci odrobią lekcje i ich podróżowanie będzie po prostu lepsze i bardziej świadome.
PAP: Czyli nawet w podróżowaniu edukacja i promocja jest najważniejsza?
T.N.: Zawsze jest – i to w każdej aktywności, a w przypadku turystyki na pewno. Już pomijając kwestię, że dobrą turystykę możemy też wykorzystać na potrzeby edukacji. Stąd pomysł, aby na Wydziale Nauk Geograficznych UŁ uruchomić kierunek turystyka zrównoważona. Z pomocą naszych absolwentów chcemy wrócić do turystyki społecznej, turystyki edukacyjnej, w której podróżowanie może być zaproszeniem do poznawania świata, poznawania innych ludzi, innych kultur, innych zwyczajów. Promujemy podróżowanie, które ma być nauką szacunku dla przyrody, dla ludzi, których spotykamy na swojej drodze. To jest coś, co możemy zacząć realizować już na poziomie szkolnym. (PAP)
Rozmawiał: Bartłomiej Pawlak
Nauka w Polsce
Źródło: naukawpolsce.pl,